Luboń Wielki - 1022 m.n.p.m.

W szósty dzień pobytu w Rabce Zdroju po przegnaniu mojej grupki po rabczańskich stomych uliczkach oraz kilku spacerkach na okliczne góreczki wyszliśmy na zaplanowaną wyprawę na Luboń Wielki.
Zgodnie z zaleceniami miłego pana z GOPR oraz naszego "kaowca" z ośrodka poprowadziłam moją ekipę zielonym szlakiem. Wchodziliśmy z Zarytego.

Zgodnie z tym co wyczytałam szlak zielony jest wyjątkowo spokojny i spacerowy. Mała zadyszka najwyżej ze trzy razy :-). Niestety jest tez bardzo mało widokowy gdzyż cały prowadzi poprzez las. Piękny , zielony, wysoki las. Uwaga na szerszenie.... miałam mały kontakcik oko w oko.... uciekłam. Jestem alergikiem i wolałam nie sprawdzac czy na ich jad też :-).
Po dojściu na szczyt jeden wielki zachwyt. Dla mojej grupy był to pierwszy "tysięcznik". widoki powaliły ich na kolana. Mnie też. Było przepięknie. Pogoda pozwoliła na dalekie spojrzenie na cały Beskid Wyspowy. Kontemplowaliśmy ten widok przez 3 godziny.

Zejście zaplanowałam niebieskim szlakiem. To był chyba błąd bo możliwości trekkingowe mojej grupy nie były najlepsze. Odnowiona w trakcie schodzenia kontuzja kolana mojej córki i tak bardzo strome zejście to nie był najlepszy pomysł. W żadnym z dostępnych mi przewodników nie przeczytałam o tym że niebieski szlak jest stromy w pewnej większej części. ponoć sa po drodze jakies dwa punkty widokowe...niestety nie zauważyłam ich patrząc ciągle pod nogi i na moich towarzyszy. Dziewczyny zestresowały mi sie mnogo.... Kacpra bomba nie ruszy chyba :-D.
Pomimo perturbacji z zejściem wróciliśmy bardzo zadowoleni z masa pieknych zdjęć. Na przyszły rok mam "zamówienie" na Turbacz... i Giewont...


