Włochy 28.04. - 05.05.2011

&
ZWIEDZANIE WŁOCH
Parafia NMP Nieustającej Pomocy w Kozińcach zorganizowała w dniach 28.04 - 05.05.2011 pielgrzymkę do Włoch w związku z beatyfikacją naszego rodaka Jana Pawła II .
Zapewniono autokar klasy Lux (barek, toaleta, video).
Nocowaliśmy :
* W AUTOBUSIE ( noc z 28 na 29 kwietnia oraz w drodze powrotnej noc z 4 na 5 maja )
* na KEMPINGU SERENISSIMA na obrzeżach Wenecji ( noc z 29 na 30 kwietnia oraz noc z 3 na 4 maja )
http://www.camping.it/english/veneto/serenissima/
* w zamku w Gavignano ( noce od 30 kwietnia do 2 maja )
W cenie zapewniono : przejazd, noclegi, wyżywienie,
ubezpieczenie, bilety komunikacji miejskiej w Rzymie , Zwiedzanie Watykanu wraz z muzeami .
TERMIN : 28 kwietnia - 05 maja 2011 .
DZIEŃ 1 ( CZWARTEK 28.04.2011 )
O godzinie 19 wystartowaliśmy z naszej parafii w kierunku Włoch . Cały bus ludzi , ale większość to ludzie starsi , a jeśli młodzież to raczej w wieku 14 - 16 lat . Jest mi trochę nudno ponieważ nie ma rówieśników . Siedzę z siostrą , która na szczęście wypełnia mi czas . Hmmmmm.......... Tak sobie myślę jak sobie poradzę w nocy ponieważ mimo , że czuję się delikatnie śpiący po dzisiejszej pracy to dobrze wiem , że nie umiem spać w autobusach , a czeka mnie około 24 godzinna podróż . Jedziemy w stronę stolicy . Pierwsze kilometry za Białymstokiem są raczej ubogie w widoki chyba , że ktoś lubi patrzeć na ciągnące sie kilometrami remonty :p , Czekam , aż będę w okolicach Zambrowa . Wtedy będę wiedzieć , że jestem w 1/3 drogi do Warszawy . ............................................ Około 21.30 wreszcie dojeżdżamy do Warszawy . Miasto wciąż tętni życiem nawet da się zauważyc korki na ulicach 🙂 .Za stolica planowany jest krótki postój około 10 min ........Uff 22 wreszcie postój przy Mc Donaldzie czas rozprostowac kości i do WC , ale ogromna kolejka ludzi za naszego autobusu ( dlaczego im wszystkim zachciało się w tym samym momencie co mi :P ) i decyduję się na zakup shake 'a .Potem idę w kierunku cpn-u kupić torbę , aby móc nie zaśmiecać zbędnie autobusu . Przecież w końcu będę musiał nim wracac :p . Wsiadam i .........pierwsza myśl ..... Shit jak tutaj ciasno :/ , ale jakoś przeżyje i siadam na swoje miejsce . Wyjeżdżamy na drogę na początku do Wrocka , choc i tak wiedziałem , że potem zmienimy ansz kurs na Cieszyn . Jedziemy autokarem oglądając film " Zmierzch " . Próbuję zasnąć , aczkolwiek niewygodnie mi tam . Potem zgodnie z wcześniejszymy przewidywaniami kierujemy się w kierunku Cieszyna choc teraz kierunkowskazy pokazają , aby jechac na Katowice . Myślę sobie kurczę główne drogi a tak trzesie , że szok , ale cóż taka polska rzeczywistośc :p , albo dziury albo remonty :P .
Dzień 2 Piątek ( 29.04.2011)
.......... Jedziemy , jedziemy zostało około 20 km do Cieszyna . Pierwsza myśł o Cieszynku to EWA FARNA . Jesteśmy w Jasiennicy . Ludzie zamieniają ostanie złotówki an euro i za chwilę nastąpi pożegnanie z Polska i po 9 godzinach jazdy Witamy w .....................................
CZECHACH !!!!!!!!!!!!!!!
