Karpacz oraz dalsze i bliższe okolice

Wtorek
W końcu wyjazd.... ;-) Jak to dobrze, że doszedł do skutku, w maju 2 razy planowaliśmy gdzieś wyruszyć, lecz życie potoczyło się inaczej i musieliśmy odłożyć wyjazdy na inny termin. Jest czerwiec i jedziemy na zasłużony odpoczynek. Kierunek - Dolny Śląsk, a dokładnie Karpacz, tutaj mamy bazę wypadową. Droga z Łodzi do Wrocławia jest świetna i te km szybko pokonaliśmy, następnie Kąty Wrocławskie, Bolków, Janowice Wielkie i juz jesteśmy w Karpnikach by podziwiać zamek. Dla mnie ten zamek nie był nowością, gdyż w 2007r. zwiedzałem Rudawy Janowickie oraz ten zamek, dla mojej żony Lidii była to nowość. Zamek na przestrzeni tych kilku lat zmienił się diametralnie, kiedyś zaniedbany popadał w ruinę, teraz wygląda świetnie, teren wokół budowli jest czysty i zadbany, a w zamku jest hotel. Nacieszyliśmy oczy zamkiem i już pędzimy do Karpacza, teraz mały spacer, kąpiel i lulu, gdyż jutro nowy dzień i nowe wrażenia.

Środa

Od rana pogoda kiepska, ciężkie chmury nad Karpaczem, zero słońca. Jako, że nie ma co liczyć na wyjście w góry, jedziemy do m. in. Chełmska Śląskiego. Przejeżdżamy przez Kowary, miasteczko bardzo różni się od niedalekiego Karpacza, jest zaniedbane lecz ma swój urok. Moim zdaniem Kowary pod względem turystycznym są miejscem niedocenionym. Są tu szlaki prowadzące zarówno w Rudawy Janowickie jak i Karkonosze. Mijamy Przeł. Kowarską, Rozdroże Kowarskie i zjeżdżamy szosą w kierunku Lubawki. Zanim dojechaliśmy do Lubawki zatrzymaliśmy się u podnóża tamy na Jeziorze Bukówka. Jezioro nie jest zbyt duże, ale widok na Góry Krucze oraz część Karkonoszy jest niezły. Przejechaliśmy przez Lubawkę, Przeł. Ulanowicką i dojechaliśmy do Chełmska Śl. Przed II wojną światową było to miasteczko, po wojnie, po zmianach administracyjnych wieś. Zostawiliśmy samochód na rynku i skierowaliśmy się do Domów Tkaczy zwanych również Dwunastu Apostołów. Lidia była tutaj pierwszy raz, ja drugi (pierwszy w 2015r). Zespół drewnianych domków powstał w 1707r., do czasów dzisiejszych zostało ich 11. W jednym z domków znajduje się Lniana Chata Adama Antasa - człowiek dusza, jego opowieści dotyczące tego miejsca są przednie, a może rozmawiać dosłownie godzinami. Jego ciasto zwane Bombą Apostołów (receptura sprzed II wojny św.) jest pyszne i jeżeli będziecie w tamtych okolicach to tego miejsca nie możecie przegapić. Kolejnym miejscem do którego warto pojechać jest niedaleki Krzeszów z wielkim i pięknym Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. Jego wielkość i bogactwo zrobiło na Nas wrażenie, aczkolwiek brakuje tutaj kwiatów oraz drzew przy głównej aleji (200-letnie lipy zostałe wycięte). Byliśmy w tym miejscu rok wcześniej i drzewa były. Jedziemy dalej. Pogoda poprawiła się, chmury odeszły daleko daleko i nad naszymi głowami zaświeciło słońce. Przez Kamienną Górę pojechaliśmy do ruin zamku Niesytno lecz nie są one dostępne do zwiedzania, gdyż teren wokół zamku jest zamknięty ze względu na prace remontowe. Jest późne popołudnie, więc wracamy do Karpacza lecz po drodze zatrzymaliśmy się w Wojanowie oraz niedalekiej Łomnicy. Zarówno w jednej jak i drugiej miejscowości podziwiamy pałace, w Wojanowie jest większy, bardziej okazały choć uroku pałacu w Łomnicy nie można odmówić.



