15. 2009 Paczków -Srebrna Góra
31.08 - tego dnia, przed świtem dotarłem do Paczkowa. W rynku przywitał mnie stary Ratusz z wieżą z XV w i stado ptaków przelatujących nad rynkiem. Pochodziłem po Paczkowie, odwiedziłem miejsca pamiętane sprzed lat, kilka zdjęć i zgodnie z planem wyruszyłem do Złotego Stoku. Z Rynku czerwonym szlakiem, nad zbiornikami Kozielno i Topola, początkowo drogą jezdną, polną, potem lasem, z kilkoma niezwykłymi spotkaniami z przyrodą. Nie obyło się bez mniej miłej przygody, jak to czasem bywa. Szlak doprowadził mnie do miejsca z płotem, bramą i grożnym napisem "Teren prywatny - wstęp wzbroniony". Przebijałem się wzdłuż płotu, przez chaszcze, wykroty i diabli jeszcze wiedzą jakie "przyjemności". Piechurom zatem radzę: kiedy idąc szlakiem (już niedaleko Złotego Stoku) zobaczycie przed sobą drewniany płot, bramę, trzeba cofnąć się do najbliższego rozdroża i pójść drogą leśną wyznaczoną koleinami w lewo skos. Droga doprowadzi wygodnie do drogi Błotnica - Złoty Stok. Nią w prawo i po kilkudziesięciu krokach znów jesteście na szlaku. Ten doprowadzi Was bezpośrednio na powórko kopalni złota. Tam dotarłem, zostawiłem plecak w pokoiku przewodników, zwiedziłem kopalnię. Ale !, będąc tam koniecznie należy wejść do Muzeum Minerałów. Zbiory robią wrażenie, zwłaszcza w porównaniu z Galerią Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie. Dzień był ku zachodowi, zatem gdzie nocleg? Znalazłem go na terenie Ogródków Działkowych - serdecznie polecam to miejsce i Pana, który kieruje tym obiektem.
1.09 - Złoty Stok - Pustelnia - Mąkolno -Ożary - Laskówka - Janowiec. Szlak zielony rozpoczyna się na rynku, początkowo krótko szosą, potem leśnymi i polnymi drogami do wsi Mąkolno, skąd za ostatnimi zabudowaniami, na niewielkim wzgórzu, polną drogą (stąd w pogodny dzień a taki był, widać Kamieniec Ząbkowicki) w lewo do widocznego w odległości około 600 metrów lasu. Tu uwaga - na rozwidleniu (w V-kształcie) iść w lewo. Pierwszy znak szlakowy na drzewie, za zakrętem drogi, jakieś 50 metrów od rozwidlenia. Ten cały odcinek szlaku na Olchówce oznakowany jest dość "swobodnie", wymaga znacznej uwagi, aby nie pobłądzić i nadłożyć drogi moim śladem przez jakieś chaszcze, krzewy itp (prawdopodobnie zmieniono przebieg szlaku nie troszcząc się o usunięcie starych znaków). Niestety, ten dzień był pochmurny, co praktycznie uniemożliwiło mi posłużenie się zegarkiem dla określenia kierunków stron świata (busolę wetknąłem gdzieś na samo dno plecaka) i orientację mapy. Byłem skazany "na nos". Udało mi się wreszcie wykaraskać z tej frajdy, odnalazłem szlak i dalej było już znacznie łatwiej. Od wsi Ożary przez Patrzałek, Laskówkę do Janowca droga przebiegła już bez problemów. Postanowiłem zatrzymać się w Janowcu, aby kolejny dzień poświęcić na choćby pobieżne zwiedzenie Barda i jego najbardziej atrakcyjnych miejsc. "Dom pod Słońcem" prowadzony przez przesympatycznych, gościnnych gospodarzy wart jest wspomnienia, chociaż, aby do niego dotrzeć, trzeba pytać mieszkańców Janowca (od przystanku PKS w górę, krętymi uliczkami, ale naprawdę warto).
2.09 - Janowiec - Kalwaria nad Bardem - Bardo - Brzeźnica pod Różańcową. Odwiedziłem wszystkie miejsca, z których słynie Bardo, pamiętając oczywiście o ruchomej szopce, pamiętanej sprzed wielu lat. Po kilku godzinach tu spędzonych wyruszyłem w dalszą drogę. Żółtym szlakiem przez Górę Różańcową, Szwedzkie Szańce do Brzeźnicy. Po drodze trafiła mi się niemała frajda - przy drodze, na wysokości Potworowa wspaniałe, dorodne jeżyny, którym nie popuściłem. Objadłem się "po czubek nosa" - świeże, pachnące, soczyste, mniam. Nie są zbierane, bo cena skupu nie zachęca. Do Brzeżnicy dotarłem bez większych przygód, chociaż już po zachodzie słońca.