Pierwszy raz tutaj jestem . Jest 4 nad ranem jest jeszcze ciemno , ale już od razu różnicę w podróżowaniu są widoczne . Jedzie się autokarem o wiele spokojniej 🙂 .Po jakimś czasie docieramy do miasta Brno przejeżdżamy jak zwykle obwodnicami , więc nawet nie mam okazji podziwiać tego miasta . Jadąc dalej ( 80 procent drogi jaką przebyliśmy w Czechach to była autostrada , bądz droga szybkiego ruchu . 20 procent to jakieś podrzędniejsze drogi ). Jedziemy , jedziemy i nagle orientuje się , ze widzę już kierunkowskazy na Austrie . Szybko . Pomyślałem 🙂 .Zbliżamy się nieuchronnie do granicy austriackiej jest już widno także moge podziwiać widoki i są to zamki w oddali jeden piękniejszy zapewne od drugiego 😉 , ale nie ejst dane mi je zwiedzić. Może kiedys - pomyślałem .
AUSTRIA !!!!!!!!!!!
Tuż po przekroczeniu granicy był postój , wiec to była okazja dla zrobienia sobie zdjęć na austriackeij ziemi :p . Wolałbym , aby to było np w Wiedniu no , ale trzeba cieszyć się z tego co mam ( w końcu i tak prędzej czy pozniej do Wiednia pojadę 🙂 ) Po krótkim postoju ruszylismy w głąb Austrii po drodze mijając małe miasteczka . Jednym z nich było POYSDORF
http://www.poysdorf.at/d/default.asp
Winne miasteczko - pomyślałem ..Starałem się zrobić kilka zdjęć . Były one różnej jakości . Na jednym ze zdjęc stały butelki wina pod drzwiami . Czyżby to było jakies centrum kultury 🙂 ?( coś w stylu scen pod sklepem w serialu " Ranczo " ) W dodatku starałem się skupić na innych zdjęciach . np .pomnikom . W Austrii i wcześniej Czechach juz trochę spałem po jakiejś 1 godzince , co jest wynikiem niezłym zważywszy na fakt , że nie sypiam zbyt dobrze w autobusach . Jedziemy dalej , planowany był krótki postój . Po drodze usłyszałem , że bedziemy ejchać przez Wiedeń . Ucieszyłem się mając możliwośc pobytu w kolejnej europejskiej stolicy . Szkoda , że jechaliśmy tylko przez obrzeża dlatego nie było prawie nic do sfotogrofowania w dodatku był nawet spory ruch i ciężko było zrobić zdjęcie bez udziału austriackich samochodów . Jednak mimo tych przeciwności sfotografowałem Dunaj , oraz widziałem stadion Ernsta Happela . Do tego czasu pogoda była nam dość łaskawa . w Polsce bez deszczu , w Czechach także tylko trochę za Brnem popadało , aczkolwiek niedużo . Za to około 50 km za Wiedniem rozpadąło się , a ja poszedłem na jakiś czas spać . Obudziłem się kiedy powoli zaczyanły się Alpy Austriackie .
Widok ? Mimo , że to nie była zima CUDOWNY !!!! . Niew byłem nigdy w górach a tutaj największy masyw górski w Europie 🙂 . Starałem się robić dużo zdjęć ponieważ widoki są cudowne .....Mija czas . Powoli zaczynają się tunele górskie to znak , że wkrótcę będziemy we Włoszech . to nie tylko pizza jest jednym ze znaków rozpoznawczych tego kraju , ale np. tunele górskie to tez cos co bedzie mi sie kojarzyło z tym krajem 🙂 .
WŁOCHY 🙂 !!!!!!!!!!!
Zaczęło się od tunelu , a za nim roztaczał się przepiękny widok na alpy , ale tym razem włoskie . Wjechaliśmy na autostradę i jechaliśmy w kierunku UDINE . Zahaczyliśmy jak zwykle tylko o obrzeża . Widziałem drogowskazy na stadion Frulli . zrobiłem zdjęcie na stacji benzyniowej w UDINE :P . No co byłem w UDINE hehe :p :p .
