Wizyta w mieście krasnoludków

Wrocław to jedno miast, które zawsze chciałam zobaczyć, a nie bardzo mi było z nim po drodze. Tym razem będąc jedynie 100 km od celu, nie mogłam przegapić takiej okazji i mój urlop w Kotlinie Kłodzkiej zakończyłam właśnie w stolicy Dolnego Śląska.
Nie będę opisywać wszystkich zabytków i atrakcji jakie oferuje Wrocław, bo jest ich naprawdę wiele. Plan zwiedzania co prawda miałam przygotowany i wyglądał on następująco:

- Dzień 1: Przyjazd popołudniu, Ostrów Tumski, Panorama Racławicka, spacer po Rynku i okolicy,
- Dzień 2: Hala Stulecia, Ogród Japoński, ZOO Wrocławskie, wieczór na Rynku, nocny pokaz Fontanny Multimedialnej,
- Dzień 3: Rynek po raz kolejny (na wypadek gdybym coś ominęła podczas poprzednich wizyt😉, Bulwary nad Odrą, Hydropolis, powrót do domu,
ale muszę przyznać, że wyjątkowo trudno trzymać się jakichkolwiek planów w tym mieście. Na odwiedzających Wrocław czeka naprawdę mnóstwo możliwości. Mi ostatecznie nie udało się odwiedzić Hydropolis ... ale nic straconego, bo do Wrocławia jeszcze na pewno wrócę. Za to na wrocławskim Rynku bywałam codziennie. Uwielbiam rynki … ten klimat, atmosferę, gwar. Ten wrocławski jest dodatkowo bardzo kolorowy i zamieszkały przez krasnale ... oczywiście znajdują się one też w innych zakątkach Wrocławia, ale na Rynku jest ich największe skupisko. Ciekawostką jest skąd w ogóle we Wrocławiu wzięły się krasnale. Otóż to nie tylko produkt turystyczny, ich historia ściśle związana jest z historią Pomarańczowej Alternatywy. Przypomnijcie albo wyobraźcie sobie...lata 80-te i wszechobecna cenzura, łamanie praw człowieka, puste półki w sklepach, zakłamanie polityków i po prostu szara rzeczywistość, to wszystko dało podłoże powstania grupy buntującej się przeciwko opresyjnemu ustrojowi. Grupy, która postanowiła w sposób niebanalny i bez użycia siły spróbować coś zmienić, dać ludziom swego rodzaju alternatywę. Czasy komunizmu nierozerwalnie wiążą się z kolorem czerwonym, stąd też owa alternatywa miała być… pomarańczowa. Gdzie w tym wszystkim krasnale? Otóż pierwsze skrzaty zostały namalowane w nocy z 30 na 31 VIII 1982 r. na transformatorze w dzielnicy Sępolno oraz na bloku na Biskupinie. Wyszły spod ręki, a właściwie spreju, Waldemara „Majora” Frydrycha vel komendanta Twierdzy Wrocław, jak żartobliwie określał sam siebie Frydrych, oraz jego przyjaciela Wieśka Cupały. Fakt, że pojawiły się właśnie w takich miejscach, był daleki od przypadku. Powstały na plamach cenzurujących widniejące tam wcześniej antykomunistyczne napisy. „Pomarańczowi” starali się w ten sposób walczyć z zakłamaniem PRL-u. Krasnale na milicyjnych plamach budziły zainteresowanie i ogromne emocje mieszkańców, a postać małego skrzata stała się na zawsze symbolem tej kontestatorskiej grupy. Na początku obecnego stulecia krasnale z murów zaczęły przenikać do życia Wrocławian w postaci figurek. Najpierw odsłonięto pomnik Pomarańczowej Alternatywy – Papa Krasnal stanął przy ulicy Świdnickiej, potem systematycznie krasnoludzka brać się powiększała, dziś mamy już ponad 300 figurek.
Gorąco polecam Wam Wrocław na weekend – w takie 2-3 dni można całkiem sporo zobaczyć i przyjemnie spędzić czas. Wrocław absolutnie zachwyca.