3.09 - Brzeźnica - Srebrna Góra. To był kolejny ważny punkt mego programu. Gospodarze mego przytuliska powiedzieli o możliwych dwu szlakach - jeden zalesionymi drogami niebieskim szlakiem, lub przez górę Brzeźnica (Brzeźnicką Górę, Kozie Chrzepty - wszystkie te nazwy określają tę samą górę), skąd poniżej szczytu rozpościerają się wspaniałe widoki na okolice. Oczywiście wybrałem ten szlak. A więc, ze wsi żółtym szlakiem, obok ruin zewnętrznego fortu twierdzy srebrnogórskiej do leśniczówki Tarnawa, stąd stromą ścieżką (na północ) na szczyt. Nie osiagnęłem szczytu - ładnie na mapie wyglądająca ścieżka zamieniła się wkrótce w ledwo widoczny pojedyńczy trop, żeby 20-30 metrów przed szczytem zamienić się w nieprzebyte chaszcze. Napotkaną leśną drogą, rozczarowany, powędrowałem równolegle do ścieżki grzbietowej. Doprowadzila mnie do zielonego szlaku, niestety już poniżej szczytu. Rozczarowanie trwało krótko - po wyjściu z lasu, już spomiędzy pojedyńczych drzew faktycznie bylo na co patrzeć, m.in. twierdza w Srebrnej Górze jak na dłoni. Wybrany zielony szlak kryl jeszcze jedną fajną niespodziankę - wieś Mikolajów - dlaczego ? zapraszam do galerii zdjęć. Potem był zabytkowy wiadukt (o wysokości ponad 30 metrów) kolejki srebrnogórskiej nad Żdanowem. Za wiaduktem, za radą gospodarzy z Brzeźnicy poszedłem szlakiem rowerowym, nieco dalszym, ale prowadzącym wokół wzgorza Kapliczka, skąd mogłem cieszyć oczy widokiem Srebrnej Góry i dalekimi widokami całej okolicy, aż po Ząbkowice Śląskie. Obszedłem wzgórze Ostrów i dotarłem na Małą Przełęcz Srebrną. Byłe wdzięczny za rady, które pozwoliły mi zobaczyć zapierające dech panoramy, których opisać nie sposób - to naprawdę trzeba zobaczyć. Znalazłem nocleg w Gornym Mieście i po zostawieniu plecaka wybrałem się na pierwsze zwiedzanie Twierdzy z zewnątrz.
4.09 - ostatni dzień na szlaku - poświęcony na wejście do Twierdzy i jej zwiedzenie. Przewodnik ubrany w mundur austriackiego żołnierza z epoki okazał się nie byle jakim znawcą tematu. Było dużo wrażeń, huku, dymu i innych doznań, jak choćby świadomość niezwykle trudnych warunków , w jakich musieli żyć i walczyć przebywający tu żołnierze. Duże wrażenie na mnie zrobił rownież fakt dążenie miejscowych władz do odbudowy popadającej w ruinę części twierdzy. Po zwiedzeniu twierdzy wybrałem się do Fortu Ostróg. Przed laty pracą harcerzy z całej Polski uporządkowany i częściowo odbudowany, po przejściu w prywatne ręce ponownie coraz bardziej przypomina ruinę. Tylko na podwórzu fortu zostały jeszcze pamiątki pracy harcerskich rąk, harcerskie znaki, nazwy środowisk biorących udział w pracach na rzecz fortu - szkoda fortu, włożonego wysiłku, umierającej historii, poza tym "teren prywatny, wstęp wzbroniony, uwaga zły pies", a nade wszystko chyba jednak zły gospodarz. Jeszcze raz poszedłem szlakiem kolejki do drugiego z zabytkowych wiaduktów. Wykuta w skałach trasa robi kolosalne wrażenie dla pracy ludzkich rąk i geniuszu projektantów. Stąd powrót po spakowany wcześniej plecak, zejście do wsi, autobus do Kłodzka, kolejny do domu - koniec fantastycznej, niezapomnianej, choć czasem trudnej, czasem złośliwej trasy.