Tyniec z Gregorianką

W niedzielę wybraliśmy się do Tyńca. Mieliśmy iść rano wcześnie na mszę i potem w trasę, ale jako, że pogoda średnio dopisała, pozmienialiśmy trochę plany i kolejność i zdecydowaliśmy się jednak na mszę późniejszą, z udziałem mnichów. Ciekawiło nas to.
No fajnie, bo to świetna sprawa. Trafilismy jeszcze dodatkowo na święcenia dwóch braci. Śpiewy gregoriańskie były cudne, w ogóle klimat tego miejsca super. Byliśmy kiedyś, ale wieczorem i wszystko było pozamykane, teraz wszystko co się dało zobaczyliśmy. Nawet ta paskudna pogoda niedzielna świetnie wpisała się w ten średniowieczny, ponury, tajemniczy klimat. Gdyby wystrój świątyni był mniej barokowy, a bardziej gotycki, możnaby pomysleć, że przenieśliśmy się do tamtych czasów.

Przez moment tylko zrobiło się weselej, gdy mała dziewczynka przez pół kościoła zawołała tacie, że chce siku 🙂
Na koniec odwiedziliśmy sklepik ze specjałami klasztornymi, by zakupić coś na pamiątkę, tym razem na pokrzepienie ciała, nie ducha🙂

Polecam odwiedziny Tyńca właśnie w niedzielę, podczas tej mszy - 10.30.