Rytro

Do Rytra pojechaliśmy zachęceni opisami w przewodnikach jako że jest tu spokojnie, cicho, i ogólnie malowniczo...
Zarezerwowaliśmy noclegi, i pełni nadziei na spokojny wypoczynek ruszyliśmy pod słowacką granicę... Po wjechaniu w miasto skręciliśmy w pierwszą uliczkę w poszukiwaniu numeru mieszkania, gdzie mieliśmy się zgłośić.. jadąc ostro pod górę uliczką tak chudą, że ledwo mieścił się samochód spostrzegliśmy, że z porządkiem to miasto nie jest na "ty" - i nie mam na myśli tu wysypiska śmieci na środku drogi, lecz rozgardiasz panujący w numeracji mieszkań. I tak można odliczać" 405,1,2,416,59', zaczepiając mieszkańców dowiadujemy się jedynie, że "numery tu są poroz###rzane i nie mam pojęcia gdzie jest dom który szukacie", zatem dzwonimy do właścicielki mieszkania, która nie potarfi nam wytłumaczyć gdzie mieszka - "jedzcie do sklepu i tam wam powiedzą' I tak po dwóch godzinach błądzenia po wsi liczącej 4tys mieszkańców znaleźliśmy. "Hura". Przez środek wsi biegną tory (zapomnijcie o spokojnej okolicy), połowa drogi jest także wyłożona kamieniami (dla samochodu żadna szkoda, ale niestety hałasu przy przejeździe jest co nie miara).

Kiedy już ochłonęliśmy postanowiliśmy zobaczyć osławiony zamek. Przygotowując się wcześniej do wycieczki wyczytaliśmy, aby kierować się na koniec miasta i tam skręcić w lewo - i to nas uratowało od kolejnego błądzenia, bo informacji nie ma żadnych jak na zamek dotrzec. Po ok 10 minutach spacerem od skręcenia napotykamy się na drewnianą tabliczkę, na której widnieje czerwony napis "do RUIN. Zam' (na marginesie, czego skrótem jest "ruin.?), przez chwilę zastanowiliśmy się, czy to prawdziwy znak, czy wygłup tutejszej młodzieży, jednak postanoliśmy zaryzykować. Dalej żadnych znaków nie ma, więc trzeba iść na azymut. (nie lękajcie się, kiedy dojdziecie do wniosku, że zamek minęliście, droga po jakimś czasie zakręca, przeprowadza nas przez strumyk i idziemy już w stronę zamku - nie zagalopujcie się jednak, po jakimś czasie znów trzeba skręcić w lewo, inaczej pobłądzicie po lasach)
Ruiny robią wrażenie (jeśli zachowamy wcześniej stoicki spokój). Można obejrzeć cylindryczną wieżę, od zachodu fragment budynku mieszkanlnego, oraz tajemnicze pozostałości budynku koło wieży, które do dziś nie wiadomo do czego służyły (ja nie znalazłam nt. informacji).

Kiedy już ochłoniemy z zauroczenia wieżą, zauważymy walające się śmiecie, butelki, papierki itd. Dodam tylko, że na zamek wybraliśmy się wczesnym wieczorem - około 18-19, doszliśmy po 20 i mimo pięknego zachodu, wystarszyliśmy się zbierającej się tam pijanej młodzieży i wróciliśmy do domu.
Zwiedzanie oczywiście nie jest płatne, pamiątek kupić nie można.. Jednak jeśli już się zatrzymacie tu i postanowicie kupić coś w sklepie przy ulicy (jadąc od Słowacji po lewo, zaraz po skończeniu się kocich łbów) - sprawdzajcie dokładnie to co podaje Wam sprzedawca - bo często zdarza mu się "pomylić".


