W cieniu Ślęży, czyli śladami dolnośląskich pałaców

W zeszłym roku, planując wyprawę po dolinie Bobru, zauważyłem, że w rejonie Wrocławia znajduje się bardzo dużo pałaców, więc pomyślałem sobie, żeby fajnie byłoby je zobaczyć i kiedyś taką podróż odbyć. Tak narodziła się idea mojej kolejnej przygody i rowerowej i historycznej i dolnośląskiej. A ponieważ przez większą jej część towarzyszyła mi potężna, piękna i tajemnicza Ślęża, uznałem, że taki tytuł podróży jak najbardziej pasuje 🙂

Na początek krótkie podsumowanie. Odwiedziłem 16 zamków i pałaców. Wszystkie one położone są na Dolnym Śląsku (Brzeg to administracyjnie województwo opolskie, ale historycznie to nadal Dolny Śląsk). Różny jest ich stan własnościowy: większość jest w prywatnych rękach i choć nie powinno się ludzi oceniać, to należy zauważyć, że – niestety – nie za bardzo o nie dbają. To również oznacza, że utrudnione, a czasem wręcz niemożliwe jest podejście w ich pobliże. Tylko nieliczne są w bardzo dobrym lub chociaż dobrym stanie technicznym (co ciekawe najczęściej wtedy, kiedy są własnością państwa lub jakieś fundacji albo używane są jako hotel i restauracja). Często są na granicy ruiny, a czasami po prostu to ruina. W jednym przypadku miałem problem, żeby znaleźć jakikolwiek ślad po kiedyś istniejącym budynku – pozostały po nim tylko kawałki ścian.

Swoją podróż zaczynam w Świebodzicach. Wybór nieprzypadkowy – dobrze skomunikowany kolejowo, no i tu znajduje się pierwszy mój cel: pałac Seidlów.

Zadbany, w bardzo dobrym stanie. Znajduje się tam Dom Pomocy Społecznej, stąd nie można ani do niego wejść, ani nawet go zobaczyć z bliska. Ale ok., rozumiem. Ważne, że nie grozi mu ruina. Opuszczam miasto i drogą krajową nr 35 jadę w stronę Świdnicy. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się Mokrzeszów i mój cel nr 2

Jedna z najpiękniejszych budowli na mojej trasie. Nawet w ruinie robi wrażenie, potężny, wręcz mroczny, zbudowany z cegły budynek już z daleka przykuwa uwagę. Jak na taki wygląd przystało, ciekawa jest też jego historia: najpierw szpital, potem wojskowy lazaret, a następnie lebensborn, czyli ... fabryka dzieci. W latach trzydziestych w III Rzeszy prowadzono politykę utworzenia „czysto rasowego” społeczeństwa, gromadząc kobiety i mężczyzn, po to, żeby się rozmnażali. I takim właśnie „ośrodkiem” był pałac w Mokrzeszowie. Obecnie na sprzedaż. Mam nadzieję, że ktoś, kto go kupi zadba o niego, bo inaczej za parę lat po prostu się zawali.

Kontynuuję swoją podróż w stronę Świdnicy, robiąc tylko krótką przerwę przy pomniku czasów dawno i na szczęście minionych.

Przy skręcie na Witoszów znajduje się pomnik ku czci budowniczym PRL-u. Mówiąc szczerze, mam mieszane uczucia związane z takimi pozostałościami czasów komunistycznych. Z jednej strony historia to historia, taka była i nie ma sensu temu zaprzeczać, z drugiej strony, czy akurat taki obelisk powinien być zachowany? Nie wiem, więc nie zaprzątając sobie dłużej tym głowy, ruszam dalej. Tym bardziej, że widoki przepiękne.

Kolejny przystanek to Bystrzyca Dolna i neorenesansowy pałac, który obecnie pełni rolę budynku mieszkalnego i którego stan techniczny na pewno mógłby być lepszy.

Przejeżdżam nad Bystrzycą i udaje się do Makowic, żeby zobaczyć kolejny neorenesansowy pałac.

Jest pomiędzy nimi jednak zdecydowana różnica. Ten jest zadbany, schludny, służy jako hotel. Można podejść blisko i podziwiać naprawdę ładną budowlę. Obok znajduje się mały kościółek.

Stary, robiący całkiem sympatyczne wrażenie, aż chciałoby się wejść do środka. Chciałoby się, ale ... jest zamknięte. Robię więc tylko zdjęcie przez kratę

i jadę dalej. Tym razem moim celem jest Krzyżowa i znajdujący się tam kompleks należący do Fundacji „Krzyżowa” zajmującej się pojednaniem polsko-niemieckim i spotkaniom młodzieży z obydwu krajów. Sam pałac, choć jest barokowy, to dosyć surowy w wyglądzie.

Obok znajduje się postument upamiętniający mszę świętą, w której uczestniczyli Tadeusz Mazowiecki i Helmut Kohl, co stało się początkiem pojednania obydwu narodów.

Na pytanie, dlaczego akurat Krzyżowa stała się siedzibą takiej właśnie Fundacji odpowiada pomnik postawiony na cześć organizacji antyhitlerowskiej, która w tej miejscowości działała.

