Tydzień Pieniński cz.7 - Červený Kláštor i Sedlo Cerla

Cz.7 z naszego tj.żony , mojego i naszego 3 latka pobytu tygodniowego w Pieninach
Dzień : 15.08.2018

Mimo iż poranne niebo nie zachęcało do kolejnej wycieczki z naszym 3 latkiem to jednak postanowiliśmy się przemóc i ruszyć na zwiedzanie kolejnego miejsca .
Peleryny przeciwdeszczowe spakowane , można było więc ruszyć do Sromowiec Niżnych . Pogoda zrobiła swoje i o 10 bez problemu zaparkowaliśmy na parkingu pomiędzy szkołą ,a pieszą kładką na słowacką stronę Dunajca . Po krótkim spacerze docieramy do celu nr.1 tejże wycieczki . Pod Czerwony Klasztor w miejscowości o tej samej nazwie . Zwiedzanie ograniczyliśmy raptem do tego co było wokół klasztoru jak na dziedzińcu przy Restauracji "Krcma Pod Lipami" .
Będąc tam w 2010 to szło jeszcze głębiej zapuścić się na terenie klasztoru bez biletów wstępu . Wtedy bilet obowiązywał tylko na wnętrza obiektu ... teraz jeszcze większy ma zasięg ma bilet 🙂 A , że nasz syn jeszcze nie jest zainteresowany zwiedzaniem tego typu obiektów to i my zrezygnowaliśmy ze zwiedzania . Cena biletów nie była wysoka . W euro to 3E dorośli , 2E emeryci , 1E dzieci powyżej 6roku życia jak usłyszałem) Można było płacić w złotówkach . Zresztą tu przy granicy po stronie słowackiej euro przyjmują równie chętnie jak nasze złotówki 🙂 Choć przelicznik jest mniej korzystny jak ten kantorowy (wyszło nas ok.4.60 za 1euro) lecz magnes na lodówkę musieliśmy kupić 🙂 Tak na marginesie najładniejsze mieli w barze przed klasztorem 🙂

Nasz syn od zwiedzania wolał miejsce nad rzeką w którym rzeczka Lipnicanka łączy się z Dunajcem ... bo woda , kamyczki = bezcenna radość i szczęście dla niego 🙂
Po pertraktacji na linii rodzice - syn (ciężko było go odciągnąć , zresztą jak zwykle ...od wody 🙂 😉 Poszliśmy dalej w kierunku Sedlo Cerla czyli na Przełęcz pod Klasztorną Górą – położona na wysokości 605 m n.p.m . Niestety pod znakiem na przełęczy aparat strzelił focha i nie mamy zdjęć z tego miejsca ...a widoki były przednie 🙂Wszystko z mojej winy , bo szukając baterii zapasowych nie mogłem ich znaleźć ... a gdy byliśmy z powrotem na dole cudownie się znalazły , bo jak się okazały były schowane nie tam gdzie zwykle ... lecz wracać się nam już nie chciało na górę by "do pstrykać" brakujących widoków do naszego foto archiwum 🙂 Cóż za błędy się płaci frycowe 🙂



W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o pole namiotowe za klasztorem . I naszła nasz myśl , by następnym razem nasze ulubione Pieniny z namiotem zaliczyć 🙂
Po drodze trochę kropiło , lecz na szczęście nie było tak tragicznie i obyło się bez teletubisiowych peleryn 🙂

Ktoś może i powie , krótka wycieczka ... ja odpowiem idąc z maluszkiem dobieramy wycieczki do jego możliwości 🙂 Bo dziecko jest najważniejsze ...