Rajd 2011 Kazimierz-Sandomierz Dzień 5

Dzień 5 - 270 km
Tarnobrzeg zwiedzamy na szybko, tylko przy okazji, bo zatrzymaliśmy się na Rynku na śniadanie, spodobały mi się te plenerowe śniadanka 🙂 Przy okazji zwiedzamy neobarokowy zespół pałacowy dzikowski (Muzeum Historyczne Miasta Tarnobrzega, ul. Sandomierska).
A w pobliżu Rynku piękny kościół Wniebowzięcia Matki Bożej - Sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej w Tarnobrzegu z klasztorem Dominikanów (ul. Kościuszki). Na Rynku stoi ciekawa fontanna z głośnikami i muzyką 🙂
Baranów był punktem jak najbardziej zaplanowanym - piękny zamek koniecznie musieliśmy odwiedzić. Było tak wcześnie rano, że nawet jeszcze biletów nie sprzedawali, weszliśmy więc na teren parku. Mieliśmy szczęście, bo dziedziniec był już otwarty więc niepewnie weszliśmy zobaczyć zamek od środka. Piękne krużganki oczywiście od razu przypomniały Wawel. Bardzo ładna budowla. Na zewnątrz trwają jakieś prace i dobrze, bo otoczenie prezentowało się najsłabiej.
Kurozwęki to miejscowość z bogatą historią, prawa miejskie zyskała przed 1400 rokiem, niestety w 1870 roku utraciła je. Miasto na przestrzeni wieków było własnością Kurozwęckich, Lanckorońskich, Sołtyków i Popielów. Od XIV wieku istnieje tu zamek, który kilkakrotnie zmieniał i właścicieli i wygląd.
Pod koniec XX wieku pałac w Kurozwękach (zamek) powrócił do właścicieli – rodu Popielów herbu Sulima. Odremontowali oni pałac i dziś prezentuje się wyśmienicie, ponadto blasku nabrały zabudowania gospodarcze.
Pałac można zwiedzać z przewodnikiem, ale myśmy wykupili tylko bilet na zwiedzanie Mini Zoo z jedynym w Polsce stadem bizonów. Można też się zagubić w kukurydzianym labiryncie, który co roku ma inny wycięty wzór.
Szydłów - polskie Carcassonne, troszeczkę mnie zawiodło, nie dość że znów akurat remontowane, to mury owszem fajne, ale w środku miasteczko nie wywarło na mnie wrażenia, myślałam, że całe jest takie zabytkowe, a Rynek wydawał się całkiem zwyczajny. No za duże oczekiwania 🙂
Oczywiście przywitała nas Brama Krakowska, którą weszliśmy na teren Starego Miasta, chyba nie było to dozwolone, bo akurat spadł na nas mały "deszcz" kamyczków i wody (czyszczenie wieży), ale nikt wejścia nie bronił. Pochodzilismy chwilę i dalej. Przed nami ostatni punkt przed powrotem do domu.
W Jędrzejowie odwiedzamy Opactwo Cystersów z kościołem bł. Wincentego Kadłubka. Historia otacza nas z niewyobrażalną siłą. Klasztor założono około 1140, jako pierwsze opactwo w Polsce - filia burgundzkiego klasztoru Morimond. Kościół stanowi Sanktuarium bł. Wincentego Kadłubka, który zrezygnował z biskupstwa krakowskiego i osiadł w klasztorze w Jędrzejowie. Tutaj znajdują się jego relikwie, a ciało po beatyfikacji zostało przeniesione na Wawel. Nigdy nie został świętym, ale Cystersi uważali go za Świętego i do dziś czczą jego pamięć.
Koniec naszej wyprawy, wrażeń co niemiara, jednak zmęczenie daje o sobie znać, tęsknota za dziećmi również, więc nawet ciągnie nas do domu 🙂
Więcej moich zdjęć na fotoblogu