Barania Góra

Nasze wędrowanie ( po raz kolejny wraz z żonką , która coraz bardziej się " wkręca" ) rozpoczynamy na Przełęczy Szarcula (759 mnpm),skąd czerwonym ( GSB ) udajemy się w kierunku pierwszego dzisiaj schroniska w Stecówce. Po zejściu z drogi na szlak okazuje się ,że większość turystów wędrujących przed nami postanowiło iść za drogą i szlak jest zupełnie nie przetarty. Z racji na wielkość naszej grupy i różne doświadczenie jej członków, decydujemy się na podobne rozwiązanie i wędrujemy drogą po której jak widać po wyściułce podąrzają nie raz kuligi. Na trasie podziwiamy piękną wychodnie skalną ,która ma nazwę związaną (o ile dobrze pamiętam) z jakąś Dorotką, którą napadli zbóje ( albo i nie ). Szybko docieramy do Stecówki gdzie mieliśmy zjeść sniadanko przy łyku świerzo parzonej kawy. Niestety pocałowaliśmy klamkę . Nici z kawy i z pieczątek w książeczce GOT PTT. Musieliśmy sie rozgościć pod wiatą i tu w lśniącym słoncu konsumować kanapki przy czym towarzyszyłnam miejscowy kotek. Swoją drogą to niewiem czy byliśmy za wczas ,czy może jakiś remont, gdyż szyldy nawet pościągane?
Posileni ruszamy w dalszą drogę i na rozwidleniu szlaków pod Pietraszonką zdejmujemy z siebie zbędną odzież. Mimo ,iż nie ma jakichś wielkich podejść,to słoneczko dogrzewa dość mocno.Szlak na tym odcinku nie sprawia wielu trudności. Widać ,że jest dość często uczęszczany( wczoraj szła tędy pewnie Gabrysia !!! pozdro!!! ).

Dchodzimy do Izby Leśnej która niestety też jest zamknieta ,ale w sezonie zimowym otwierają ją tylko " na telefon " dla grup zorganizowanych. My jakoś niewidzieliśmy potrzeby dzwonienia. Przed nami ukazuje sie schronisko na Przysłopie, a raczej betonowy moloch rodem z PRL-u. Idziemy tam z nadzieją ,że będzie można zjeść coś na ciepło i wypić coś na zimno (piwko) a widelce nie bedą przywiązane do stołu łańcuchami. Już z daleka z balkonu witają nas "zmęczeni " turyści, pytając czy szlak przetartry bo siedzą tu od listopada (hahaha). Oznajmiają nam równierz ,że aby się napić piwa musimy je mieć ze sobą bo oni wszystko wypili, a sądząc po ich głosie byłem w stanie w to uwierzyć. Może to byli wczorajsi rajdowcy z grupy Gabrysi? Nie wiem . Żaden nie zszedł do " stołówki ". W środku czeka nas kolejna niemiła niespodzianka. O ile na ciepło można było zjeść (dość smacznie nawet ), to "rajdowcy " z balkonu mieli rację - NIE MA PIWA- po prostu skandal. W ramach dogodzenia swojemu ciało razem z drugim Pawłem wyciągneliśmy po browarku przeznaczonym na szczyt. Przecież człowiek nie wielbłąd pić musi!
Po wyjściu ze "schroniska " i przejażdzce na skuterze ( bynajmniej nie śnieżnym ) ruszamy na szczyt ,który osiągamy dość szybko i dlatego na Baraniej Górze (1220mnpm) mamy możliwość dłuższej przerwy na podziwianie widoków z wieży i opalanie się ,jak kto woli. Na wieży wreczamy legitymację członkowską naszej nowej koleżance ( filmik do obejrzenia na FB) i po 30 minutach rozpoczynamy schodzenie.

Z Baraniej podążamy niebieskim w kierunku Kaskad Rodła i tu już szlak wygląda nieco gorzej.Po kilku przygodach z "wpadkami" docieramy jednak szczęśliwie do Wisły Czarne pomimo tego,że potok Biała Wisełka momętami płynoł dosłownie pod nami co widac w galeri. Jeszcze tylko zakup pamiątki dla córki i ruszamy w droge powrotną do domu.
Ps.; Wycieczkę dodałem na nowo ,gdyż było kilku "niecierpliwców". Staś wie o co chodzi!



Ps 2 .; Szkoda ,że nie spotkałem Gabrysi! Może innym razem.
Za tydzień Czarny Staw Gąsienicowy.
