Poszukiwanie wiosny w Karkonoszach

I w tej o to scenerii zachęcony propozycją Marka, pod szczytnym tytułem - „ Krakusy tropią krokusy”, postanowiłem wybrać się w pobliskie Karkonosze, pod hasłem „Dolnoślązacy nie gęsi też swe góry i krokusy mają”.
Aby tego dokonać wybrałem się pewnego kwietniowego dnia w Karkonosze, znajdujące się w południowo – zachodniej części naszego kraju.
Na miejscu stwierdziłem, iż w dolnych partiach gór widać było już pierwsze oznaki wiosny, lecz w tych samych Karkonoszach wciąż jeszcze można było pojeździć na nartach, nartostrady były jeszcze dość przyzwoite, choć w wyniku dodatnich temperatur śnieg leżący na trasach był mokry i ciężki. Natomiast trudne warunki panowały na szlakach górskich. Topniejący śnieg, tworzył ogromne kałuże, po zboczach płynęła woda, natomiast w wyższych partiach gór występowało duże oblodzenie tras, co bardzo utrudniało górskie wędrówki. Ale z dobrym sprzętem, po szlakach oznakowanych i otyczkowanych można było już sobie w miarę bezpiecznie pochodzić. Większość dojść do schronisk było w dobrym stanie, można więc było się ogrzać i chwilę odpocząć w dość przyzwoitych warunkach.
Po drodze, szczególnie w niższych partiach gór, co rusz natrafiałem na oznaki wiosny, spod suchych liści wybijały się kępki mchu i zielonej trawy, od czasu do czasu natrafiałem na przepiękne pierwsze wiosenne kwiaty, towarzystwa dotrzymywały mi śpiewające ptaki i wygrzewające się na słońcu żaby, od czasu do czasu spoglądały na mnie zdziwione kozy, jednak uwieńczeniem mej podróży było wytropienie dziko rosnących przepięknie ubarwionych krokusów.
Nie udało mi się odnaleźć ścielących się krokusami dywanów, tylko pojedyncze fioletowe kępki.
Jednak i tak widoki były przecudne, na tym etapie moje tropienie zakończę i poczekam na rezultaty Marka i jego kompani, może im się bardziej poszczęści 🙂