Zimą niebieskim szlakiem ze Szczyrku na Klimczok

Czekaliśmy z utęsknieniem na otwarcie hoteli, bo Szczyrk i Klimczok planowaliśmy jako wyjazd Walentynkowy, ale przede wszystkim z okazji 40-tki Łukasza 🙂 Co prawda wyszło kilka dni później, ale pogoda na Klimczoku nam to wynagrodziła. Było pięknie!

Cel - Klimczok
Byliśmy sami więc mogliśmy bez obaw zaplanować szczyt. Padło na Klimczok, bo jest widokowy i podejście mieści się w 1,5-godzinym spacerze, więc do wyszarpania nawet dla ludzi z nizin, no niby z wyżyny, ale raczej w okolicach domu mamy płasko 🙂
Jest kilka opcji szlaków turystycznych na Klimczok, my wybraliśmy szlak niebieski wiodący z centrum Szczyrku przez Sanktuarium na Górce. Właśnie tutaj zostawiliśmy samochód, nieco poniżej świątyni, przy drodze było idealne miejsce na darmowy parking, za blaszanym garażem, obok płatnego parkingu, który nawet nie był odśnieżony.


Ruszyliśmy w górę i od razu poszło dość ostro. Trzeba przyznać, że niebieski szlak jest bardziej stromy niż np. szlak zielony ze Szczyrku Biła, który Wam polecam, jeśli planujecie wchodzenie z dzieckiem/dziećmi. Na szczęście co chwilę były też miejsca bardziej płaskie, więc była możliwość wyrównania oddechu. Miałam też inne wytłumaczenie na częste postoje - zdjęcia 🙂 Było tak cudownie, pogoda nas rozpieszczała, a co za tym idzie widoki również, więc przerw na focenie było dużo. Asfalt z czasem zmienił się w płyty, te miejscami były całkowicie zaśnieżone, ale samochody mijały nas jeszcze przez długi czas. Nam na nogach było dobrze, bo choć trzeba było się zmęczyć i spocić, to można było poobcować z cudną przyrodą.


Niedługo przed Siodełem pod Klimczokiem dochodzi się do węzła szlaków, tam można w prawo odejść zielonym bezpośrednio pod Schronisko Klimczok, albo do góry niebieskim. Nadal trzymaliśmy się niebieskiego szlaku. Weszliśmy na siodło bardzo widokowym fragmentem i tu zastała nas zmieniająca się pogoda, na szczyt naszły chmury i prawie przykryły całe widoki. Dosłownie nagle, to najlepszy dowód, jak szybko zmienia się pogoda w górach, szczególnie zimą.





Na szczycie Klimczoka
Kilka łyków herbatki z termosu i ruszamy na szczyt, to już tylko 5 minut dość ostrego podejścia czarnym szlakiem i mamy go - Klimczok 1117 m n.p.m.! Jest paru ludzi i kilka psów 🙂 Są też narciarze. Wcześniej na szlaku ludzi bardzo malutko. Chodzimy, cieszymy się sukcesem, czytamy świetne teksty na wiacie i czekamy ponownie na słoneczko, bo jestem przekonana, że się to znów zaraz rozwieje. Mam rację, pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie i za chwilę znów świeci nam w oczy i razi śnieg niemiłosiernie. Okulary dają radę, ale znów parują podczas chodzenia. I tak źle i tak niedobrze 😉 Ale nie, nie marudzę, jest cudownie. Schodzimy na siodło i podchodzimy kawałek pod Schronisko Klimczok, które tak właściwie stoi na stoku Magury. Pięknie położony obiekt, korzystamy z ubikacji, można zamawiać posiłki na wynos, ale my nie mamy takiej potrzeby, więc idziemy dalej.







Teraz schodzimy zielonym szlakiem, żeby i jego trochę liznąć. Zastanawiamy się czy zejście ze szczytu będzie równie widokowe, jak niebieskim szlakiem. No i jest, nawet bardziej, choć nad Skrzycznem, którego widok nam cały czas towarzyszył pod górę, teraz zawisły chmury, ale i tak widok jest niebiański 🙂 Szlak zielony jest łagodny, nawet pod górę podjeżdżał samochód. My szliśmy nim tylko do skrzyżowania z niebieskim i dalej podążyliśmy w dół znów niebieskim, bo pod sanktuarium czekał na nas samochód.



Świętowania ciąg dalszy
Zmęczeni i szczęśliwi udaliśmy się do Hotelu Elbrus w centrum Szczyrku. Bardzo przyjemny hotel, świetnie położony, z okna magnetyzował mnie cały czas widok na Skrzyczne, a ponadto na skocznię Skalite i deptak nad Żylicą. Teraz mogliśmy już świętować urodzinki Łukasza, najpierw na kameralnym basenie i w saunie, potem przy kolacji. W strefie basenu i saun poza nami była przez chwilę jeszcze jedna osoba, a tak to byliśmy sami. Sauna nie jest dla mnie, wiem to nie od dziś, za ciepło, za to basen z jacuzzi całkiem przyjemny 🙂 Posiłki w hotelu wydawane są teraz w jadalni, ale spożywa się je w pokojach, każdy we własnym gronie, dla bezpieczeństwa gości. Hotel mogę polecić z czystym sercem, jest czyściutko, jedzenie smaczne, lekkie i zdrowe, a z basenu znów piękny widok na Skrzyczne, ponadto czekają też zabiegi SPA, ale nie korzystałam.