Potem kierowaliśmy się w kierunku Treviso i Wenecji .Po drodze mijaliśmy bardzo duzo różnorakich rond . Bywały ogromne , a często na środku ronda wystepują fontanny . Kierujemy się do kempingu Serisinmma pod Wenecja , a właściwie na jej obrzeżach na nocleg . Po drodze niestety kierowca myli zjazd z autostrady i mudimy zawracać .Po pewnym czasie dopiero docieramy na miejsce .Uff nareszcie pomyślałem i z drugiej strony trzeba było wypakowywać bagaże . Po kwaterunku poszedłem wraz z siostrą zwiedzać najbliższe okolice . Porobiłem pare fotek i wróciłem do kempingu .Był tam sklep , więc kupiłem pocztówki oraz książkę o Wenecji . Na początku chciłem kupic w jezyku angielskim , ale zorientowałem się , że jest wersja PL . W pobliżu stały rowery do wypożyczenia i chciałem to uczynić na 1 godzinę , ale miła kobieta odpowiedziała mi po angielsku , że rowery wypożyczane są tylko na weekend bądź na cały tydzień . Niezwykłe , ale pomyślałem ok..Wróciłem do swojego pokoju i zacząłem czytac . Nagle słyszę pukanie i myśle sobie kto mi przeszkadza . Otwieram i dostaje zaproszenie na wyjście na dwór . Nie zastanawiałem się długo rzuciłem książkę w kąt i wyszedłem .Poczytam potem tak sobie pomyślałem . Spacerując po kempingu rozmawiam z ludzmi i słyszę , że niektórzy mieli problemy z dodzwonieniem się do bliskich ( o dziwo wszyscy mieli w playu …Cieszę się , że mam w swojej innej sieci i w ogóle nie miałem żadnego problemu z dodzwonieniem się do kogo chciałem ) , ale gadamy , gadamy o tym i o tym i zaczyna robić się pozno , a jutro czeka nas długa podróż w kierunku Rzymu , a wyjeżdżamy około 7.00 .
DZIEŃ 3 ( SOBOTA 30.04.2011 )
Budze się około 5.30 wychodzę ze swojego baraku .
Na dworze Kosta ..AAAAAAa….. , ale przyzwyczajam się do tego szybko .Nie bacząc na to ide pod prysznic . Gdy po pewnym czasie wracam gonie sis , aby ruszała się szybciej ponieważ niedługo wyjeżdżamy . Sprawdzamy czy wszystko zabraliśmy i w drogę . Czeka nas długa droga . Ciekaw jestem jak wygląda ten zamek , ale wpierw jedziemy do Porcii gdzie oczekuje na nas kolega księdza , który jest tam kimś w rodzaju kościelnego . W wąskich włoskich uliczkach autobus ma spore kłopoty z poruszaniem się nie mówiąc już o parkowaniu , ale udaje się . Idziemy do kościoła Tam jesteśmy przyjmowani bardzo serdecznie . Zostaje odprawiona msza i po niej mielismy trochę czasu an WC lub porobienie zdjęc . Wybrałem tą drugą opcję . ponieważ nie odczuwałem potrzeby załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych xd . Po sesji czas jechać w kierunku Gavignano do zamku . Wyjeżdzamy z Porcii i kierujemy się w strone tzw Autostrady Słońca .
Jadąc ta długą autostradą ciągnącą się prawie od północy kraju aż po południe objeżdżamy tym razem Florencję ( znów obrzeża ehhh …. :/ ). Jakieś 100 km od miejsca docelowego zatrzymuemjmy się na stacji benzynowej . Oczywiście większość ludzi kieruje się do WC , a ja ide coś kupić . Kupuje sobie gumy do żucia oraz baterie .. No i zaczyna się ……………
Gumy i baterie kosztowały 9 euro , ja daje 20 i facet wydaje mi 1 euro zamiast 11 . Na początku nie zauważyłem w tym żadnego podstępu ( może dlatego , że w Polsce raczej nie spotykam się z nieprawidłowym wydaniem reszty bądź płacę kartą 😉 ) . wyszedłem , jednak potem zdałem sobie sprawe , że kolo pomylił się na moja niekorzyśc , aż o 10 euro .Wracam szybko i tłumacze po angielsku , że nastapiła pomyłka , ale on widocznie nie znał bądź nie chciał znać angielskiego . Poszedłem szukac pomocy u księdza ponieważ znał włoski i mógł szybko wyjaśnić tą sprawę . Udało się J . Kasjer niechętnie , ale oddał pozostałe 10 euro , a ja od tej pory byłem ostrożniejszy . Pojechaliśmy dalej . Po około 1 godzinie dojeżdżamy do colleferro gdzie na środku ronda stała olbrzymia rakieta . Powoli zaczynamy zblizać się na górę gdzie leży Gavignano ( 450 m.n.p.m. )
