Równica beskid śląski

Równica 884m.n.p.m
Beskid Śląski
Korzystając z możliwości że niema jeszcze całkowitego zakazu przemieszczania się postanowiłem odwiedzić dobrze mi znaną górę w beskidzie śląskim.
Kilkukrotnie zawitalem już na Równicę ale jakoś do tej pory nigdzy nie złożyło się abym wszedł na sam szczyt równicy.
Więc postanowiłem nadrobić tą zaległość,i tak narodził się plan kolejnej wycieczki.

Przygodę z Równicą rozpoczynam od dotarcia do centrum ustronia,gdzie na tutejszym opustoszałym ryneczku robie pierwsze zdjęcia i odwiedzam punkt informacji celem zebrania pieczątki.Po zaopatrzeniu się w oscypki ruszam szlakiem czerwonym,początkowo mogę iść na pamięć bo przebieg szlaku znam.
I tak na szlaku mijam zabudowania ustronia,oraz zródełko żelaziste,a następnie kościół pw.Chrystusa króla, a także tutejszy szpital rechabilitacyjny.
I w ten sposób pozostawiłem za sobą cały ustroń,a przedemną zaczyna się leśne podejście szlakiem,wędruwka sprawia mi ogrąmną przyjemność,ponieważ jestem sam a w moim otoczeniu słychać tylko śpiew ptaków i szum przepływającego nieopodal strumyka.Można się zapomnieć i dać się pochłonąć tej chwili.
Powolnym tempem maszeruje pod górę,i rozkoszuje się chwilą samotności,w takiej atmosferze po dłuższej chwili marszy docieram do tutejszego miejsca
siedemnastowiecznego miejsca odprawiania nabożeństw. W środku lasu znajduje się krzyż, kamienny ołtarz, a także drewniane ławy dla wiernych. Chwila refleksji i odpoczynku w tym miejscu,i ruszam dalej.Lecz równica przygotowała dla mnie niespodziankę na dzisiejszy dzień a mianowicie szlak z szutrowego i kamienistego stał się śnieżny co spowodowało moje zwolnienie tempa i większą ostrożność na szlaku.Na szczęście śnieżny odcinek szlaku nie trwał długo i po pokonaniu podejścia śnieg zamienił się w błoto co okazało się jeszcze gorsze.Już w błocie dotarłem pod gościniec na równicy,gdzie mocno się zdziwiłem iż tak mało jest tutaj turystów.Mała przerwa na złocisty napój i ruszam na szczyt.Po niespełna 10-ciu minutach melduje się na szczycie,jak się okazało szczyt zdobyłem zboczywszy ze szlaku.Pamiątkowe zdjęcie oraz chwila na podziwianie widoków i czas w drogę.
Ruszam żółtym szlakiem w kierunku skoczowa,schodząc z równicy szlak nie sprawia problemu,tak docieram do podnóża góry i idę lasem w pewnym momencie zauważam na drzewie malutką strzałkę jak sie okazało oznaczała ona wierchołek Lipowskiego Gronia.Nawet się nie zastanawiałem tylko ruszyłem w kierunku gdzie pokazywała strzałka,po kilku minutach wspinaczki nieoznakowaną ścieżką dotarłem na szczyt,widok warty wspinaczki,robie kolejne zdjęcia i już mam wracać na szlak gdy zauważam kolejną strzałkę z kolejnym szczytem.Lecz tym razem nie ryzykuję tylko wracam na szlak i podążam nim w wyznaczonym kierunku mając na uwadze tą strzałke ze szczytem Żarnowca.Szlakiem pokojuje krótki odcinek rozglądając się za możliwością dotarcia na Żarnowiec,w pewnym momencie zauważam wydeptaną ścieżkę,logika podpowiada mi iż jest to właściwa ścieżka,wiec ruszam nią i docieram na szczyt Żarnowca.
Po wróceniu na szlak już bez przeszkód i niespodzianek docieram lasem do miejscowości Lipowiec gdzie kończy się leśny odcinek.a zaczyna asfaltowa przeprawa przez wioski.Niestety asfalt ciągnie się kilometrami a ja muszę nim wędrować,tak mijam Lipowiec,Górki małe i docieram na obrzeża skoczowa.Po przekroczeniu mostu na wisle do celu mam jeszcze godzinę marszu a już mi się niechce,asfalt mnie wykończył,postanawiam zepiąć się w sobie i zebrać reszte sił na ten odcinek.Wędrówka brzegiem wisły w otoczeniu rowerzystów i spacerowiczów nie należy do przyjemnych,na szczęście jakoś udało mi się dotrzeć do Skoczowa na tutejszą stację pkp gdzie kończę ten nierówny szlak.
