XVII Letni Zlot Pojazdów Wojskowych

Letni zlot pojadów wojskowych odbywa sie rokrocznie w Darłowie,a dokładniej w Darłówku Zachodnim, na tzw. "patelni". Jest to mini poligon zorganizowany tuż przy morzu. Chętnych do oglądania zmagań pojazdów wojskowych z kurzem,piachem i błotem nie brakuje. Bardzo ciężko znaleźć wolne miejsce do parkowania. Udało nam się dopiero za drugim razem wcisnąć w jakieś puste miejsce,dość daleko od zlotu.
Na "patelni" od razu wciągnął nas tłum. Przecisnęliśmy się do ogrodzenia,by obserwowacć jeżdżące pojazdy wojskowe. Oczywiście ,jak zwykle daliśmy się ponieść klimatowi i nie odmówiliśmy sobie przejażdżki amfibią. Bagatela,30zł od osoby,ale co tam...w końcu...raz nie zawsze! To był mocny przypływ adrenaliny. Trzeba było się nieźle trzymać,by nie wypaść prosto w błoto. Rzecz jasna,punktem kulminacyjnym był wjazd pojazdu w najgłębsze błoto i towarzyszące temu efektowne błotne bryzgi. Potem ekstremalny wjazd na górkę i...lekka kołyska na jej szczycie, potem nagły zjazd w dół. Prosto w piach. Tumany kurzu unosiły się po prostu wszędzie. Gdy wysiedliśmy ,wyglądaliśmy jak nieboskie stworzenia...i czuliśmy się jak dzieci.

Dla wyrównania poziomu adrenaliny wolnym krokiem pospacerowaliśmy wśród straganów, na których można kupić dosłownie wszystko z branży wojskowej. Od mundurów armii całego świata zaczynając,przez granaty,pociski,naboje,odznaki,medale, na sucharach wojskowych kończąc. Obejrzeliśmy też wystawę pojazdów wojskowych oraz konkurs na najładniejsze mundur. Wygrał człowiek ubrany w mundur Wojska Polskiego z 1943r. Bardzo podobało mi się stoisko zorganizowane przez Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu,w którym dzieci mogły układać ogromne puzzle,do wyboru czołg lub okręt. Mogły też szukać łusek po nabojach wykrywaczem metali.
A potem w centralnej części poligonu odbyło się widowisko plenerowe przedstawiające wspólne działania wojsk amerykańskich i polskich przeciwko ukrytym w terenie Talibom. Towarzyszyły temu głośne strzały,huk wybuchów i tumany kurzu. Akcja skończyła się oczywiście sukcesem wojsk sprzymierzonych,Talibowie musieli się poddać. To było naprawdę niezłe widowisko!!!

Kto głodny i zmęczony mógł skorzystać z bogatej bazy kulinarnej z tradycyjną wojskową grochówką na czele. Nie brakowało także chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem,żurku oraz kiełbasy z rusztu.
Na zlocie spędziliśmy dobre 4 godziny,nie wiem kiedy one minęły,tyle się tam działo. Kiedyś marzyliśmy o tym, by móc uczestniczyć w takim zlocie z własnym pojazdem,ale jak to zwykle bywa,życie nieco zweryfikowało te plany, a i pesel niekoniecznie sprzyja takim ekscesom. Nie mniej jednak wracamy do nich, od czasu do czasu ,uczestnicząc w darłowskich zlotach jako obserwatorzy. Bardzo zadowoleni obserwatorzy.


