Beskid Sądecki - produkty regionalne

" Kwitnące jabłonie" w nazwie naszej wycieczki dotyczyły sadów znajdujących się w Łącku, które w czasie kwitnięcia wyglądają cudnie. Ze względu na dość późne przyjście wiosny nie mieliśmy okazji zobaczeć tego w pełnej krasie. Ale od początku.
Rozpoczynamy w Szczawnicy ,do której docieramy po 3h30m jadąc z bardzo bezpieczną prędkością ( od dziś zweryfikowałem swoje zdanie na temat bezpiecznej jazdy) .O godzinie ,o której wysiadliśmy z naszego arcy szybkiego pojazdu, powinniśmy być już w schro............... ale do rzeczy. Wysiadka i spacer górnym parkiem w kierunku muzeum i zaraz za nim skręt w lewo żółtym w kierunku Bryjarki (679mnpm).Warto zaznaczyć ,że hasło "Polska w budowie" ma swoje odzwierciedlenie w Szczawnicy - cała w remoncie (dolny park zamknięty). Dochodzimy do szczytu ( nie mylić ze szcytowaniem) i odbijamy ze szlaku w kierunku krzyża ,spod którego przy takiej pogodzie rozciera się piękny widok na Tatry i Pieniny. Po powrocie na szlak (tą samą trasą) ,widzimy Gorce z Lubaniem na czele. Docieramy w końcu do schroniska Pod Bereśnikiem i tu spotykamy naszego znajomego ,który wędrował nie jednokrotnie z nami i postanowił na nas poczekać ,by dalej z nami deptać. Jak to powiedział gospodarz schroniska " z Chrzanowa? - Czekamy tu na was godzinę" ( kosmiczny pojazd). Po spożyciu kawki ,szarlotki ,piwka i innych drobnych wynalazków ,ruszamy nadal żółtym,którego nie opuścimy do końca wyprawy,na Bereśnik (843mnpm) i dalej przez Dzwonkówkę (983 mnpm) na Błyszcz (945 mnpm). Tutaj robimy przerwę "obiadową" i udajemy się do Kaplicy Papieskiej na której odpoczywał jakiś gołąbek .Pewnie powrót z tzw. lotów.

W tym miejscu częśc grupy ,którą upał zmęczył bardziej odbija w lewo zielonum do Tylmanowej skąd busem dojedzie do Łącka. A my dalej szlakiem Papieskim przez Koziarz(942mnpm) i Cebulówkę (741mnpm) do przeprawy na Dunajcu. Na mojej mapie zaznaczona jest ona jako "prom" ,a tak naprawdę to flisacka tratwa przywiązana do stalowej linki rozpiętej po obu stronach rzeki ze sternikiem z długim kijem. Zawsze to jakas przygoda ,a ciekawostką jest to ,iż darmowa . Kapitan tego statku jest opłacany przez gminę.
Docieramy do Łącka,skąd po zakupieniu produktów regionalnych ( nie będę opisywał okoliczności zakupów z wiadomych powodów) ,udajemy się w podróż powrotną.
