Pieniny u progu wiosny - Szczawnica, Wąwóz Homole, Durbaszka, Palenica, Sokolica, Trzy Korony, Sromowce Niżne, Niedzica

2012.03.09 Wąwóz Homole - Wysoka - Durbaszka - Palenica - Szczawnica
Zaletą takich dni, w takich miejscach, jest to że nie będziemy się tłoczyć. Baza w Szczawnicy, nocleg w pensjonacie . Mglistym porankiem wybieramy się busem do Homola. Z pustego parkingu ośnieżonym, miejscami lekko oblodzonym szlakiem ruszamy w górę wąwozu. Jest całkiem bezpiecznie, niewielkie ilości śniegu nie utrudniają marszu. Może o innej porze roku i w słońcu byłoby tu ładniej, ale to i tak urokliwe miejsce. Idzie się początkowo wzdłuż strumienia, a następnie po schodach, już nieco stromiej. Trochę drzew, głęboko wcięty wąwóz. Dosyć szybko dochodzimy do jego górnej krawędzi i stacji narciarskiej Jaworki. Tu z niejakim "apetytem" obserwujemy narciarzy . Wykonujemy w tył zwrot i kierujemy się w stronę Wysokiej, a później Durbaszki. Wśród drzew i licznych polan poprzecinanych drogami nasz szlak ciągnie się dalej wzdłuż granicy z Słowacją, po polskiej stronie. Oczywiście musieliśmy się znaleźć nie po tej stronie granicy. Dawnymi czasy już by nas zgarnęli, a tak na azymut (ukarani głębszym śniegiem i strumieniem jako przeszkodą, aż założyliśmy stuptuty ;-) ) wracamy na szlak. Schronisko na Durbaszce puste, zarządca spragniony pewnie ludzkich twarzy przyjął nas gościnnie. Wzmocnieni moralnie ruszamy w stronę Palenicy grzbietem Małych Pienin. Praktycznie płasko, widokowo ładnie gdyż mijamy sporo otwartych przestrzeni, ale nie w taki dzień jak dziś (nawet Pienin nie widać). Docieramy do Palenicy i stąd "krzesełkiem" zjeżdżamy do Szczawnicy.
Zajęło nam to 7h, przez całą drogę nikogo nie spotkaliśmy na szlaku, a i góry były jakieś takie zadumane. Nawet w śniegu to łatwa trasa.

2012.03.10 Szczawnica - Krościenko - Sokolica - Trzy Korony - Sromowce Niżne - Droga Pienińska - Szczawnica
Zapowiada się wymarzona pogoda więc idziemy raźnym krokiem wzdłuż Dunajca do Krościenka, z wody unoszą się poranne opary. Za mostem w tył zwrot i drugim brzegiem Dunajca hej. Oblodzoną drogą w cieniu grzbietu Pienin kierujemy się w stronę Sokolicy. Robi się coraz ładniej. Po opuszczeniu drogi szlak pnie się w górę wśród rzadkiego lasu i polanek. Ładnie prezentuje się stąd Pasmo Radziejowej i otoczenie Szczawnicy, u stóp zawijasy Dunajca. Pod Sokolicą wciągamy się bardziej po poręczach niż podchodzimy śliskim szlakiem. Sokolica - najbardziej znana sosna w kraju, meandry Dunajca wśród stromych ścian przełomu (drzewa jak wspinacze wczepione w zbocza) i oczywiście przyciągające wzrok Tatry. W drugą stronę widać też sporo, rzuca się w oczy narciarski ośrodek na Palenicy i spory kawałek słowackiej strony Pienin.
Z żalem po dłuższym czasie opuszczamy to miejsce. Szlak prowadzi grzbietem, po lewej stronie wciąż głęboko Dunajec. Krótkimi podejściami i zejściami w urozmaiconej scenerii, po resztkach śniegu i lodu idziemy w stronę ruin zamku Pienińskiego. Sam zamek to bardziej fundamenty wtopione w zbocze niż coś więcej. Nasuwa się myśl że samo dotarcie tu w dawnych rycerskich czasach w zbroi i z sprzętem do zdobywania byłoby cudem na miarę wieści z Maratonu, ale raczej to byłoby na tyle co można...

Po opuszczeniu ruin trawersikiem lesistego zbocza pniemy się ku kulminacji grzbietu Pienin. Końcowy odcinek pod Trzema Koronami nieco stromszy, czeka nas jeszcze krótka przechadzka stalowym chodnikiem z schodkami i już platforma widokowa. Stąd widać dużo i daleko. Całe Podhale nad którym górują w pełni okazałości Tatry i kawał Pienin. Pod nami Sromowce Niżne i Czerwony Klasztor po Słowackiej stronie szykującego się do przecięcia gór Dunajca. Epickie widoki...., ale ja wolałem to miejsce bez stali, chodnika i tej skolejkowanej komercji. To znak czasów, wiem. Ale szkoda bo w naszych górach coraz mniej miejsc gdzie ci nie przypominają tego, co na chwilę chociaż chciałoby się zostawić na dole.
Po zejściu z Trzech Koron wkraczamy znów do śnieżnej krainy. Najpierw przeł. Szopka, a następnie wąwozem Sobczańskim w stronę Sromowców Niżnych. Przekraczamy ślady lawin, w ścianach wąwozu widać małe lodospady. W paru miejscach szlaku lód, "łobuz" zajmuje całą szerokość drogi (dobra, przyznaję się bez bicia, małe raczki by się przydały, ale takie maluteńkie...). Po wyjściu z wąwozu zaraz schronisko "Trzy Korony" spod którego ładnie się prezentują Trzy Korony i nie tylko.



