Budapeszt zimą

Nie będę tu się rozwodzić jak to dotarłam do Katowic polską mrożącą koleją i wsiadłam grubo po północy do cieplutkiego autobusu. Napiszę od razu, że po kilku godzinach spania w pozycji pionowej i przejazdu przez 2 kraje stanęliśmy na chwilę na granicy węgierskiej.
Gdy już zbliżaliśmy się do celu, nasz przewodnik wprowadził nas w węgierski nastrój właśnie poprzez muzykę! I tak to jechaliśmy do Budapesztu z sączącą się z głośników dobrze nam znaną melodią zespołu Omega- Gyöngyhajú lány. Przypomnijcie sobie tę nutę, jest warto!

W Budapeszcie zwiedzanie zaczęliśmy od Wzgorza Zamkowego, gdzie wymarzliśmy chyba na całą zimę. Następnie plan układał się po naszej myśli i zrobiliśmy wszystko, co było w planie, czyli rejs po Dunaju, ale to już wieczorem, a wcześniej kąpiel w źródłach termalnych. Niesamowite uczta dla ciała i ducha, a zwłaszcza gdy -9 stopni dookoła, że aż ręczniki zamarzły 😁 Oprócz tego obserwacja panoramy miasta i spacery najwazniejszymi ulicami Budapesztu. Na koniec oczywiście zakupy wyśmienitego, węgierskiego wina i innych specjałów. A propo specjałów polecam węgierski gulasz! Prawdziwy, węgierski gulasz tylko na Węgrzech!
Jeśli chodzi o język węgierski, to nie jestem w stanie niczego teraz odtworzyć. Nawet jak brzmi Polska u nich. No może jedno słówko- édes- słodki jeśli chodzi o wino rzecz jasna 😁
