Korona Beskidu Niskiego - najwyższe szczyty

Na rok 2017 postawiłem sobie za cel wejście na wszystkie szczyty należące do Korony Beskidu Niskiego. W sumie 18. Na około połowie byłem już wcześniej, ale postanowiłem wejść jeszcze raz. W kwietniową, przedświąteczną sobotę wszedłem na Jaworze - wybrałem najkrótszą, i tym samym najtrudniejszą, drogę - z Boguszy. Piękne przetarcie przed sezonem - szkoda tylko, że wysoka wieża na szczycie jest "przezroczysta", nie było więc mowy o zrobieniu nawet kroku.
Pod koniec kwietnia wybrałem się do Wysowej-Zdroju, gdyż uwielbiam to miejsce i doskonale nadaje się bazę wypadową na pobliskie, najwyższe szczyty Beskidu Niskiego.
W sobotni poranek zdecydowałem się pójść na Lackową i Ostry Wierch. By nie iść w obie strony tą samą drogą, skierowałem się w stronę Huty Wysowskiej. Bardzo lubię tę drogę - jest tam, jak wszędzie wokoło, spokój, a także ładne domy. Mam tylko nadzieję, że na zboczach Ostrego Wierchu nie zbudują trasy narciarskiej. Idę szlakiem niebieskim - tzw. granicznym (na odcinku Wołosate - Wysowa-Zdrój faktycznie nim jest), który prowadzi aż do Grybowa. Wchodzę do wsi Ropki, która z jednej strony jest
urocza, a z drugiej - nie ma w niej zasięgu, droga do Ropek jest fatalna i, niestety, spodziewam się agresywnego psa, który, jak zwykle, "nie zawodzi". Następnym razem inaczej to rozegram. Idąc przez Ropki, trzeba się dobrze rozejrzeć, by dostrzec oferty noclegowe. Łatwiej znaleźć je w internecie - jak na tak małą miejscowość, jest ich sporo, a ceny mocno powyżej średniej w tym rejonie. Z wielu względów lepiej nocować w Wysowej. Za Ropkami zaczyna się podejście w stronę Ostrego Wierchu, ale na
razie na niego się nie wybieram - na Przełęczy Prehyba zamierzam zejść do nieistniejącej wsi Bieliczna, potem do Izb i na Lackową wejść od strony zachodniej. Już w Wysowej dostrzegłem, że góry są nieco przyprószone, ale im wyżej, tym bardziej rozumiem, że to jednak porządny śnieg. W tej sytuacji zmieniam plany - pójdę w stronę Przełęczy Pułaskiego. W Bielicznej, która słusznie uważana jest za jedną z najładniejszych dolin - byłych wsi regionu, odwiedzam małą cerkiew i po przerwie idę dalej. Po
chwili przez drogę przepływa potok i muszę zmienić obuwie na gumowe, by go sforsować. Im wyżej, tym więcej białego paskudztwa. Na, zdawałoby się, prostej jak drut drodze, mam problemy z nawigacją. Gdy w normalnych (czyli letnich) warunkach szedłem z przełęczy do Izb, wszystko było OK. Teraz błądzę wśród drzew, na szczęście - jest wystarczająco szeroko. Idę na południe, pewien, że wkrótce dojdę do granicy. I tak się dzieje, teraz zostaje "tylko" wejście na Lackową. Idę bardzo ostrożnie,
rozważam każdy krok, bo dla mnie zima w górach - to pełna egzotyka i pierwszy raz w życiu taka przygoda. Choć generalnie śniegiem się brzydzę, muszę przyznać, że na szczycie jest bardzo klimatycznie. PierwaSchodzę tą samą drogą - i, o dziwo, mijam czworo turystów - by z przełęczy udać się dość stromą ścieżką w stronę Ostrego Wierchu, który znajduje się w niewielkiej odległości od granicy. Tu także (59 m niżej od Lackowej) panuje zima. Do Wysowej planuję wrócić najkrótszą drogą, ale, ponieważ
do zmroku daleko i wokół zielono!!!, postanawiam przejść się na Górę Jawor - ważne miejsce dla prawosławnych.
Nazajutrz, niedzielnym bladym świtem, a właściwie nieco wcześniej, wybieram się na kolejne szczyty. Przy bliskiej zeru temperaturze rozpoczynam spacer Doliną Łopacińskiego, by po ok. 1,5 km wejść w las i udać się w kierunku Koziego Żebra. Na szczyt idzie się dość przyjemnie, jedynie w najwyższych partiach jest odrobina śniegu. Dojście do szczytu oznacza również dojście do GSB, którym dalej będę dość długo podążać. Widzę jednak ostrzeżenie przed niebezpiecznym zejściem. Faktycznie, jest przed czym ostrzegać - jest bardzo stromo i ślisko. Zastanawiam się, co robić - wygrywa jednak chęć zejścia do Regetowa Wyżnego. Początkowo zastanawiam się nad każdym krokiem, "asekuruję" drzewami, ale im niżej, tym jest łatwiej. Gdy schodzę do niezamieszkałej wsi, zaczyna padać śnieg. I przekonuję się, że co najmniej kilka młodych osób spędziło tę noc pod namiotami. Rozpoczynam podejście na Rotundę, gdzie znajduje się jeden z najsłynniejszych cmentarzy wojennych w regionie. Droga dłuży się, wydaje mi się, że szlak w terenie biegnie inaczej niż na mapach. Zejście w kierunku Żdyni, a idę tu pierwszy raz, jest długie i łagodne. Gdy pojawiam się we wsi, kolejny raz śnieży. Niepewna pogoda sprawia, że postanawiam wracać drogami, a nie górami. Stałym przystankiem jest restauracja przy stadninie koni w Regetowie Niżnym - jem obiad już przed południem i w tym czasie widzę za oknem kilka intensywnych, choć krótkich opadów śniegu. Potem znana mi już z EDK droga przez Skwirtne, a następnie dość
wąska (choć w dobrym stanie) droga asfaltowa w stronę Hańczowej. Zanim wejdę w las, jest bardzo malowniczo. Ale kolejny raz nadciąga śnieżyca. Było ich tego dnia kilkanaście! Na szczęście, było kilka stopni powyżej zera, więc w dolinach nie zabieliło się. Generalnie, nie po raz pierwszy, pogoda pod koniec kwietnia nie rozpieszczała, ale i tak było ciekawie!