. Na nieszczęście zaczyna padać deszcz kierujemy się ku górze . Młodsi pielgrzymkowicze zaczynają drzeć się tak dla jaj , ale ja będąc kierowcą wiem jakie to potrafi być irytujące . Kierowca chyba słyszął moje myśli ponioewaz zwrocił się do nich , aby przestali ponieważ resztę drogi Pojda na piechotę .cisniemy się wśród wąskich uliczek ( we Włoszech rozumiem , że skutery sa dobrym środkiem lokomocji i po to zapewne zostały skonstruowane J , ale w Polsce mam swoją inna opinie na temat użytkowników skuterów . ) Po nawrotach wreszcie stop , ale leje tak sobie myslę i jeszcze te ciężkie torby oraz fakt , że dopiero w górze widze zamek nie napawa mnie optymizmem co do dalszej wedrówki . No i zaczyna się idziemy po tych wąskich uliczkach coraz dłużej i dłużej . Deszcz oraz ta ciężka torba coraz bardziej daja o sobie znać . Kilka osób w tym ja straciliśmy kontakt wzrokowy z księdzem . I głowimy się gdzie oni mogli pójść . Po drodze jeszcze jedna z moich toreb uległa uszkodzeniu i byłem tym faktem coraz bardziej zirytowany , że wszystko mi się sypie , jestem przemoknięty , jest mi zimno i nie ma noclegu . Ktos poszedł szukać reszty . Po chwili wraca z radosną nowina , że wie gdzie iść . Ucieszyłem się ogromnie J i wszyscy poszli za ta osoba . Nareszcie zamek J Ksiądz rodzaje klucze i informuje wszystkich ze o 18 jest msza w pobliskim kosciele a potem jedziemy do Rzymu na całonocne czuwanie i aby zając sobie miejsca podczas jutrzejszej beatyfikacji . Dobiega godzina 17.40 ksiądz rezygnuje jednak z czuwania ponieważ deszcz nie przestaje padać . Tak więc idziemy na mszę a potem na obiadokolację do pobliskiej restauracji . Po mszy spotykamy się z grupa księdza Tomasza zamieniamy kilka słów i nasza grupa idzie na obiadokolacje a oni w nieznanym kierunku :p. ……
Obiadokolacja coż przy rozmowach i muzyce dostaliśmy przystawki : wedlina , oliwki , chleb dwa rodzaje past : jedna czerwona bardzo ostra i zielona łagodna . Trafiłem na ostra J i szybko popiłem to woda . Potem było włoskie jedzenie ( co by innego makaron :p ) potem schabowy :p heh możnaby to tak nazać ponieważ w niczym nie przypominał schabowych jadanych w PL , a na końcu brzoskwinie jako deser. Po jedzeniu wróciliśmy do zamku , a le po drodze wstąpiłem jeszcze do pobliskiego baru i kupiłem winko do spróbowania oraz piwo . Tak tez uczynili niektórzy i z ekwipunkiem poszliśmy do jednego z ppokojów . Popiliśmy pogadaliśmy i powracaliśmy do pokoi. Mieszkałem z sis poza tym był taki chłopak oraz jego babcia . On trochę dostał burę za palenie , a ja sobie poszedłem spać ponieważ wiedziałem , że jutro WIELKI DZIEŃ BEATYFIKACJA .
DZIEŃ 4 ( NIEDZIELA 01.05.2011 )
Pobudka było wcześnie rano o 4.30 , aby jak najszybciej pojechać do Rzymu . o 5.30 wszyscy byliśmy już w autokarze by udać się do Colleferro , a stamtąd na pociąg do wiecznego Miasta . Poczekalismy troszeczkę na pociąg był 10 minut opóźniony , jechał około 40 minut i byliśmy w Rzymie około 7 . Witamy w Rzymie . Od razu co rzuca się w oczy to to , że wszyscy tam gdzies się spieszą . mowią tak o Warszawie , ale tam to jest to o wiele szybciej .Idziemy na autobus odjeżdżający spod dworca ( ponieważ metro w tym dniu nie kursowało ) i wsiadamy w jeden ze specjalnie przygotowanych autobusów . Każdy coś tam po włosku nawija nie spieszyc się powoli powoli ostrożnie itp. Itd. , ale to się dzieje tak wszystko szybko . I wsiadamy , jedziemy staram się fotografować co się da . Nie minelo 5 minut i już trzeba wysiadać . reszte drogi około 1 km trzeba przejść piechota by choć zbliżyć się do bazyliki co wcale nie jest takim latwym zadaniem zwazywszy że tutaj jest BAAAAAAAAAAARDZO DUŻO ludzi . wiele narodowości , wiele ras , ale jest ktos kto laczy tych wszystkich ludzi to JP II !!!!!! . Idziemy , staramy się trzymać razem . Mówie do siostry , aby mnie się pilnowała ponieważ łatwo można się zgubic . Slucha się bo jest madras dziewczyna i wie , że może być Duzy problem jeżeli się zgubi . Po jakims czasie w coraz większym scisku pro obujemy się dostac na plac . Jednak w tynm momencie już uznalem ze to bez sensu ponieważ ludzi jest multum i bardzxiej wycofywaja się z placu niż zbliżają się w tym kierunku . Nagle ksiądz mowi wszyscy stop . Mysle o co kaman a tu się okazuje , że jedna babka z naszej grupy się zgubiła tzn my myśleliśmy , ze się zgubiła , a ona tak bez niczyjej wiedzy poszla sobie z grupą z Sokółki . Myslalem , że ją osobiście zastrzele jak przyszła , ale ksiądz ma naprawde łaskę od Pana , że jest cierpliwy . Pogoda jest przecudna ,a Polsce w tym czasie załamanie pogody . Po pewnym czasie widzac bezcelowość krecenia się w kółku siadam tak ajk wiele osob na ulicy . widzę tylko skrawek telebimu , ale cóż ……
