Ujazd-Opatów-Ćmielów

Pierwszy dzień mojej tegorocznej majówki rozpoczęłam od wizyty w ruinach Zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Już z daleka dostrzegłam umieszczone po obu stronach bramy wjazdowej ogromne płaskorzeźby krzyża i herbu Osollińskich - Topora. Właśnie jeden z członków wyśmienitego polskiego rodu – Krzysztof Osolliński, wojewoda sandomierski, brat kanclerza wielkiego koronnego Jerzego Ossolińskiego, zainicjował powstanie rzeczonego Zamku. Zamek będący wyrazem wizji, ambicji i majętności jego fundatora budowany był przez kilkanaście lat (1632-1644). Niestety prezentował się w całej okazałości dosyć krótko, gdyż już podczas potopu szwedzkiego został doszczętnie zniszczony, a kolejnych właścicieli nie było stać na odtworzenie rezydencji takich rozmiarów i z takim przepychem urządzonej. Nie bez powodów o Zamku mówiło się, że jest największym w Europie północnej aż do czasów powstania francuskiego Wersalu. O bogactwie Zamku w czasach jego świetności świadczą choćby zapisy, które wspominają o szklanym stropie nad gabinetem w wieży, będącym jednocześnie dnem olbrzymiego akwarium i o stajniach z marmurowymi żłobami oraz kryształowymi lustrami. Obecnie gdy nie możemy podziwiać zamkowych wnętrz uwagę przykuwają w pierwszej kolejności, poza wspomnianą na bramie symboliką, parametry samej budowli odpowiadające liczbom związanym z kalendarzem, i tak mamy cztery wieże – tak jak kwartały, sal tyle ile miesięcy, liczba pokoi odpowiada liczbie tygodni w roku, a 365 okien symbolizuje dni roku. Powyższe założenia architektoniczne były rezultatem zamiłowania fundatora zamku do astrologii i magii.
Z racji tego, że Krzyżtopór odwiedziłam podczas imprezy plenerowej w trakcie której prezentowało się Bractwo Rycerskie Miasta Nowa Dęba, miałam okazję obejrzeć również m.in. pokaz żonglerki chorągwiami oraz musztry halabardników, pokazy artyleryjskie, warsztaty tańca dworskiego, pokazy salwy z muszkietów. Impreza cieszyła się dużym zainteresowaniem i odbywała się na zamkowym dziedzińcu, przez co zrobienie jakiegokolwiek zdjęcia bez kilkunastu osób w tle było w zasadzie niemożliwe. Dużo lepiej, moim zdaniem, rozwiązano to w Janowcu, który odwiedziłam kolejnego dnia (relacja również na Polskich Szlakach), gdzie rekonstrukcje i pokazy historyczne odbywały się w dużej mierze przed Zamkiem. Dzięki temu zwiedzanie samego Zamku było bardziej komfortowe. Trudno porównywać obydwa Zamki, ten w Ujeździe oczywiście przyćmiewał w swoich czasach pod wieloma względami ten janowiecki, ale biorąc pod uwagę położenie Zamku w Janowcu, przepiękne widoki roztaczające się z nadwislańskiej skarpy na której leży oraz okolicę w postaci starego parku, ścieżek spacerowych prowadzących w kierunku Kazimierza Dolnego, mogę stwierdzić, że jednak impreza majówkowa w Janowcu nieco bardziej przypadła mi do gustu … może również z uwagi na zapewnienie większej kameralności (dzięki pomyślunkowi organizatorów mimo, że turystów było sporo nie odczuwało się tego tak bardzo jak w Ujeździe).

Kolejną atrakcją przewidzianą tego dnia była wizyta w Żywym Muzeum Porcelany w Ćmielowie. Zmierzając w tamtym kierunku, po drodze zatrzymałam się jeszcze w Opatowie, położonym w odległości 16 km od Ujazdu, by zobaczyć jego historyczne centrum, a mianowicie Bramę Warszawską, rynek, podziemną trasę turystyczną oraz kolegiatę św. Marcina. Ostatecznie z uwagi na towarzysza mojej podróży z przejścia podziemiami zrezygnowałam, poprzestając na realizacji pozostałych planów. Jeśli macie w planach odwiedzić kiedyś to miasteczko to zachęcam do obejrzenia kolegiaty św. Marcina nie tylko z zewnątrz, ale również wstąpienia do jej wnętrza. W środku znajduje się Lament Opatowski, zabytek sztuki sepulkralnej, który należy do najcenniejszych dzieł renesansu włoskiego poza Italią. Pochodzący z ok. 1540 r. renesansowy nagrobek właściciela miasta Krzysztofa Szydłowickiego wykonany przez włoskich mistrzów przedstawia rozpacz 41 przedstawicieli wszystkich stanów po śmierci kanclerza. Ponieważ jestem wielkim łasuchem to dodam jeszcze, że właśnie w Opatowie produkowane są znane wszystkim dobrze z dzieciństwa cukierki Krówki. Słynne Opatowskie Krówki mają już 37 lat – produkowane są w Opatowie od 1980 r. Miałam wielką ochotę zawitać do Spółdzielni Mleczarskiej gdzie są ręcznie wyrabiane, ale że to była niedziela to musiałam się obejść smakiem.
Z Opatowa ruszyłam już prosto do Ćmielowa gdzie zapoznałam się z procesem produkcji porcelany. Muzeum pokazuje każdy etap tworzenia tych delikatnych wyrobów, zarówno w formie poszczególnych stanowisk, prezentujących poszczególne etapy, ale także za pomocą multimedialnej prezentacji, odbywającej się – co ciekawe – we wnętrzu oryginalnego, jedynego w 100% zachowanego i największego w naszej części Europy pieca do wypału porcelany. Można podziwiać także zarówno dawną, jak i współczesną ćmielowską kolekcję porcelanowych cudeniek. Podczas pobytu w muzeum dowiedziałam się m.in. jak odróżnić prawdziwą porcelanę od wyrobów porcelanopodobnych. Okazuje się, że tylko prawdziwa porcelana przepuszcza światło. Dodam jeszcze, że istnieje możliwość uczestniczenia w warsztatach ceramicznych z lepieniem róży, malowania filiżanek czy figurek oraz zakupienia ćmielowskiej porcelany w przylegającym do muzeum sklepiku firmowym.

Reasumując, udany, pełen atrakcji dzień, w 100% polecam przebytą trasę.