Szwajcaria - Interlaken i Harder Kulm

Wstałam raniutko, żeby posiedzieć nad jeziorem przy wschodzącym słoneczku. Wprawdzie było schowane za górą, ale kolory poranka, cisza i pustka wokoło sprawiły, że przesiedziałam nad jeziorem dość długo. Wróciłam do domku na śniadanko i kawę, po czym razem z moją ślubną połową, która świtu nad wodą nie oglądała, wyruszyliśmy na zwiedzanie.
Tym razem popłynęliśmy statkiem, wprawdzie tylko kwadrans trwała nasza podróż, ale warto było. Kawałek po szmaragdowym jeziorze, a potem rzeką Aare do przystani w zachodniej części Interlaken. Pogoda była ciepła i słoneczna, ludzie wokół życzliwi i uśmiechnięci, podróż za darmo – sama przyjemność.

Spacerkiem przeszliśmy do Interlaken Ost, częściowo ulicami, a trochę alejką biegnącą wzdłuż rzeki. Dotarliśmy do stacji kolei zębatej na Harder Kulm, sprawdziliśmy rozkład jazdy i poszliśmy na zwiedzanie. W tej części miasta są ekskluzywne hotele, kasyno położone w pięknym parku, obiekty sportowe, wiele sklepów i restauracji. Stoją zgodnie obok siebie dwa kościoły – protestancki oraz katolicki, w którym byliśmy dwa dni później na nabożeństwie. Przekąsiliśmy po hot-dogu, popiliśmy piwem i wróciliśmy na stację kolejki zębatej, żeby wjechać na Harder Kulm. Początkowo wagonik jedzie bardzo stromo, potem w skalnym tunelu. Mija przechodzące nad nim mostki ze szlakami pieszymi. My tym razem mieliśmy urlop leniwy. Lubimy piesze wędrówki, ale szkoda nam było czasu – chcieliśmy jak najwięcej zobaczyć. No i takie wjazdy szwajcarskimi kolejkami to też ogromna atrakcja!
Od górnej stacji alejka zaprowadziła nas w kilka minut na punkt widokowy. Jest tu restauracja oraz platforma widokowa. Platforma jest nowa, wychodzi dość daleko nad zbocze i ma częściowo przeszkloną podłogę, super! Spędziliśmy tu resztę dnia spoglądając w dół na jeziora i miasteczko, a w górę na ośnieżone Alpy. Górują nad wszystkimi trzy symboliczne szwajcarskie szczyty: Eiger, Mönch i Jungfrau. Można je podziwiać siedząc przy restauracyjnych stolikach i zajadając pyszności (bez przeliczania na złotówki oczywiście). Dzieci mogą pobawić się na niewielkim placu do zabaw, sama też skorzystałam i zjechałam sobie na zjeżdżalni, a co tam…

Spotkaliśmy też Polaków, to miłe uczucie, gdy usłyszy się rodzinny język wśród wielu innych 🙂.
Wróciliśmy pełni wrażeń, chociaż to dopiero początek urlopu. Wieczorem znowu zachód słońca nad jeziorem, a po kolacji układanie planów na następny dzień…