Msza trwa jakies już ze 3 godziny a ja odczuwam potrzebę i chce wyrzucic smieci , ale to co mnie zaskoczyło we Włoszech to to czy SA tutaj wogole kosze na śmieci :p bo jakos jest ich zdecydowanie mniej niż w PL . Szukam , szukam jakiejs toalety , ale nie mogę znaleźć rozdaja pomarancze jabłka , ale nie szukam tego . Poza tym szukam kosza bym mógł wyrzucić smieci jednakze znudzilo mi się szukanie i po prostu kładę moje śmiecie na blat i dalej ide szukac WC , ale wciąż nie mogę znaleźć . Wpadam na pomysł , aby pojsc do pizzerii i tam . Wszedłem i co się okazało . Musiałem czekac ponad godzine na 15 sekundową ulge J . Wracam na końcówkę beatyfikacji , za chwile się konczy i ksiądz już powoli zbiera ludzi . Lepiej żeby wszyscy się porozchodzili i wtedy ocenimy czy SA szanse , aby wejsc do bazyliki . /W tym czasie gdy wielu ludzi się rozchodzi .
W tym czasie gdy wielu ludzi się rozchodzi nasza grupa jest skupiona w jednym miejscu , ale powoli zaczynamy oddalać się od siebie jedni idą do WC inni Ida kupować pamiątki ( w tym ja ) . Wchodze do sklepiku i zaczynam . Najpierw oglądam pocztówki i kupuję sobie kilka . Potem dołaczam się do grupy . Po pewnym czasie widzę chłopaków którzy sprzedają parasole , aczkolwiek mało kto z naszej grupy jest zainteresowany kupnem . moja uwagę przyciągnął inny sprzedawca , zajmujacy się pocztówkami . Sprzedawał 20 pocztówek za jedyne 1 Euro . Jako , że jestem ich kolekcjonerem to oczywiście nie przegapie takiej szansy J . Po jakimś czasie gdy już wszyscy kupili co trzeba kierujemy się powoli w kierunku bazyliki . Mimo , że tłum się zmniejszył to wciąż pozostawał niewyobrażalny . Cieżko było się poruszać po placu sw.Piotra , ale jakoś się udało powoli docierać do celu . W tym tłumie oddzieliłem się od grupy i trafiłem do grupy hiszpańskiej . Przy wejściu stały bramki gdzie pracownicy sprawdzali ludzi pod kątem zagrożenia antyterrorystycznego . Nagle dotarło do mnie , że mam nóż w plecaku , którego używałem do obierania owoców . Pomyslałem sobie no super zaraz będzie akcja :p . Podchodzę pod bramkę i oddaje plecak . Uff, poszło spokojnie . Wszystko było dobrze J , choć tak zastanawiałem się skoro wszedłem z nożem to czy oni cokolwiek sprawdzają ???????? Po pewnym czasie wchodze do wnętrza bazyliki . Robie sobie kilkanaście zdjęć , ale po pewnym czasie orientuję się , że zgubiła mi się siostra ponieważ nie posłuchała się mnie , aby chwilę poczekać . Szukam , szukma jej chyba z 15 minut dlatego nie skupiłem się wogóle na zwiedzaniu . Wychodząc z bazyliki patrzę jest J . Ulga to było pierwsze odczucie , ale potem skrzyczałem nia ponieważ nie posłuchała się mnie . Wytłumaczyłem jej , że chyba nie zdawała sobie sprawy zgubienia się w tak wielkim miescie i to w dodatku w obcym kraju . Potem dochodzimy do poczty watykańskiej i niektórzy próbuja wysłać pocztówki . Rezygnuję z podobnego pomysłu widząc jaka kolejka . Mija 30 minut zaczymay się zbierać w kierunku dworca Termini . Jednak jak okazuje się droga będzie daleka ponieważ będziemy iśc pieszo , z powodu tego , ze metro w tym dniu nie kursuje oraz autobusy powrotne miały być , aczkolwiek ich nie było . Spacerując ulicami Rzymu widzimy sporo zabytków przepięknych uliczek i wiele podobnych pieknych obiektów . zachodzimy na lody podobno najlepsze w całym Rzymie . Potem już idziemy dalej w kierunku dworca . Po pewnym czasie wreszcie widzimy dworzec Termini .
