Stara Kopalnia w Wałbrzychu

O Starej Kopalni w Wałbrzychu dowiedziałam się tutaj, na Polskich Szlakach, badajże z relacji Doroty i Krzysztofa. Zaintrygowało mnie to niedawno powstałe Muzeum Przemysłu i Techniki łączące w sobie przeszłość i współczesność. Powstało w dawnych obiektach Kopalni Węgla Kamiennego Julia , która zakończyła swoją działalność w 1996r. Muzealne obiekty są bardzo zadbane, absolutnie zrewitalizowane, wyposażone w nowoczesne urządzenia multimedialne ,pełne ciekawych, całkowicie „egzotycznych” dla mnie eksponatów.
Podróż w przeszłość rozpoczęła się w…nowoczesnej kawiarence Caffe Sztygarówka ,gdzie oczekiwaliśmy na przewodnika i skompletowanie grupy. Przy okazji kupiliśmy pamiątki w postaci „ szkloków-kopalnioków” w różnych smakach. A kto chciał to i sztabki złota ze złotego pociągu mógł zakupić;-) Początek wędrówki po muzeum to prezentacja górniczych żetonów którymi pracownicy kopalni dokumentowali swoje zejście i powrót ze sztolni. A potem miał miejsce prawie dwugodzinny spacer po kolejnych muzealnych obiektach dawnej kopalni : łaźnia łańcuszkowa, lampownia, kuźnia, maszynownia oraz fragment podziemnego chodnika, w którym , a jakże…zobaczyliśmy Złoty Pociąg. Złotym Pociągiem obecnie Wałbrzych stoi, jego motyw oraz złote sztabki symbolicznie pojawiają się w różnych formach w wielu miejscach np. jako ciastka, czy nadruki na koszulkach.

Byłam już różnych obiektach kopalnianych, ale jakoś nigdy dotąd w kopalni węgla, w dodatku tak niedawno rewitalizowanej po zakończeniu wydobycia. Choć historia wydobycia węgla datuje się na tym terenie na ok. XVI wiek, to mnie najbardziej interesowały realia współczesnej górniczej pracy. I taki był główny tok opowiadania przewodnika, przybliżanie codziennej pracy górnika. Zdumiała mnie np. łaźnia łańcuszkowa, nie wiedziałam, że właśnie w taki sposób ( zawieszenie na łańcuchach) górnicy przechowywali , wietrzyli i suszyli swoją odzież roboczą. Również ciężar narzędzi wiertniczych wzbudził mój podziw, trzeba być krzepkim facetem, by tym ciężarem operować w skale. Ogrom i masa maszyn w maszynowni także robi wrażenie. Fajnie, że w muzeum zainstalowano wiele urządzeń multimedialnych, które ułatwiają bliższe zapoznanie się z tymi eksponatami . Hale są przygotowane nie tylko dla zwiedzających, ale i dla szkół, do prowadzenia warsztatów. W innej hali trafiliśmy na wystawę sztuki współczesnej. Na terenie kopalni z daleka widać szyb wiertniczy, na dziedzińcu ogromne elementy maszyn kopalnianych oraz pociągi i wagoniki używane niegdyś w kopalni. Uwagę zwraca wagonik wypełniony węglem. To ostatni węgiel wydobyty w kopalni Julia w dniu 29.12.1994r. Przejście podziemnym chodnikiem może nieco rozczarować, bo obejmuje bardzo krótki fragment trasy. Ale i tu pojawia się kilka podziemnych atrakcji np. figurka chłopca ciągnącego za ogon lisa, ma to związek z legenda o odkryciu węgla w tym miejscu. Pojawia się również wspomniany wcześniej Złoty Pociąg, póki co jedyne na ekranie. Są także szyny i wagoniki oraz wszechobecny chłód, jak to w kopalni.
Na koniec zwiedzania wisienka na torcie- wieża widokowa, z której widać nie tylko rozległy teren dawnej kopani, szyby i nadszybia, ale także panoramę Wałbrzycha i okolice. Naprawdę fajna sprawa. A potem jeszcze była chwila czasu na sesje fotograficzne z obiektami zgromadzonymi na dziedzińcu.

Pora była już późno-obiadowa, wiec postanowiliśmy zjeść w restauracji „ Nie bo mleczne” po rewolucjach Magdy Gessler . No i to nie był najlepszy pomysł, bo nasz GPS oszalał i prowadził nas w przedziwny sposób po centrum miasta. Kluczyliśmy tu i tam, wracaliśmy wielokrotnie w to samo miejsce, w którym hmm… nie było restauracji. Jednym słowem pogubiliśmy się, byliśmy coraz bardziej głodni i sfrustowani . Po dłuższych poszukiwaniach i pieszo, i samochodem trafiliśmy na restaurację, którą jak się okazało, mijaliśmy wiele razy. Na dodatek obiekt wcale nie był ukryty, czy przesłonięty, po prostu podjeżdżaliśmy od innej strony i nie mogliśmy go zauważyć. Na szczęście obiadek był bardzo smaczny, więc pozytywnie pokrzepieni przeszliśmy się jeszcze po centrum Wałbrzycha. Wałbrzyski Rynek zrobił na mnie zaskakująco sympatyczne wrażenie. I tym akcentem zakończyliśmy ten dzień naszej wrześniowej kanikuły.