Diablak na koniec lata

Wędrówkę rozpoczynamy z przełęczy Lipnickiej ,choć bardziej znana jest nazwa Krowiarki, czerwonym szlakiem(Główny Szlak Beskidzki)przez las ,którym pniemy sie ku górze i to chyba najtrudniejszy odcinek naszej wycieczki a że poranek chłodny to jest okazja by sie dobrze rozgrzać. Wyruszyliśmy jeszcze przed 8 wiec kasa do Babiogórskiego Parku Narodowego była zamknieta. Po drodze mijaliśmy kilku turystów ,którzy pewnie byli oglądać świt na Babiej,podobno przezycie rewelacyjne,muszę kiedyś spróbować. Pierwszy przystanek robimy na Sokolicy 1367mnpm gdzie zachwycamy się widokiem i konsumujemy śniadanko. Tutaj kończy się już las i wchodzimy w kosodrzewiny które nie chronią nas tak dobrze przed wiatrem ,który tak jagby dopiero się rozkręcał. Na Kępie 1521mnpm było go już czuć znacznie mocniej ale od Wołowych Skał(Gówniak)1617mnpm az po sam szczyt Diablaka, to już nie wiało, to wręcz huragan, duło chyba ze 100 km/h,momentami trudno było utrzymać równowagę.Będąc na Babiej Górze1725mnpm obowiązkowo odwiedziliśmy kapliczkę ,która znajduje się przy żółtym szlaku(tzw Perć akademików),i dalej czerwonym szlakiem zmierzamy do Przełęczy Brona. Momentami na zejściu było groźnie z powodu wiatru,ale jakoś udało się nam dotoczyć do schroniska na Markowych Szczawinach. Czas mamy bardzo dobry więc spokojnie zajadamy się pomidorowa(polecam) i po posiłku w słoneczku delektuje się piwkiem.Pogoda wyśmienita więc nie chce się wracać ale niestety na nas już czas. Schodzimy nie tak jak większosc do Markowej ale czarnym szlakiem do Zawoi-Podryzowane,dłuższą ścieżką,która wiedzie przez las ale miejscami wyłania się za drzew przepiękny widok na Mosorny Groń na którym akurat dzisiaj odbywają się mistrzostwa Polski w zjeździe nas rowerach.Jest godzina 15 z hakiem więc powrót nie bedzie uciażliwy,gdyż o tej godzinie nie ma jeszcze korków na drodze.