Do pociągu pozostało 20 minut . Stojąc na peronie ksiądz mówi , że dzisiaj to był przedsmak chodzenia jutrzejszego i jeżeli ktoś nie da rady to może lepiej niech pozostanie w zamku w Gavignano . Podróż trwała około 40 minut . W pociągu schola zaczyna spiewą na co niektórzy Włosi chyba złośliwie uśmiechali się pod nosem . Nie rozumiem dlaczego . Ja czytałem książkę o Rzymie . Dojechalismy do Colleferro gdzie czekał na nas autobus , który zawiezie nas na kolację oraz do zamku . Kolacja wyglądała podobnie tak jak wczoraj . Potem także poszedłem skosztować alkoholi w pobliskim barze i wróciłem z winami do zamku . Poszliśmy do jednego z pokoi i tak jak wczoraj wypiliśmy sobie troche jednoczesnie grając w karty . Jutro wyjeżdżamy o 7 w kierunku Rzymu . uff to był męczący dzień , ale już skończył się .
DZIEŃ 5 ( PONIEDZIAŁEK 02.05.2011 )
Pobudka koło 6 i spokojnie przygotowuję się do wyjazdu . Pamiętam o tym aby lżej się ubrać ponieważ już teraz jest piękna pogoda oraz o lżejszym bagażu , który mi wczoraj dokuczał . Autokarem do Collefero i pociagiem do Rzymu . Jest kilkanaście minut po 8 i jesteśmy w stolicy Włoch . Dzisiaj kursuje metro tak więc ono będzie naszym głównym środkiem lokomocji . Ksiądz nas przestrzegał przed kieszonkowcami . Wchodzimy do metra i jest tam pełno ludzi . Wielu ludzi jedzie do pracy tak więc tłok niesamowity . Jedziemy w kierunku Watykanu . Tam zwiedzamy muzeum oraz ogrody watykańskie . Zrobilismy pełno zdjęc . Jednak oglądamy wszystko pobieżnie ponieważ czas mamy ograniczony . Na to wszystko trzeba byłoby poświęcić pare dni . Potem mamy czas wolny . Idę zjęść włoska pizze . Zachodzę do brau gdzie babka mówi po włosko-rosyjsko-niemiecko-polsku :p . Więc dogaduje się bez problemów J .Po spożyciu posiłku szukam sobie nowych pamiątek . Kupuję i po jakimś czasie kończy się ten czas wolny i jedziemy metrem do Koloseum J . Jesteśmy przed Koloseum . Stoimy na chodniku gdzie widać jego front . Każdy chce mieć zdjęcie i w tle ten obiekt dlatego trudno jest zrobić zdjęcia .Nie będziemy tam wchodzić ponieważ już stąd widzimy , że jest tam masa ludzi , wiec skoro tak to idziemy do ruin FORUM ROMANUM . Także oglądamy to z zewnątrz ponieważ jak wczesniej jest tam tłum ludzi . Pogoda dopisuje . Zresztą cały czas poza przyjazdem do Gaviniano Włochy raczą nas cudowna pogoda . Wracamy do metra i jedziemy jeszcze w jedno miejsce gdzie możemy zobaczyć Kopułe bazyliki przez dziurke od klucza oraz wchodzimy do czegoś w rodzaju połaczenia parku i ogrodu . Na drzewie rosną pomarańcze , więc zrywam sobie dwa . Wyglądają smakowicie i taki także jest ich smak . Po przejściu na koniec tego ogrodu dochodzimy do czegoś w rodzaju balkonu gdzie roztacza się widok piękny widok na Rzym . W pospiechu wracamy do metra , aby zdążyć na pociąg . Jesteśmy już prawie na dworcu . Do pociągu zostało 5 minut . Wszyscy zaczynaja iśc coraz szybciej , niektórzy już nawet podbiegaja . Uff jakims cudem zdążyliśmy na pociąg powrotny do Colleferro . Na szczęście są wolne miejsca więc każdy może sobie odpocząc . Dojeżdzamy na miejsce wchodzimy do naszego autokaru i jedziemy na ostania noc do naszej bazy noclegowej , ale zanim to nastąpi przekazanie relikwii ks.Michała Sopoćki oraz potem obiadokolacja , która wyglądała podobnie jak poprzednie tyle , że z innym jedzeniem . Wrócilismy do hotelu z bagażem kolejnych win J i tak jak codziennie udaliśmy się do jednego z pokoi . W dniu jutrzejszym opuszczamy Gavigniano i pojedziemy zwiedzać Padwę oraz Wenecje i będziemy nocować na dobrze nam już znanym kempingu Sernissima .
