Góry Wałbrzyskie i Kamienne

Wyjeżdżamy w trójkę z Radomia parę minut po godzinie dziewiątej w piątek. Nie mamy zamiaru się spieszyć. Kierunek Wałbrzych. Jak się okazało, mieliśmy nosa, stłuczka, potem ogromnie zakorkowany Wrocław, zajmują nam całkiem sporo czasu.Zatrzymujemy się w Książu, oglądamy zamek, przepiękny zresztą, nie darmo zwany "Perłą Dolnego Śląska". Chodzimy po parku podziwiając budowlę i jej otoczenie. Gdy docieramy do Wałbrzycha robi się ciemno. Stajemy przed nie lada wyzwaniem dojechania do Domu Turysty "Harcówka". Udaje się nam to w końcu, przy wydatnej pomocy miejscowych. We wspaniałych humorach zasiadamy do kolacji, rozmawiając z dwiema przemiłymi paniami, pracującymi w schronisku. Próbujemy jeszcze fotografować z okna Walbrzych nocą i w końcu idziemy spać.
Wstajemy przed szóstą. Jest piękna pogoda, humory dopisują. Jemy śniadanie i wychodzimy na szlak. przechodzimy przez Wałbrzych, przez dzielnicę Biały Kamień szlakiem żółótym kierujemy się na Chełmiec. Rozmawiamy sporo z mieszkańcami Wałbrzycha, jest bardzo miło. Na podejściu na Chełmiec postanawiamy zmienić szlak żółty na niebieski, będzie krócej. Po chwili przekonujemy się, że może krócej to i jest ale cholernie stromo. Z podziwem patrzymy na rowerzystów zjeżdżających tą stromizną. Każde podejście się kiedyś kończy,a więc i my stajemy na szczycie. Robimy masę zdjęć. Chełmiec, mimo że okazał się "dopiero" drugim co do wysokości szczytem Gór Wałbrzyskich nadal jest w Koronie Gór Polski. Nie udaje się nam wejść na wieżę widokową, zbyt długo musieli byśmy czekać na otwarcie. Z Chełmca schodzimy w stronę Boguszowa szlakiem zielonym, drogę przecinają nam dwa dziki, potem na ścieżce spotykamy jakąś żmiję. Schodząc tak "Drogą Krzyżową Górniczego Trudu" docieramy do Boguszowa. Przechodzimy przez to urocze miasteczko. Za stacją PKP Boguszów-Gorce wchodzimy w Góry Kamienne. Szlak zielony prowadzi nas teraz na Dzikowiec. Idziemy lasem, aż w końcu ukazują się nam piękne widoki na masyw Chełmca i Góry Wałbrzyskie. W jednym z takich miejsc, siadamy, robimy dłuższy odpoczynek, posilamy się ( między innymi kanapki z łososiem, a co!) Schodzimy do Unisławia Śląskiego, odwiedzamy tam sklep i udajemy szię dalej w stronę Sokołowska. za Unisławiem mamy piękne widoki na Góry Kamienne. Wchodzimy do Sokołowska, idziemy spokojnie, nie spieszymy się podobnie jak przez cały dzień, podziwiamy "Śląskie Davos". Kierujemy się Bruzdą Sokołowca w stronę schroniska PTTK "Andrzejówka". Mimo, że jest już późno, decydujemy się na wejście na Waligórę, najwyższy szczyt Gór Kamiennych. Po drodze jednak, jeszcze mocne podejście do ruin zamku Radosno. Zatrzymujemy się tam na króciutko i dalej w drogę. Wiemy, że przyjdzie nam schodzć z Waligóry w towarzystwie latarek. Na szczycie zastaje nas noc, mimo to są zdjęcia, jest radość. Zdobyliśmy drugi dzisiaj szczyt do Korony Gór Polski! Bardzo ostrożnie i powoli udajemy się w dół do schroniska. Cóż to za stromizna. Docieramy szczęśliwie, w dodatku zdążając na kolację. Jeszcze długo się krzątamy, rozmawiamy, jest wszystko OK. Idziemy spać.

Wstajemy około 6.00, mamy dzisiaj w perspektywie powrót do Radomia, ale zanim to nastąpi czeka nas wędrówka. Pierwszym odruchem jest spojrzenie przez okno, jaka pogoda? Pada. Niestety, będzie troszkę trudniej . Szybkie śniadanko, bierzemy wrzątek do termosów i w drogę. Idziemy mglistym lasem w kierunku Rybnickiego Grzbietu. Pierwszą atrakcją na szlaku jest salamandra plamista, wywołuje wśród nas sporo emocji. Dochodzimy do malowniczych skałek, przy tej pogodzie prezentują się tajemniczo, wręcz baśniowo. (Skalna Brama). W tej mgle zwiedzamy również ruiny średniowiecznego zamczyska Rogowiec. Schodzimy do szosy, wchodząc z powrotem do lasu zatrzymujemy się przy uroczej skałce, posilamy się przed podejściem na Rybnicki Grzbiet. Ciężko było, ciężko. Ale wreszcie znajdujemy się na Rybnickim Grzbiecie i spokojnie ruszamy w stronę Borowej, najwyższego wzniesienia w Górach Wałbrzyskich. Po drodze dwukrotnie fotografujemy się z salamandrą plamistą. Osiągamy szczyt, zatrzymujemy się na krótko, przygotowując do ostatnich kilometrów marszu. Schodzimy ciągle w dół, docieramy do Wałbrzycha , a dokładnie do jego dzielnicy Podzamcze. Przy wydatnej pomocy przemiłych mieszkańców Wałbrzycha, dojeżdżamy autobusem jak najbliżej "Harcówki". Jeszcze podejście parkowymi alejkami i naszym oczą ukazuje się samochód, którym podróżujemy i Dom Turysty. Wchodzimy do środka, przebieramy się czekając na obiad. Spożywamy pstrąga i do samochodu.
Podziękiowania:

Eli za każdą chwilę z uśmiechem, Marianowi za wytrwałość, obsłudze obydwu schronisk za dobre słowo, mieszkańcom Wałbrzycha za pomoc i stosunek do nas.