2-dniowa Kraków

Weekend w Krakowie. Warto się wybrać i oderwać od codzienności. 2 dni na drugim końcu Polski? Dlaczego nie? Postanowiłam się wybrać do tego wspaniałego, pełnego atrakcji miasta. Moja 'wyprawa' odbyła się pod koniec czerwca 2012 roku. Niezapomniane przeżycie.
Już wczesnym rankiem w piątek rozpakowywałam się w hotelu. Na ten dzień zaplanowałam wiele, więc aby zdążyć musiałam wcześnie zacząć. Na pierwszy ogień poszedł Barbakan- imponujących rozmiarów budowla obronna o lekko okrągłym kształcie. Miłośnicy historii mają czym nacieszyć oko. Następnie Kościół Mariacki. Tak znana w Polsce budowla sakralna musiała być przeze mnie zwiedzona, bez dwóch zdań. Co zastałam w środku? Pięknie zdobiony ołtarz oraz tłum wiernych i ciekawych turystów, którzy tak jak ja chcieli zobaczyć ten wspaniały obiekt. Po drodze zahaczyłam o Sukiennice. Budynek potężnych rozmiarów, wewnątrz można zrobić zakupy, np. kupić pamiątki co też uczyniłam. Na zewnątrz dużo stolików, przy których można odpocząć i coś zamówić. Turystów multum. Następnym punktem było Muzeum Lotnictwa Polskiego. Coś dla mnie. Od dawna miałam w planach zrobienie licencji pilota helikoptera, tak więc te klimaty są mi niezmiernie bliskie. Nie zawiodłam się. Wiele różnych maszyn o przeogromnych rozmiarach. Cuda. Co następnie? Muzeum Historii Miasta Krakowa- brzmi ciekawie. Oddział 'Fabryka Schindlera' najbardziej mnie zainteresował. Tematyka II wojny swiatowej to coś co zawsze było dla mnie czymś ciekawym. Następny w kolejce był Wawel. Dołączam zdjęcie zachodu Słońca zrobionego właśnie pod Wawelem. Widok na Wisłę obowiązkowo! 😁 Jak można będąc w Krakowie nie odwiedzić tego miejsca? Konkretnie mam na myśli Zamek na Wawelu oczywiście. Wspaniałe miejsce. Szczególną uwagę przykuły zbiory muzealne. Archeologia, ogólnie wiele rzeczy związanych z tym tematem, a także ceramika, co również pod archeologię może podchodzić. Kiedy wyszłam zorientowałam się, że jest już dość późno. Miasto oczywiście tętni życiem nie zważając na porę dnia. Jednak ja byłam niezwykle zmęczona. Jeszcze tylko zdjęcie przy Dzwonie Zygmunta i lecę do hotelu.

Sobota. Mogę pospać odrobinę dłużej, na ten dzień zaplanowałam trochę mniej atrakcji ze względu na to, że muszę zachować siły na powrót do domu, a i wczorajszy dzień był niezwykle wyczerpujący.Zaczęłam swój dzień od Muzeum Narodowego. Cóż za budynek! Ogromne, wręcz monstrualne rozmiary przykuwają uwagę. Wewnątrz są 3 działy. Pododziałów nawet nie liczę. Aby zwiedzić cały budynek potrzeba co najmniej 2 dni. W moim przypadku akurat niewykonalne. Dlategoteż musiałam wybrać. I wybrałam- dział militariów i sztuki starożytnej. Niestety tylko 2... Żałuję, bo niezwykle interesujące posągi obrazy i tego typu rzeczy mogłam obejrzeć. Musiałam wychodzić jeśli chciałam zobaczyć jeszcze spektakl w Teatrze Słowackiego. Niepamiętam niestety co to był za spektakl, jednak mogę powiedzieć iż był niezwykle ciekawy, wyborna gra aktorska, kolorowe stroje, niesamowita gra świateł... Wszystko dopięte na ostatni guzik. Mistrzostwo! Po drodze zahaczyłam o Planty- spacery lubię od zawsze. Po białostockich Plantach spaceruję dość często, więc krakowskie również wypada odwiedzić. Miło się spaceruje tymi pięknymi, zielonymi alejkami. Zrobiłam jeszcze kilka zdjęć będąc nad Wisłą i obserwując ten cudowny krajobraz. Ostatni punkt programu, na który wpadłam całkowicie spontanicznie to znana w krakowie knajpka o ciekawej nazwie 'Chimera'. Bardzo przyjazna, zatrzymałam się tam na filiżankę herbaty. Wystrój wnętrza przytulny, myślę, że jeszcze tam wrócę. A potem cóż. Powrót do hotelu, pakowanie i wyjazd ze wspaniałego Krakowa... Jeszcze tam wrócę, tego jestem pewna! 😁