Sanok i jego atrakcje

W Sanoku jest co oglądać. Tradycyjnie zaczęliśmy od uroczego, dość rozległego Rynku z przyległym deptakiem. Zabudowa Rynku pochodzi z XVII wieku. Poza szeregiem kamieniczek znajduje się przy nim Kościół Znalezienia Krzyża i klasztor ojców Franciszkanów. Zwraca uwagę Ratusz w nietypowym różowym kolorze. Przy Ratuszu ,dosłownie wśród przechodniów, stoi pomnik Zdzisława Beksińskiego, znanego, urodzonego w Sanoku rzeźbiarza i fotografa. Lubię takie pomniki, wpasowane w tłum przechodniów, stojące nie na cokole, lecz na poziomie chodnika, jakby postać była jednym z przechodzących , który tylko na chwilę zatrzymał się patrząc na Rynek.
Tuż obok jest budynek dyrekcji Muzeum Historycznego Sanoka. Niegdyś mieścił się w nim zajazd, potem austriacki odwach oraz apteka. A na pobliskim Placu św. Jana sympatycznie zaskoczyła nas niecodzienna wystawa fotografii rozpiętych na budynkach. Tematem fotografii była historia garnizonu Sanok. Miejsce ekspozycji wybrano chyba nieprzypadkowo, bo znajduje się tam pomnik poświęcony Synom Ziemi Sanockiej Poległym i Pomordowanym za Polskę. W tym miejscu odbywają się różne uroczystości miejskie i państwowe.

Nieco dalej wznosi się szesnastowieczny sanocki zamek ,a w nim ,jakżeby inaczej, ekspozycja dzieł Zdzisława Beksińskiego. Są tam również spore zbiory ikon oraz wyposażenia cerkiewnego, co bardzo przybliża bieszczadzkie klimaty kulturowe. Z zamkowego wzgórza roztacza się świetna panorama Sanoka. W upalny dzień, po ulewnym deszczu, na okolicznych wzgórzach unosiły się niesamowite mgły, które jeszcze niejednokrotnie obserwowaliśmy podróżując po bieszczadzkich szlakach.
Na pobliskim deptaku – ul. 3 Maja , znaleźliśmy coś co lubię-ławeczkę wojaka Szwejka, którą wypatrzyłam wcześniej wśród atrakcji na PSz. Oczywiście fotka z wojakiem musiała być ,nie inaczej. Pomnik upamiętnia krótki pobyt Szwejka w Sanoku, oczywiście opisany w znanej książce Jaroslawa Haska „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Potarcie nosa Szwejka podobno ma przynosić szczęście, więc nic dziwnego, że wojak ma ten nosek nieco wyświecony. Niedaleko są schody serpentyny wiodące z ul.3 Maja na osiedle Błonie.

Jednak zdecydowanie największe wrażenie w Sanoku zrobił na mnie niezwykły skansen – Muzeum Budownictwa Ludowego, a zwłaszcza jego centralna część, czyli Rynek Galicyjski. Zastanawiałam się nawet, czy nie opisać go w osobnej relacji, ale doszłam do wniosku, że pojawiał się już na PSz wiele razy, więc nie ma potrzeby opisywać go drobiazgowo. A zapewne trwałoby to dość długo, bo jest w nim co oglądać. Na zwiedzanie trzeba przeznaczyć minimum dwie godziny i to pod warunkiem, że zwiedza się bardzo pobieżnie. Teren ekspozycji zajmuje 38 ha i jest chyba jednym z największych w Polsce. Można tam zobaczyć chaty, kapliczki, cerkwie i budynki różnych grup etnicznych z regionu Bieszczad- Pogórzan, Dolinian, Łemków oraz Bojków. Niezwykłym miejscem jest Rynek Galicyjski. Wokół Rynku stoją domy dawnych rzemieślników. Wewnątrz można podziwiać orginalne wyposażenie mieszkań ,a także warsztatów i sklepików. Wchodząc na przykład do domku zegarmistrza słyszy się już od wejścia tykanie i bicie zegarów, a wśród czasomierzy autentyczny zegarmistrz naprawia zegarki, w piekarni cudownie pachnie świeżym chlebem, a u aptekarza ziołami. Dodatkowo po Rynku kręcą się galicyjscy Żydzi w charakterystycznych strojach z epoki, co stanowi po prostu wisienkę na torcie. Jest to niezwykle klimatyczne miejsce i śmiało polecam każdemu ,kto przebywa w okolicy Sanoka, odwiedziny w tym wspaniałym skansenie.
Na zakończenie wizyty w Sanoku perełka geologiczna. Przy wyjeździe z terenu skansenu można zobaczyć nad Sanem oligoceńskie warstwy krośnieńskie w naturalnej skale plus fachowy opis. Wszystko jak najbardziej na duży plus. Nic dziwnego, że hasło reklamowe Sanoka to SanOK.


