Rabka z Maluszkiem po raz drugi

Rabka po raz drugi. Dzięki Cioci, której gościnność i życzliwość dodatkowo uprzyjemniła nasz pobyt.
Lenka większa, choć to wciąż tylko 3,5 roku drobnego szczęścia w podróży. W porównaniu z poprzednim razem w Rabce - więcej rozrywek dla niej dostępnych, radość wciąż wydaje się tak samo wielka (No tylko cwaniara z niej się trochę robi i bunt trzylatka w pełnym wymiarze). Tyle gwoli wstępu.

Dzień pierwszy. Przyjeżdżamy na tyle wcześnie żeby wyskoczyć na spacer do Parku Jordanowskiego. Lenka w formie i w swoim żywiole, niczym mały Napoleon tylko pokazuje i oznajmia gdzie towarzystwo ma się skierować i w czym pomóc. Obskakujemy place zabaw i fontannę z słoniami. Awantura na powrocie, no oczywiście spać, jeść i odpoczywać, a po co?
Dzień drugi. Rabkoland na dwa razy, to znaczy od rana do obiadu i po obiedzie do wieczora. Takiemu maluchowi atrakcji nie braknie. Nogi czułem jeszcze w kolejny dzień, a Małą trzeba było sposobem wyciągać z Rabkolandu. Płaci się za wejście, można później wyjść i wrócić, fajna sprawa. Dla większej rodziny tanio nie jest, ale raz nie zawsze… (byliśmy kiedyś u nas na takim objazdowym lunaparku gdzie płaciło się za każdą atrakcję osobno i za porównywalne pieniądze Lenka wybawiła się w Rabkolandzie do upadłego).

Dzień trzeci. Mieliśmy zobaczyć Taterki i zobaczyliśmy, co prawda nie do końca tak sobie to wyobrażałem... No widok z Równi Krupowej z napisem Zakopane nie był szczytem marzeń :-). Ale pogoda i małe dziecko powinny ze sobą korelować, więc zapowiadająca się burza w okolicach Kościeliskiej zniechęciły nas trochę. Pojechaliśmy na Krupówki z zamiarem przeczekania i spróbowania później. Spacer na Krupówkach to porażka, a z Lenką podwójna. Za dużo bodźców dla niej. Skończyliśmy równie szybko jak zaczęliśmy. Ale wpadliśmy na pomysł odwiedzenia papugarni przy Drodze Na Olczę, bo mała bardzo lubi papużki. Ciekawe miejsce. Hałaśliwe i latające we wszystkie strony wśród odwiedzających nawet spore papugi (uprzedzano przed wejściem, że pociągnięta za ogon duża papuga może nawet połamać palce dziobem) onieśmielały widocznie naszą córkę, ale i tak się cieszyła. Można było karmić ptaki zakupioną karmą. Zaskoczonej Lence zaraz na początku papuga wyrwała z rączki kubek z jedzeniem i rozsypała. Na szczęście mieliśmy jeszcze jeden. Tak nam zeszło w sumie do 17:00, że odpuściliśmy spacer w dolinkę. Góry nam raczej nie uciekną ;-). A wieczorem w kąpieli Lenka ni stąd ni z owąd zaczęła śpiewać „Miłość, miłość, w Zakopanem. Polewamy się szampanem…”, mieliśmy ubaw.
Dzień czwarty. Znów spacery po Rabce i parku. Znajomi będący na weekend w niedalekiej Mszanie zajrzeli i razem spędziliśmy czas. Obskoczyliśmy wszystkie parkowe place zabaw, nakarmiliśmy kaczki i gołębie nad rzeką. Zaliczyliśmy atrakcje w postaci jeździków - sztucznych zwierzątek wprawianych w ruch przez podskakiwanie w siodle, jak i przejażdżkę kucykiem Focusem (nie Fordem J). W między czasie była jeszcze Kawiarnia Zdrojowa i fontanna z słoniami. Wieczorem wybraliśmy się na szlak pod Maciejową żeby popuszczać latawca. Latawiec się zbiesił i nie chciał latać, wyczyniał tylko dziwne krótkie harce i padał na ziemię. Lenka i tak uznała że popuszczaliśmy, ponadto „powspinała się po skałach”, tak dziecko zaliczyło górę :-). Wszyscy zadowoleni wróciliśmy na nocleg, bo to był kolejny bardzo przyjemny dzień.



Dzień piąty. Czas powrotu, ale po drodze zaplanowany na cały dzień Zatorland. Dziecko znów w swoim żywiole. Wszystkie dostępne dla naszego malucha atrakcje zaliczyliśmy i szeroki uśmiech praktycznie nie schodził z jej twarzy. Oczywiście był mały lunapark, park owadów i park mitologii. Wreszcie dinozaury i ten największy ruszający się (szukaliśmy z wielkim zapałem śladów i odchodów tych wielkich gadów ;-)).Wejściówki nie tanie ale jeśli spojrzeć na cały dzień zabawy to warto jak najbardziej.
Podsumowując: Lenka bardzo poleca zestaw atrakcji który jej zaserwowaliśmy, a my widząc jej radość możemy tylko przytakiwać. Pogoda poza wizytą w Zakopanem pięknie dopisała. Chętnie bardzo byśmy znów zajrzeli w te okolice, jak by to powiedziała nasza córka… Nie wyczerpaliśmy możliwości miłego spędzenia czasu w Rabce.

Dokumentacja fotograficzna nie za bardzo, bo jakoś co innego mnie mocno angażowało... Ale może uwierzycie na słowo, że Rabka na pobyt z dzieckiem jest dobrym i ładnym miejscem, a fotki - jeszcze się kiedyś porobi :-).