Przez piekło, czyściec i niebo, czyli Szczeliniec Wielki

W słoneczny niedzielny dzień wybrałam się do jednego z najpiękniejszych miejsc okolic Kotliny Kłodzkiej - na Szczeliniec Wielki. Wycieczka była połączona ze zwiedzaniem pobliskich Błędnych Skał, którym poświęcę jednak oddzielny wpis.
Wracając do Szczelińca Wielkiego, jest to najwyższy szczyt Gór Stołowych - 919 m n.p.m. Jak łatwo się domyślić to nie wysokość wpływa na jego ogromną popularność. Otóż swą sławę zawdzięcza on silnie spękanej warstwie skalnej, która pokrywa rozległą i płaską wierzchowinę. Mówi się, że obok Adrszpasko - Teplickich Skał jest to najefektowniejszy zespół skalny w Sudetach. Co prawda w Skalnym Mieście w Teplicach nie byłam, ale za to w Adrspach i owszem, i porównanie moim zdaniem wypada na korzyść polskich formacji skalnych - według mnie budzą więcej emocji.

Na Szczeliniec Wielki udałam się najpopularniejszym szlakiem, który został wytyczony z Karłowa, niewielkiej wsi położonej u jego stóp. Z Karłowa w kierunku Szczelińca prowadzi brukowana droga, która w dolnej części przypomina bardziej pasaż handlowy niż szlak turystyczny. Po około 10 min drogi dotarłam do bramy wejściowej trasy turystycznej na Szczeliniec. Przede mną 665 kamiennych schodów do pokonania w drodze na górę. Zbudowane zostały one na przełomie XVIII i XIX w. przez Franciszka Pabla (sołtysa Karłowa, będącego też pierwszym oficjalnie mianowanym przewodnikiem turystycznym w Sudetach) i z pewnymi przeróbkami służą zwiedzaniu do dziś.
Wspinając się mijam pierwsze formacje skalne, stanowiące jedynie przedsmak tego co czeka na szczycie. Widok z Wielkich Tarasów zapiera dech w piersiach. Widać stamtąd charakterystyczną płytową budowę Gór Stołowych, jak i też: Góry Sowie, Góry Kamienne, Karkonosze, Góry Orlickie i spore obszary Czech ze szczytem Koruny w Brumovskich Ścianach na czele. Pamiątkowe tablice znajdujące się w tym miejscu podają, że po Szczelińcu chodził sam Johann Wolfgang von Goethe, słynny niemiecki poeta epoki romantyzmu. I romantyzmu faktycznie tu nie brakuje, wystarczy się rozejrzeć.

Tuż obok mieści się Schronisko, które zostało wybudowane w 1845 r. Co ciekawe do budynku nie wiedzie żadna droga dojazdowa, a transport odbywa się za pomocą wyciągu towarowego. Za schroniskiem rozpoczyna się druga płatna (symbolicznie) część trasy turystycznej. Ta część stanowi zdecydowanie tą ciekawszą. Już na początku ścieżka kieruje do Tronu Liczyrzepy zwanego też Fotelem Pradziada, gdzie znajduje się platforma widokowa. Po przeciwnej stronie ścieżki wznosi się formacja Kacząt, a tuż obok ścieżki - Wielbłąd, jedna z najefektowniejszych skałek na trasie. Na dalszym odcinku czeka kolejny punkt widokowy przy skałce zwanej Małpoludem. Następnie ścieżka prowadzi przez Diabelską Kuchnię do najgłębszej rozpadliny na trasie, na której dnie znajduje się Piekiełko. Piekiełko jest głębokie na 17 m i długie na 100 m. Za Piekiełkiem, po pokonaniu stromego wzniesienia, zaczyna się Czyściec, po którym przechodzi się do Nieba, z którego rozpościerają się już niesamowite widoki na okoliczne szczyty. To chyba jedyna możliwość by za życia przejść drogę z Piekiełka przez Czyściec do Nieba.
W dalszej części trasy mijam jeszcze m.in. Kołyskę, Kwokę, Koński Łeb i Słonia. Wiele skał przypomina właśnie swym kształtem zwierzęta. Tłumaczy to pewna legenda. Głosi ona, że w odległych czasach na wierzchołku Szczelińca stał zamek, w którym mieszkała piękna księżniczka. Pewnego razu zamek odwiedził afrykański kupiec prowadzący pobliskim szlakiem handlowym swą karawanę. Księżniczka i kupiec zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i postanowili się pobrać. Przeszkodził temu jednak zły czarownik mieszkający na szczycie Śnieżnika Kłodzkiego, który bez powodzenia starał się o rękę księżniczki. Rzuciwszy zaklęcie zamienił niedoszłych małżonków i całą karawanę w skały, które do dziś można oglądać na Szczelińcu....



Prowadząc w dół, szlak znów biegnie kamiennymi schodami aż do bramy skąd zaczynałam swoją wędrówkę. Mijając ponownie liczne stragany, zadowolona pełna wrażeń i z optymizmem patrząca na dalsze wędrówki do Ziemii Kłodzkiej, wracam do mojej bazy wypadowej.