Wakacje 2016 - dzień 3. Kowary - kopalnia uranu, Park Miniatur, Pałace Mysłakowice, Wojanów, Łomnica

Tego dnia najbardziej podobał nam się Park Miniatur w Kowarach. Ale po kolei.
Najpierw, z samego rana pojechaliśmy do kopalni uranu, która zwie się „Liczyrzepa”. Bardzo ciekawa atrakcja, lubimy takie z uwagi na swą niespotykalność, jeśli mogę tak się wyrazić. My mieliśmy akurat to „szczęście”, że w naszej grupie było kilka osób z Estonii, więc nasz przewodnik mówił po angielsku i po polsku oczywiście, i nie wdając się w szczegóły, po pewnym czasie zaczął mówić tylko w tym pierwszym języku. (Nawiasem, delikatnie mówiąc, nie radził sobie zbyt dobrze w języku Hamleta.) Na co ja, nieco poddenerwowany tą sytuacją, zwróciłem panu uwagę, by zaczął również mówić po polsku, bo pewnie część z naszej grupy nie rozumie angielskiego (zwłaszcza małe, kilkuletnie dzieci). Generalnie, byliśmy zadowoleni ze zwiedzenia tej kopalni, mały minusik tylko dla pana przewodnika.

Następnie pojechaliśmy do Parku Miniatur, który nas baaardzo pozytywnie zaskoczył. To trzeba koniecznie zobaczyć, będąc w tamtych okolicach! No po prostu – mus! Te zamki, pałace, ten złoty pociąg, coś świetnego. Nie będzie w tym chyba przesady, ale byliśmy parę lat temu w Paryżu, i gdzieś chyba koło Wersalu – już dokładnie nie pamiętam – zwiedzaliśmy też podobny Park Miniatur (w większej skali), ale ten w Kowarach niczemu naprawdę nie ustępował tamtemu w Paryżewie ;-)
Następnie zaliczyliśmy miasteczko (dość urokliwe, mimo że zaniedbane), zjedliśmy przepyszny, tani, domowy obiad w czymś a’la bar mleczny (sorki, ale nie pamiętam nazwy, wiem tylko, że był prawie naprzeciwko ratusza.

Po Kowarach pojechaliśmy już na objazd po pałacach – tak, jak w tytule: Mysłakowice, Wojanów, Łomnica. Najbardziej podobał nam się ten środkowy, mimo, że nie zwiedzaliśmy go zbytnio wewnątrz, bo to hotel, zaś Łomnicę można zwiedzać, podziwiając ciekawe wnętrza, ale jednak mimo wszystko niewiele jest tam do obejrzenia.
Z pewnością to był bardzo udany dzień. Acha, i to był, jak dobrze pamiętam, jedyny dzień z tamtego wyjazdu, kiedy nas deszcz, i to solidny, spotkał.


