Lanckorona

14 luty. Walentynki. Dostaję niespodziewany prezent od Łukasza 🙂 Wycieczkę do hotelu do Lanckorony. Super niespodzianka - uwielbiam wycieczki i uwielbiam Lanckoronę 🙂 Powinien byc to wyjazd we dwoje, ale z Malutką jeszcze pępowina pod żadnym względem nie odcięta, więc oczywistym jest, że jedziem we trójkę. Nic nie szkodzi to i tak fantastycznie. Dziadki po cichu wciągnięte w temat, bo przecież ktoś musi zostać ze starszymi i z Negrą. Dzieci też o wszystkim wiedzą od miesiąca, tylko ja żyję nieświadomo, w maraźmie zimowej codzienności. Szybkie pakowanie i rano ruszamy. I tu zonk, Amelia ma gorączkę, pół roku nic, zdrowa jak ryba i akurat dziś czoło, gorące. Nic to, znamy to już ze starszych dzieci. Telefony wykonane, wyjazd przełożony na nastepny tydzień feriowy. A tu pogoda jak marzenie, słonce niebieskie niebo i wiosna przyszła...
No ale tydzien mija i znów nadchodzi piątek i jedziemy! Rano deszcz, ale z czasem słoneczko wychodzi, tylko zimno strasznie. Damy radę. Jedziemy bez przerw prawie prosto do Lanckorony, jeszcze na wysokości Kalwarii Zebrzydowskiej (3 km od Lanckorony) ulice czarne, trawa zielona, dachy kolorowe. I nagle świat zrobił się bialy. Coraz wyżej i coraz bardziej biało 🙂

Lanckorona to takie nietypowe, cudne miasteczko, zatrzymane w klimacie XIX-wiecznej Galicji. Małomiasteczkowa zabudowa drewniana, mocno pochylony rynek i widok na górki wprost z głównego placu, a do tego tu i siam anioły, bo Lanckorona to Miasto Aniołów, w grudniu odbywa się tu co roku tematyczny festiwal z tym związany. W jednym z naroży mieści się klimatyczna chałupa drewniana, jakich tu sporo, a w jej wnętrzu Muzeum i sklepik z pamiątkami, ale nie chinskim kiczem, a z rękodziełem i z magnesikami.
Już przy ostatniej wizycie bardzo przypadła mi do gustu Lanckorona, a teraz spędziliśmy tu jeszcze więcej czasu, by nacieszyc się jej urokami. Poszwędaliśmy się po uliczkach okołorynkowych i wspieliśmy sie na wzgórze za kościołem z ruinami zamku. Asfalt prowadzi tylko do pewnego momentu. Polecam każdemu krajtroterowi, a tym, dla których duże miasta to za wiele, na pewno bardzo się tu spodoba. To trochę taki Kazimierz Dolny tylko w znacznie mniejszej skali i znacząco mniej popularny. Swój złoty wiek przeżywała Lanckorona w latach 20-tych XX wieku, dziś jest jakby troche zapomniana, ale ilość gości hotelowych jednak nas zadziwiła. Spaliśmy w Modrzewiówce - zabytkowym i rozbudowanym obiekcie nieco na uboczu. Przypomina mi szwajcarskie obiekty z Alp - drewniany budynek w oknach ma okiennice i latarenki świecące nocą. Bardzo przyjemnie.
