Romantyczne miasta dwa.

Werona przywitała nas tlumami turystów, z trudem znajdujemy miejsce do zaparkowania. Wrzucamy za dwie godziny i robimy rekonesans. Odnajdujemy informację turystyczną, gdzie bardzo miła Pani zalatwia nam dość tani nocleg ze śniadaniem w samym centrum miasta. Ponowne szukamy miejsca do parkowania dobijamy parkomat do 20.00. Jutro1 maja - jak w inne dni wolne parking będzie gratis. Ruszamy na miasto. Zaczyna kropi, padać, lać. Musimy kupić większy parasol - nie ma żadnego kłopotu co krok sprzedawcy z tanimi umbrelami. Na początek zwiedzamy amfiteatr - trzeci co wielkości we Włoszech - mieścił 25.000 widzów. Kolejny punkt to obowiązkowy balkon i figurka Giuletty z magicznym dotknięciem jej piersi (nie wiem skąd ten zwyczaj, ale wszyscy to robili.?) Na ścianach z cegły tysiące wpisów, na kratach powpinane kłodeczki setek par🙂. Zaczarowani miejscem zgłodnieliśmy - czas na kolację. Przestało padać, wzmocnieni makaronem i warzywami ruszamy na plac Erbe z pałacem Maffei. Następnie uliczkami, przez most Castel Vecchio na wzgórze złapać panoramy miasta. Błekit idzie od zachodu, tęcza na wschodzie, wróży dobry kolejny dzień. Jeszcze nocny spacer po Weronie i do spania. Rano, wbrew naszej prognozie zimno i kropi. Jedziemy do Montovy (Montua) opisywanego jako najbardziej romantyczne miasto Włoch.