DZIEŃ 6 ( WTOREK 03.05.2011 )
Dzisiaj pobudka koło 7 . Prysznic , śniadanie i za chwilę pójdziemy do kościoła położonego w pobliżu . Jednak siostrze drzwi prysznicowe zatrzasnęły się poza tym zamknięta jest od środka . Jednak po pewnym czasie udało się zapanować nad tym wszystkim . Schodzimy na recepcje i udajemy się do kościoła . Tam nastepuje msza i pozegnanie z miejscowym księdzem . Po mszy udajemy się do Padwy .
Przy wjezdzie na parking dochodzi do sytuacji niezwykłej ponieważ jedziemy po lewej stronie . Myslałem , że jedziemy pod prąd , ale potem kierowcy z autobusu wytłmuczyli mi , że wszystko jest zgodnie z przepisami ponieważ w innym wypadku drogi przeinałyby się i to nie byłoby zgodne z przepisami więc wprowadzono an chwilę ruch lewostronny . Po zaparkowaniu najpierw zwiedzamy kościół św.Justyny potem Św.Antoniego oraz dalej mamy czas wolny więc wykorzystujemy go na zakup pamiątek z Padwy oraz jej zwiedzanie . Padwa nie jest taką metropolią jaka jest Rzym , więc poruszam się po niej dosyć swobodnie . Kupuje pamiątki oraz różne ksiązki o Padwie . Będę miał co robić w drodze powrotnej do Polski 😉 .Z Padwy jedziemy w kierunku naszego kempingu gdzie po półgodzinnym ogarnięciu się jedziemy na wieczorne zwiedzanie Wenecji .Niestety , pogoda zaczyna nam się psuc zaczyna kropic deszcze . Myślę sobie , no ładnie tyle czasu była fantastyczna pogoda , a tutaj na koniec ma padać deszcz ? Na szczęście tylko w autobusie ponieważ przy wyjściu z autokaru Bóg dał nam łaskę ponieważ deszcz nagle przestał padać . Wenecja – miasto na wodzie . Stoimy w porcie i tak próbujemy podjąc decyzję . Idziemy pieszo na plac św.Marka lub płyniemy tam statkiem ( 40 minut ) . Jedni wybieraja tak drudzy inaczej . Jestem za opcja popłynięcia ponieważ być może nigdy już nie będę w Wenecji . Płace 7 euro wsiadam na statek i płyne .
