Puchar Świata w Skokach Narciarskich - Zakopane

W ostatni weekend Zakopane stało się sportową stolicą Polski. Tłumy turystów i kibiców przybyły, aby oglądać poczynania naszych skoczków na Wielkiej Krokwi. Wśród nich oczywiście również ja. Bilety udało mi się zakupić na dwa dni konkursowe sobota-niedziela, piątkowe kwalifikacje razem z wieloma kibicami oglądałam zza płotu.
Konkursy organizowane w Polsce cechuje zawsze niesamowita atmosfera. Podczas skoków miasto-gospodarz to żywa biało-czerwona flaga. Na każdej ulicy, a szczególnie na Krupówkach i pod Wielką Krokwią można spotkać spacerujących kibiców, wszyscy oczywiście w narodowych barwach. Czapka, szalik czy chorągiewka to główne elementy, po których można poznać fana skoków narciarskich.

Mimo pechowej nieco dla polskich skoczków niedzieli, kibice mieli w tym roku wiele powodów do zadowolenia. W piątkowych kwalifikacjach do niedzielnego konkursu indywidualnego Kamil Stoch okazał się najlepszy, a wszystkich dziesięciu Polaków uzyskało awans do zawodów głównych. W sobotę radości nie było końca (mając kwaterę na Krupówkach nie byłam w stanie zasnąć niemal do rana tak było głośno). Polska bowiem po raz pierwszy w historii wygrała konkurs drużynowy w Zakopanem. Polacy wyprzedzili ze sporą przewagą Niemców, a na najniższym stopniu podium stanęli Norwegowie. Najdłuższy skok wśród Polaków oddał Kamil Stoch, który poszybował 141,5 metra i pobił rekord skoczni. W historii konkursów drużynowych na Wielkiej Krokwi ekipie gospodarzy nigdy nie udało się zwyciężyć. Dwa razy w 2013 i 2017 roku plasowali się na drugiej pozycji, raz w 2016 zajęli trzecie miejsce. W niedzielę podczas konkursu indywidualnego karty w dużej mierze rozdawał wiatr. M.in. przez złe warunki atmosferyczne do drugiej serii w ogóle nie awansował Kamil Stoch, a z kolei dobre podmuchy idealnie wykorzystał Słoweniec Anze Semenic, który wygrał pierwszy raz w karierze. O włos od podium zawody ukończył Stefan Hula, który był czwarty. Do trzeciego miejsca zabrakło jedynie 0,3 pkt. Ponieważ Stefan Hula prowadził po pierwszej serii, w drugiej skakał jako ostatni, więc wielkie emocje towarzyszyły kibicom do samego końca.
O ile skoczkowie i kibice nie zawiedli, o tyle kilka krytycznych słów - porównując organizację zeszłorocznych zawodów w Wiśle z tegorocznymi w Zakopanem - można skierować pod adresem organizatorów: oblodzone dojście do skoczni i trybun, ogromne kolejki pod skocznią - z uwagi na brak numerowanych siedzących miejsc na trybunach (jak w Wiśle) należało wyjść kilka godzin wcześniej żeby zająć dobre miejsca i dopuszczenie do nielegalnego handlu biletami (a wystarczyło wprowadzić bilety imienne - wówczas trafiłyby one rzeczywiście do kibiców a nie żądnych zysku "koników"😉.

Jeśli zależy Wam na większej kameralności i bezpośrednim kontakcie ze skoczkami zdecydowanie polecam Wisłę. Tam przy zakupie biletów na odpowiedni sektor istnieje możliwość zrobienia zdjęć ze wszystkimi skoczkami, jak i zdobycia autografów, Zakopane z uwagi na usytowanie trybun w zasadzie takiej możliwości nie daje. Mimo to i do Zakopanego na zawody warto zawitać. Tatry to wielki atut.