Malinowe klimaty

Skrzętnie wykorzystujemy wyjątkowo ciepły listopad na weekendowe, górskie wędrówki . Nie nastawiając budzika, nie zważając na prognozy, bez większych planów wskakujemy w beskidzkie strony. Po ostatnim wypadzie za Żywiec, dla odmiany startujemy ze Szczyrku. Samochód zostawiamy w centrum i wolno kroczymy na Salmopol obserwując Skrzyczne w objęciach chmur. Za skrętem na Czyrne łapiemy busa i podjeżdzamy do pętli w Solisku, skąd zielonym zmierzamy w malinowe klimaty. Na Pośrednim dołącza do nas uroczy kundel i towarzyszy nam do górnej stacji orczyka. Gęste chmury na kilku pułapach przegania mocny wiatr niosący poprawę pogody, a conajmniej widoczności. Na Malinowie krótka przerwa na złapanie oddechu i kanapkę. Schodząc, zaglądamy na chwilę do Jaskini Malinowskiej, wrócimy tu może kiedyś z odpowiednim sprzętem. Na czerwonym spotykamy kilkunastu turystów, młodych i mniej młodych. Coraz więcej słońca i niebieskiego nieba, odsłaniają się kolejne pasma. Na Malinowskiej Skale przyjemnie, niezniszczony las chroni przed wiatrem, sesja zdjęciowa i w drogę. Do Kopy i Małego idziemy baksztagiem, okapturzeni i skuleni. Na Skrzyczym wieje jeszcze mocniej, konstrukcja wieży z osprzętem wydaje odgłos samolotu grzejącego silniki , gotowego do startu. Z przyjemnością zasiadamy w schronisku. Tam zasłużona kawa i jabłecznik, przed zbiegnięciem do Szczyrku.