Płyniemy i płyniemy robimy sobie zdjęcia . Po jakims czasie chciałem zapytać się kiedy będziemy na miejscu . Zadaję pytanie po angielsku jednej ze stojących w pobliżu dziewcząt ( to prawdopodobnie była Niemka ponieważ słyszałem wcześniej z jej ust ten język ) lecz zasmiała się i to był taki śmiech szyderczy . Tak zastanawiałem się czy coś nie tak powiedziałem czy co , ale wydaje mi się , że zadałem prawidłowo pytanie może ona po prostu była nie miła . Jednak na szczęscie jej siostra mi odpowiedziała , choc także nie wiedziała o której godzinie będziemy na miejscu . po jakimś czsie od tego wydarzenia wreszcie docieramy na ostani przystanek , który jest w pobliżu placu św.Marka. Gdy wyszliśmy policzyliśmy się i ustaliśmy , że jedna z osób będzie szła na przedzie , a druga z tyłu ( sam się zgłosiłem ) w celu zapobiegania takim przypadkom jak zaginiecia itp. . Przespacerowaliśmy się w takiej formacji około 10 metrów gdy zaczepiali nas jacyś miejscowy chłopacy i proponowali swoje wyroby za 5 euro . Ja pamiętając o tym , że trzeba się targować powiedziałem im , że owszem kupię , ale za 1 euro . Oni wciąż obstawiali za swoim jednakże ja wciąż uparcie trzymałem się swojej opcji . Po około 2 minutach negocjacji wyszło na moje dostałem zabaweczkę za 1 euro . Potem kierowaliśmy się w strone placu św.Marka spotkaliśmy tam grupę księdza , która była około 20 min po nas . Jednakże my w spokoju płynęliśmy statkiem , a oni musieli się spieszyć. Mieliśmy czas wolny około 1 godziny . Po porobieniu zdjęć i zwiedzeniu części uliczek Wenecji udaliśmy się w droge powrotną do autokaru . Trasa powrotna przebiegła szybko i sprawnie . Wróciliśmy do autokaru i znów rozpadał się deszcz . Przyjechaliśmy do naszego kempingu by w pospiechu udac się do pokoi . Jeszcze zaszedłem na przysłowiową lampkę wina do jednego z barakow i po tym poszedłem spać .
DZIEŃ 7 ( SRODA 04.05.2011 )
Obudziłem się po godzinie 6 , mimo ,że wyjazd mieliśmy dopiero około 9 . Poszedłem pod prysznic , spakowałem się dokładnie i to samo kazałem uczynić siostrze . Czas szybko mijał . Potem poszedłem do naszego sklepu na kempingu kupiłem jakieś jedzenie oraz wino , aby lepije mi było zasnąć . Około 9 nastapił czas wyjazdu . Czas na porobienie ostanich zdjęc oraz filmików i czas ruszać w droge powrotną .Po drodze wstąpiliśmy jeszcze raz do Porcii tylko tym razem do innego kościoła . Odbyłą się tam msza święta za bezpieczny powrót do domu i łąski Pana . Po mszy jeszcze czas na krótkie pogawędki i około 11 wyjechaliśmy z Porcii wprost w kierunku Białegostoku . Trasa mijała mijała czekałem , aż wyjedziemy z Włoch i znajdziemy się na terenie Austrii w koncu stamtąd zawsze bliżej do domu . Po przejchaniu dłuższego odcinka drogi znalezliśmy się na terenie Austrii . Byliśmy w regionie Karyntnii
gdzie mieliśmy za krajobraz Alpy oraz jeziora . . kierowaliśmy się w głab Austrii , a konkretniej do Wiednia . W stolicy Austrii kierowca widocznie pomylił zjazd z autostrady ponieważ wjechaliśmy na obrzeża miasta ( tak to wciąż były obrzeza ) jednak po jakims czasie udało mu się wyjechać . Z Wiednia do Czech to był już rzut beretem . Przed północa przekroczyliśmy granice austriacko – czeska i teraz już wiedziałem , że zostały około 3 godziny jazdy do granic Polski .
DZIEŃ 8 ( CZWARTEK 05.05.2011 )
Około 2 może 3 wreszcie przekraczamy granicę . pomyślałem Wszedzie dobrze , ale Polsce najlepiej J . mimo tych dziurawych dróg zawsze jest taka ulga , że jesteśmy w Polsce . Podróż mijała bardzo sprawnie . W czasie podróży irytowało mnie to ,że nie mogłem zasnąc dlatego położyłem się na podłodze w autobusie :p . Tam w pełni mogłem rozciągnąć się i było dobrze . Zacząłem także pisac smsy , ale nikt nie odpowiadał . Koło 8.00 byliśmy w Warszawie tam już pewne osoby pisały do mnie jak tam wrażenia itp. , ale na ten moment byłem zbyt oszołomiony , aby odpowiadać w pełni co czułem dlatego używałem obszernych skrótów relacji mojje wycieczki oraz tego jak to widziałem . Za Ostrowia skonczył się czas jeżdzenia dla kierowcy . Na szczęscie czekał już zmiennik , który dowiózł nas z powrotem do naszej parafii gdzie zostaliśmy przywitani prawie jak bohaterowie ..
Dziękuję za uwagę .