Niedziela Palmowa w Tokarni

Ten wyjazd mimo,że 1 kwietnia ,nie okazał się żartem pryma -aprylisowym, choć pora wyjazdu jak na nas późna (8:30) , to i pogoda rano z nas zażartowała ( wstaję a tu śnieg!). Późny wyjaz wiązałsie z tym ,że msza na którą się wybieraliśmy rozpoczynała się o godzinie 11:00 ,wiec nie było potrzeby wczesnego wstawania.
Przed dotarciem na miejsce i po drobnych ,acz momentami mrożących krew w żyłach przygodach z busem ( letnie opony wymienione za wczas ),zatrzymujemy się w Łętowni i oglądamy zabytkowy kościół drewniany. Niestety trafiliśmy na mszę i nie było możliwości wejścia do środka ( tłok ) dlatego nie będę Go opisywał ( nie wiele Widziałem ).

Msza Święta w Tokarni połaczona z procesja w koło kościoła robi ogromne wrażenie. Tam wszystkie miejscowe rodziny ( i nie tylko miejscowe ) idą z okazałymi palmami własnego wykonania. Może nie są to palmy wielkosci tych które kiedyś widziałem w Lipnicy Murowanej ( choć kilka sporych równierz było ) ale na pewno było ich zdecydowanie więcej!
Odbywajacy się pod kościołem odpust ( stragany ) ,zmyliły moją czujność i byłem święcie przekonany ,iż dzieci pokupowały jakieś gwizdki i piszczałki. Dopiero gdy podeszliśmy za kościół w stronę plebani okazało się ,że spacerują tu przez nikogo nie pilnowane piękne pawie ozdobne. Udało Mi się podejść tylko do jednego ,ale niestety z zimna nie pokazał nam swojego ogona.

Teraz jak to pisałem w " szorcie ", nasza procesja (czyt. wędrówka ) udaje się czarnym w kierunku Urbaniej Góry (671mnpm), gdzie po drodze możemy podziwiać dzieło życia artysty ludowego Józefa Wrony. Zbocza góry stanowiły jego ojcowiznę i od 1982 rokurozbudowywuje on trasę Kalwari Tokarskiej o kolejne obiekty które sam projektuje i urządza w orginalny sposób. Oprócz licznych kapliczek znajdują się też tu stacje drogi krzyżowej z znajdującym się na szczycie krzyżem naturalnej wielkości . Żeby to wszystko zobaczeć, a warto, musielismy na chwilkę opuścić czarny szlak i aby się nie wracać nie znakowaną ścieżką wracamy na szlak i "procesja" zmierza na Zembalową( 859mnpm).
W trakcie naszej wędrówki pogoda żartowała z nas jak najlepszy kawalarz pierwszo kwietniowy. Już nie wiedzieliśmy co ubierać ,co ściągać . Dosłownie jak w przysłowiu - " kwiecień plecień ,co przeplata ,troche zimy troche lata ". Udaje się nam zdobyc górkę i dalej żółtym zmierzamy do busa czekającego na nas w Naprawie ( haha Bus czekający w Naprawie ma nas zabrać , dobre,nie). Po drodze jeszcze mała uroczystość - wręczenie legitymacji członkowskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego mojej żonce Marysi. Gratulacje i witamy w rodzinie.



Ps .; Z braku schronisk na trasie ,ciepły posiłek konsumujemy w Makowie Podchalańskim w pizzeri Milano. Oprócz pizzy można tu zjeść bardzo smaczne i nie drogie domowe obiady ( 14 zeta danie dnia ,zupa i drugie) ,gorąco polecam. no i oczywiscie , co sam sprawdziłem , piwo świerze !!!