Pilsko - Sopotnia Wielka
Niedziela, znajomi, autokar więc na przełęcz Glinne…granica ze Słowacją…byłe budynki graniczne. Zanim wyjdziemy na szlak to każdy zakłada ochraniacze, bo błoto będzie na pewno, a trasa daleka. Więc maszerujemy początkowo gęsiego ścieżka wąziutka, ale śliczna okryta suchym liściem, oj zaczynają się dosyć ostre podejścia i jak zawsze zostaję w tyle, no cóż lubię podchodzić wolno, podziwiać wszystko co napotykam na drodze, no i pstrykam, pstrykam.
Czym wyżej, to za nami rozciąga się wspaniały widok, oczywiście na majestatyczną Babią Górę i jak zawsze o tej porze roku wierzchołek chowa się w chmurach, również na ziemi coraz więcej oznak ostatnich opadów śniegu.
Ot, i widać jezioro Orawskie, a i mgiełki krążą wśród nas więc to już bliziutko do Góry Pięciu Kopców(1543), wiatr również daje znać o sobie, wieje mocno, ale widoki wspaniałe na Kamesznicę, Jeleśnię, Korbelów.
Szkoda, że widoczność jak na jesienne dni przystało… ale wioski w dole oświetlone słońcem, co wszystko z góry wyglądało przepięknie, wręcz bajkowo.
Jeszcze piętnaście minut i na szczycie Pilska oczywiście, który leży po stronie Słowackiej…a tam mgły…nic nie widać, więc parę fotek i w drogę powrotną bo zimno…wiatr hula lodowaty…
Zimno, więc szybkie zejście gdzie już po 30 minutach dochodzimy do schroniska na Hali Miziowej, a na szlaku błotko ślisko, ale nie zważając na te niedogodności wciąż podziwiamy wspaniałe widoki, a mnie to aż w dołku ściska jak widzę coś tak wspaniałego…szkoda, że nie umiem tego wszystkiego wyrazić w słowach.
W schronisku odpoczynek, posiłek, małe piwko, bo przecież czeka nas jeszcze 2,5 godz. spacerek do Sopotni Wielkiej nad największy wodospad w Beskidach po stronie Polskiej.
Południe już minęło, więc czas na dalsza wędrówkę, mijamy górę Gawory (1145), łąkę na Hali Malorka (1045), Halę Uszczawne, gdzie nawet rosły jeszcze grzybki, i znów ostro w dół, a pod nogami suche liście…uwielbiam takie szeleszczenie…a jeszcze piękne widoki…drzewa w barwie złota…a w oddali cały czas towarzyszy nam Babia.
Doszliśmy do przełęczy Przysłopy i tylko 30 min do Sopotni, gdzie na tym ostatnim odcinku drogi mijamy szałasy, bacówki i nawet nie wiadomo kiedy dochodzi do nas odgłos wodospadu. Słońce zachodzi więc foty nad wodospadem, podziwianie jego piękno i do autokaru…
Ciekawa, piękna wycieczka…