Kontynuując swoją podróż, przejeżdżam przez Świdnicę. Samo miasto odwiedziłem i opisałem już jakiś czas temu, więc tym razem oglądam tylko pomnik Czerwonego Barona

i jadę dalej. Zanim trafię do kolejnego mojego celu, zatrzymuję się w Bolesławicach, gdzie znajdują się trzy krzyże pokutne, tak rozpowszechnione na tych terenach.

Zastanawiam się chwilę nad tym, jaka zbrodnia stała się przyczyną ich powstania. Pomyślcie, dzisiaj nikt albo prawie nikt nie wie, kto, co i kiedy zrobił, a kiedyś było to pewnie głośne i wszyscy o tym wiedzieli. Tempus fugit, czas ucieka... Nic to, jadę dalej i docieram do kolejnego pałacu, czy raczej zamku.

Znajduje się on w Piotrowicach Świdnickich. Pięknie położony, pięknie wyglądający (mimo niezbyt dobrego stanu technicznego), znajdujący się w rękach prywatnych, więc nie można go zwiedzić. Obok znajduje się napis, że powstanie tam muzeum. Trzeba więc mieć nadzieję, że za kilka lat będzie udostępniony turystom i że jego stan się poprawi. Wiedziony tą myślą ruszam do Morawy na spotkanie z kolejnym pałacem.

Należący do Fundacji św. Jadwigi robi niezłe wrażenie. W miarę zadbany, mieszczący w sobie przedszkole, siedzibę samej fundacji, służący za miejsce spotkań polsko-niemieckich, uroczystości muzycznych i innych tego typu imprez.

Jak widać można o te zabytki dbać i dobrze je wykorzystywać i jeszcze nie utrudniać takim ludziom jak ja ich zobaczenia i podziwiania.

Przeciwieństwo Morawy to następny mój przystanek. Pałac w Łażanach

Jak widzicie słowo pałac jest tu absolutnie nadużyciem, to po prostu ruina. Początek zniszczeń to oczywiście II wojna, później dołożyła swoje Armia Czerwona, która budynkiem zarządzała i obecnie wygląda to tak, jak na powyższym zdjęciu. A szkoda, bo pałac był naprawdę piękny. Jakby dla kontrastu tuż obok znajduje się gniazdo bocianów, z którego cztery ptaki patrzą na zabieganych ludzi

Chwilę poświęcam na obejrzenie zabytkowego kościoła

i udaję się do Mrowin, gdzie znajduje się kolejny piękny, choć już mocno podniszczony i niedostępny pałac

Zdjęcie zrobione przez kratę zamkniętej bramy pokazuje jak wspaniały musiał być kiedyś ten budynek, obecnie – niestety – niszczeje...

We wsi znajduje się jeszcze samotna wieża będąca pozostałością po dawnym kościele ewangelickim.

Kolejny wspaniały zabytek znajduje się w Pyszczynie

Wczesnoklasycystyczny, robiący niesamowite wrażenie z zewnątrz. Wcześniej znajdował się w nim PGR, obecnie w rękach prywatnych, więc absolutnie nie można go zobaczyć z bliska, otoczony drutami...

Myślę sobie, jak musiał wyglądać w czasach swojej świetności i powoli bierze mnie ... Ok., nie napiszę, co mnie bierze, ale – chyba – wiecie co...

To uczucie rośnie po kolejnych miejscowościach. Mietków

Kamionna

Milin

W tej ostatniej miejscowości mam ochotę wrzeszczeć. Przy kościele znajdują się dwa osiemnastowieczne zabytki: Pieta

i figura św. Nepomucena

Zwróćcie uwagę na otoczenie figury. Czy naprawdę nie ma już innego miejsca do picia? Naprawdę?! Kurczę, jak można, powiedźcie...

Na szczęście dojeżdżam do Krzyżowic

W końcu mogę powiedzieć, że przepiękny zabytek jest zadbany, dobrze wykorzystany i naprawdę wspaniale się prezentuje. Obecnie znajduje się tutaj szkoła

neogotycka wieża, barokowe skrzydła połączone z parkiem i innymi budynkami pozwalają na chwilę odpoczynku i od jazdy na rowerze i od niewesołych myśli towarzyszących mi już od dłuższego czasu.

Kontynuując swoją podróż zatrzymuję się jeszcze w Królikowicach, gdzie znajduje się kolejny pałac i kolejny będący prywatną własnością. Znowu mam nadzieję, że człowiek, który go zakupił, po prostu o niego zadba.

Po drodze do Brzegu i końca mojej podróży spotykam kolejny krzyż pokutny (Wilczków)

odwiedzam braci Węgrów 😉

W Brzegu oglądam zamek Piastów Śląskich

Ze wszystkich dzisiejszych zabytków ten jest zdecydowanie najbardziej znany. Nazywany, nie bez powodu, śląskim Wawelem przykuwa uwagę zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz.


Rozpisałem się bardzo, mam jednak nadzieję, że ci, którzy dotarli aż tutaj, dadzą radę przeczytać jeszcze moją ostatnią myśl. Kontrowersyjną, ale... Ostatnio w opinii publicznej mniej lub bardziej trwa dyskusja nad pomysłem obecnie rządzących o odbudowie Pałacu Saskiego i Brühla. Przyznaję to były naprawdę piękne zabytki i szkoda, że po wojnie ich nie odbudowano, ale, czy nie lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze na ratowanie tych budowli, które za chwilę przestaną istnieć? I tym akcentem kończę, przepraszając za przydługi i pewnie nudnawy tekst.