Czwartek
Pogoda za oknem piękna, słońce świeci, niebo czyste od chmur. Dzisiaj jedziemy m. in. do zamku Czocha przez Miłków, Szklarską Porębę, Rozdroże Izerskie, Świeradów Zdrój. Pierwszy raz w zamku byłem w grudniu 2010r., jednak nie zwiedziłem go, gdyż właśnie kręcono jakiś film. Teraz nie było żadnych przeszkód. Zamek leży nad Jeziorem Leśniańskim. Obejrzeliśmy komnaty, dziedzińce i powiem szczerze, że bardziej podoba nam się z zewnątrz niż wewnątrz. Z zewnątrz jest wielki i potężny lecz komnaty stosunkowo niewielkie. Kilka kilometrów od zamku jest Jezioro Złotnickie z zaporą na rzece Kwisa. Aby dojść do zapory trzeba przejść pod dwoma krótkimi tunelami. Nad drugim tunelem jest rzeźba lwa, zwrócona w kierunku pobliskiego wzniesienia. Czemu tutaj taka rzeźba i czemu akurat lew jest zwrócony w tę stronę? To podobno zagadka i lepiej zapytać o to Bogusława Wołoszańskiego. Naszym następnym "celem" jest Lubomierz, miasteczko znane ze scen filmu "Sami swoi", chcemy iść do muzeum związanego z tym filmem lecz niestety jest zamknięte. Nie udało się w Lubomierzu, więc jedziemy do Lwówka Śląskiego by zwiedzić browar. I tu znowu klops, muzeum zamknięte. Dzień powoli kończył się, trzeba wracać do Karpacza. Wracając, przejeżdżamy przez miejscowość Pławna, w której znajduje się Zamek Śląskich Legend (oczywiście juz nieczynne). To magiczne miejsce zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Jest tutaj m.in. i Napoleon i smok i Duch Gór. Po drugiej stronie szosy jest teatr lalek którego wejścia strzegą postacie rycerzy. Zdecydowanie warto zobaczyć te miejsca. Wróciliśmy do Karpacza, to był świetny dzień w którym duuużo zwiedziliśmy.


Najgorszy, pod wzgledem pogody dzień - cały dzień padał deszcz i nie byliśmy nigdzie.



Sobota
Pogoda poprawiła się na tyle, że zdecydowaliśmy się na wyjście w góry. Wjechaliśmy wyciągiem na Kopę i ruszyliśmy szlakiem w kierunku Równi pod Śnieżką. Na Śnieżkę nie wchodziliśmy, gdyż już tam byliśmy dwa razy. Szliśmy czerwonym szlakiem dochodząc do Kotła Małego i Wielkiego Stawu. Tutaj rozdzieliliśmy sie, Lidia skręciła na zielony szlak i udała się do Karpacza, natomiast ja, poprzez Mały Szyszak, Przeł. Karkonoską dotarłem do Przeł. Dołek. Pogoda nieprzyjemnie zmieniła się, nadciągnęły ciemne chmury z których podał deszcz. Całe szczęście że nie było burzy. Z upływem czasu deszcz przestał padać i znów wyszło słońce. Z przełęczy Dołek, niebieskim szlakiem dotarłem do Przesieki. Miałem szczęście, gdyż na przystanku MPK czekał autobus, więc po 20 minutach dotarłem do Jeleniej Góry, a stamtąd po 30 minutach jazdy znalazłem sie w Karpaczu.

Niedziela

Dzień wyjazdu, Karpacz pożegnał Nas ulewą. Wracamy przez Kowary, Lubawkę, Chełmsko Śl., Mieroszów (tutaj się wypogodziło). Dojechaliśmy do Sokołowska, zwanego też "Śląskim Davos", to dawne uzdrowisko mające swoją świetność dawno dawno temu. Miejscowość jest ładnie położona i ma duże walory turystyczne choć moim zdaniem nie do końca wykorzystane. Tutaj powstał pierwszy na świecie ośrodek leczenia gruźlicy (obecnie ruiny), tutaj też przez 9 lat mieszkał K. Kieślowski, tutaj można zobaczyć cerkiew prawosławną. Dla miłośników górskich wycieczek też coś się znajdzie - spora liczba szlaków prowadzących do ruin zamków Rogowiec, Radosno, do schr. Andrzejówka, czy na szczyt Waligóry (najwyższy szczyt Gór Kamiennych) lub na Stożek Wielki. Jest coś i dla pasjonatów kina, co roku odbywa się festiwal filmowy. Moim zdaniem miejscowość jest niedoceniona turystycznie, a szkoda. Wyjechaliśmy z Sokołowska i kierujemy się na Ludwikowice Kłodzkie by zobaczyć Muchołapkę, budowlę niewiadomego przeznaczenia zbudowaną prze Niemców w czasie ostatniej wojny. Co to miało być? Nikt chyba nie wie, nie ma żadnych dokumentów na temat przeznaczenia tej budowli, jednak chodzą słuchy, że to miał być element cudownej broni Adolfa Hitlera. Zostały domysły i aura tajemniczości, w końcu jesteśmy w Górach Sowich, a tu tajemnica goni tajemnicę. Podziemia pod Muchołapką są malutkie w porównaniu do podziemi np. w Osówce lub Włodarzu lub Rzeczce. Nad podziemiami widoczne są resztki budynków, nad nimi las. Przewodnik powiedział, że w tym lesie można natknąć się na miny, bomby, gdzieś też jest składowana broń chemiczna i gdyby zaczął się palić, Straż Pożarna ma zakaz gaszenia. Ciekawe, co? Z Muchołapki pojechaliśmy na Przełęcz Jugowską, a stamtąd poprzez Pieszyce, Dzierżoniów do Kąt Wrocławskich i prosto do Łodzi
Wyjazd udał się, sporo widzieliśmy, sporo zwiedziliśmy i zapewne nie raz na Dolny Śląsk wrócimy. To są bardzo ciekawe tereny, które warto poznać



