czerwonym szlakiem po Bieszczadach

Na czerwony szlak wychodzimy z Ustrzyk Górnych – małej wioski leżącej nad potokiem Wołosaty. Początkowo idziemy ubitą drogą, po pewnym czasie szlak odbija w prawo i przez ok. godzinę prowadzi nas coraz wyżej przez las porośnięty w znacznej części bukiem. Kiedy kończy się las oczom naszym ukazuje się wolna przestrzeń szumiąca wysokimi trawami, to właśnie połoniny. Wkrótce dochodzimy do dość stromego podejścia i po chwili maszerujemy po grzbiecie Szerokiego Wierchu. Z oddali ukazuje się Tarnica, która z każdą chwilą przybliża się do nas. Wreszcie dochodzimy do przełęczy pod Tarnicą tzw. Siodłem. Tu szlaki rozchodzą się na 3 części – na Tarnicę, do Wołowatego i na Bukowe Berdo. My po odpoczynku kierujemy się w kierunku krzyża na Tarnicy i po ok. 15 minutach zdobywamy najwyższy szczyt polskich Bieszczad. Tu oczywiście siedzimy chwile i wpatrujemy się w piękno tych gór. Następnie udajemy się w kierunku siodła i tam odbijamy w prawo na szlak który poprowadzi nas na Halicz. Schodzimy stromym podejściem i znajdujemy się w przełęczy goprowców. Widzimy tylko namiot, goprowcy przyjdą tu dopiero za miesiąc. Przed nami godzinne podejście na Halicz. Po drodze spotykamy kapliczkę na karłowatej sośnie zostawiamy tam kilka drobnych, aby jeszcze tu wrócić (a wrócimy jeszcze nie raz ). Po godzinie stoimy na szczycie trzeciej co do wielkości góry. Widoczność wspaniała oglądamy panoramy, odpoczywamy chwile i ruszamy dalej w kierunku Rozsypańca. Schodząc w dół po 20 minutach oczom naszym ukazują się licznie rozsypane skały, robimy kilka zdjęć i ruszamy dalej. Na granicy odpoczywamy w 2 państwach równocześnie i ruszmy zejściem w dół w kierunku Wołosatego. Zejście jest dość przykre- położony jakiś pseudo asfalt, w dodatku strasznie dziurawy i wyboisty. Gdy powoli zbliżamy się do Wołosatego znajdujemy co jakiś czas wygrzewające się żmije zygzakowate. Kolega Paweł na jedną prawie by wszedł. I tak dochodzimy do wsi Wołosate a stąd PKS-em dostajemy się do Ustrzyk. Łączny czas wędrówki to prawie 8 godzin, a dystans jaki wskazał nam krokomierz to niecałe 40 km.