Poza tym że ładnie jest, to solidnie już byliśmy głodni i chęci wielkie były na coś KONKRETNEGO. A niech tam śmiejcie się: pomarudziliśmy w środku nad menu i demokratycznie (niejednogłośnie) zdecydowaliśmy się zejść do Sromowców na poszukiwania. Po 40 min jak niepyszni wróciliśmy do schroniska prawie zziajani bo całą drogę zajęło omawianie co byśmy chętnie zjedli w tej właśnie chwili (czysty masochizm). Na pocieszenie dostaliśmy obłędnie dobre placki ziemniaczane z sosem i dodatkami mięsnymi, a zimne piwo Saris smakowało jak ambrozja... Z oporami ruszyliśmy dalej.
Powrót do Sromowców i w gasnącym słońcu przechodzimy mostem przez Dunajec na słowacką stronę. Dalej będziemy szli Drogą Pienińską wzdłuż rzeki aż do Szczawnicy. Na wysokości Czerwonego Klasztoru wyciągamy czołówki i dopracowując ciągle metody poruszania się po lodzie ruszamy dalej. Nie widać jak ładnie dookoła (a jest ładnie). Co ciekawe mijają nas parę razy jacyś samotni biegacze, bez światła i po lodzie w dodatku biegiem (księżyc spał gdzieś za pierzyną z chmur), czapki z głów. Dłużył się troszkę ten spacer, obecność obok Dunajca oznajmiał tylko szum wody i następujące po sobie kolejne zmiany kierunku drogi. Dawna placówka graniczna oznacza niedługi koniec. Zza niewiadomo którego zakrętu pojawiają się światła Szczawnicy.
Całość 12 h. Ta trasa ujawnia wszystkie zalety Pienin, to zwarte i bardzo urozmaicone pasmo, na małej przestrzeni zmieniają się widoki i atrakcje. Krótkie, nie męczące podejścia i zejścia, tylko miejscami stromsze. Wyjątkowe panoramy. W sezonie tłoczno, ale nie w marcu. Aha, przedwiośnie powoduje często rozmarzanie w słońcu i zamarzanie gdy go nie ma, czasem warto mieć raczki.

2012.03.11 Dookoła Zalewu Czorsztyńskiego
Dla odmiany sobie troszkę pozwiedzamy. Zaczniemy od zamku w Niedzicy, niewielki ale ładnie położony, poznajemy trochę historii i miły dla oka widok z tarasu. Później zaliczamy pobliską wozownię z "wypasionymi furami" . Po posileniu się wstępujemy jeszcze na zaporę, gdzie wylano mnóstwo betonu dla okiełznania sił natury. Są pewnie tacy co się nie zgodzą ale uważam że ten zbiornik wodny jeszcze uatrakcyjnił okolicę. Woda i góry, wymarzone połączenie. Z tamy widać oba okoliczne zamki, w Czorsztynie i ten który dopiero co zwiedziliśmy. Dopiero po zejściu długimi schodami do stóp tamy nad dolny zbiornik można wręcz poczuć napór wody, wyobrazić że nagle żywioł skruszy krępujące go okowy i ruszy...
Objeżdżamy zbiornik Czorsztyński przez Falsztyn, Frydman, Dębno, Osadę Turystyczną Czorsztyn i Zamek Czorsztyński. Ładnie, szybko lecą godzinki.
Na zakończenie dnia, już w Szczawnicy, toczymy pojedynek bilardowy, oczywiście nasza drużyna była zdecydowanie lepsza i remis był wyjątkowo niesprawiedliwy. Lekko zakręceni nielegalnym dopingiem około północy zakończyliśmy ten nierówny bój.

2012.03.12 Na narty do Białki Tatrzańskiej
Dzisiaj sobie troszkę pojeździmy w Białce Tatrzańskiej - na Kotelnicy. Dla początkujących narciarzy doskonałe warunki do nauki. Stoki szerokie i łagodne, w mojej niedoświadczonej ocenie dobrze przygotowane . Do wyboru kilka tras zjazdowych i wydajne "krzesełka" lub orczyki. Szczęśliwie bez tłoku zaliczamy perfekcyjny dzień.
Przygotowani w ten sposób kondycyjnie możemy wreszcie zgodnie z tradycją odwiedzić karczmę "Pod Stancyjom" w pobliskiej Bukowinie Tatrzańskiej. Golonka, pierogi i Kwass Rycerski.



I to by było na tyle, żegnamy się z gościnnymi górkami.