Przyjaciele z SV Środek świętują zakończenie sezonu "Pod Kamyczkiem" w Węgirskiej Górce. Wpisuję na Zumi trasę przejazdu - z domu do miejsca mam 42,5 km - maratonik z haczkiem. Odkładam kluczyki, pakuję plecak i w drogę Czechowice-Węgierska Górka . Pogoda nie rozpieszczała. Przez Beskidy przechodziły gwałtowne burze więc trasa przez Klimczok i Skrzyczne nie wchodziła w grę. Pozostał plan minimum - nudne dreptanie asfaltem przez Bielsko, Żywiec. Pierwsze 20 km to przemykanie od wiaty przystanku do bramy, między kolejnymi uderzeniami piorunów i ścianą deszczu, co nieco utrakcyjniło spacer. Druga połowa dystansu, prócz chlupania w butach też miła - miasta i wioski budzą się do życia, a ostatni goście wracają z imprez. Tuż po 6 jestem Pod Kamieniem - Prezes Jurek robi poranną kawę i przygotowuje miskę z wodą i solą, prawie jak w domu.