Świnoujście - Kołobrzeg

„Piękna” i jakże „słoneczna” majówka,

dodatkowo pandemia... Nic, tylko wrócić do wspaniałych, bezcovidowych czasów. Cofnijmy się do września 2018 roku. Obecni maturzyści (pozdrowienia dla wszystkich) właśnie rozpoczynali naukę w liceum, inni uczniowie jeszcze wspominali wakacje, studenci się byczyli, a ja ... Ja postanowiłem odwiedzić polskie morze.

Taką wycieczkę miałem w planach już od dawna, ale zawsze coś mi przeszkadzało, a to czasu nie było, a to za dużo ludzi, a to akurat sztorm się zaczął. W końcu się udało. Jak zwykle na miejsce docieram pociągiem – tym razem moim celem jest Świnoujście.

Dlaczego? Po pierwsze, jest nieźle skomunikowane, po drugie, położone jest na dwóch wyspach: Wolin i Uznam. No i najważniejsze, wybrzeże klifowe, a takie jest w tej części Polski, wyjątkowo mi się podoba.

Moim celem jest dotarcie do Kołobrzegu, ale zanim ruszę na dobre w drogę, najpierw postanawiam zobaczyć część znajdujących się w Świnoujściu budowli obronnych, czyli Fort Gerharda, jedną z najlepiej zachowanych pruskich fortyfikacji.


Oczywiście przy okazji oglądam latarnię morską.

Ponieważ jednak na miejsce przyjeżdżam wcześnie, wszystko jest jeszcze zamknięte, ale nawet z zewnątrz jest co oglądać.

Wracając drogą leśną oglądam dawną wieżę dalmierz dla Fortu Świnoujście

oraz schrony. Ciekawe, że są tak ogólnie dostępne, można wejść i zwiedzać. Sądząc jednak po ilościach śmieci oraz butelek, mam wrażenie, że miejscowej ludności służą raczej w innych celach...


Docieram do DK 93 i ruszam w stronę Międzyzdrojów, żeby znaleźć miejsce, na którym nie ma odbicia mojej ręki, tylko i wyłącznie przez nieporozumienie, czyli Promenadę Gwiazd.

A może powinienem dać odcisk opony mojego rowerku? W sumie, niegłupi pomysł. Schodzę na plażę. Ludzi dużo nie ma (w końcu wrzesień), kapać, to się nie kąpałem, ale widoki zacne.



Jadę dalej DW 102, po drodze zatrzymując się po to, żeby wspiąć się na górę Gosań, czyli najwyższe wzniesienie, które znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie morza.

Rozciągająca się z niego panorama w pełni wynagradza, niewielki w sumie wysiłek, jaki trzeba włożyć, żeby dotrzeć do punktu widokowego.

Po kilkunastu minutach zachwytu nad pięknem natury, ruszam dalej. Przejeżdżam przez Dziwnów, gdzie można zobaczyć most zwodzony

i coś, co – przyznam – mocno mnie zaskoczyło. Otóż nad pięknie rozlewającą się rzeką Dziwna,


w najbliższym jej sąsiedztwie, położona jest ... stacja paliw. Nie jestem specjalistą, ale takie sąsiedztwo wydaje mi się co najmniej dziwne. Chyba, że ktoś z Was ma na to jakieś wyjaśnienie? Jadę dalej drogą nr 102 (niestety, piękna ścieżka rowerowa, z której korzystałem do tej pory się kończy) i docieram do Trzęsacza, czyli jednego z najważniejszych punktów na mojej liście atrakcji do zobaczenia.

To właśnie tam znajduje się zabytek o absolutnie europejskiej skali, czyli ruiny gotyckiego kościoła – jego południowa ściana.

Można tu tak naprawdę zobaczyć na własne oczy potęgę morza. Obecnie ruiny te znajdują się tuż na wybrzeżu, a kościół został wybudowany w odległości prawie 2 km. Tak działają tzw. procesy abrazyjne, erozyjne, co skutkuje m.in. „zabieraniem” wybrzeża przez morze.

Jadąc dalej docieram do Rewala, oglądam dwa sympatyczne pomniki: Rybaka

i Małego Księcia

i ruszam do Niechorza, żeby odwiedzić znajdującą się tam latarnię morską

(za Shrekiem, jak się okazało).

Po czym następuje „najciekawszy” odcinek mojej jazdy: ścieżka rowerowa z płyt betonowych, a później z bruku. Przyznam, że dosyć dziwny ktoś miał pomysł...

No i w końcu poprzez Dźwirzyno (bardzo ciekawy pomysł na "pomnik" rowerzysty)

dojeżdżam do mety, czyli Kołobrzegu. Na miejscu oglądam, oczywiście, latarnię morską,

a ponieważ czas mnie goni (pociąg do domu nie zaczeka), jadę na dworzec.