W Tatry z Maluszkiem

Dzień pierwszy
Wstajemy skoro świt, wrzucamy resztę pakunków do bagażnika i ruszamy w podróż. Nad głowami ciężkie chmury, a w głowach wątpliwości, czy w ogóle uda się zobaczyć Tatry? Wydumane problemy ustępują miejsca przyziemnym po mniej więcej godzinie podróży, Podczas krótkiego przystanku w Kozach okazuje się, że dalej nie jedziemy. Jakiś kabelek był się urwał:-/. "Telefon do przyjaciela", pierwsza podróż lawetą i kolejne 2 godziny spędzamy w warsztacie... Na szczęście wszystko idzie ku lepszemu i ruszamy dalej. Z lekkim opóźnieniem docieramy do Murzasichla. Nasz tymczasowy domek cieszy oko i duszę🙂 Pieknie jest! I co z tego, że pada?
Na miejscu jest już Jaś z rodziną, krótko po nich dociera Celinka z mamą, a wkrótce są Państwo Maestrowie🙂
Dzień zaczynamy od mszy w pięknej, derwnianej kaplicy na Jaszczurówce. Przy okazji możemy obejrzeć prawdziwy góralski chrzest🙂 Kasztelanki przesypiają cały program poranka w samochodzie...
Ruszamy dalej, by przebijając sie ukosem przez Zakopane podjąć wyzwanie zdobycia Polany Strążyskiej. Początkowo ulewny deszcz prowokuje do myślenia o odwrocie; całe szczęście jednak nie poddajemy się! Posilając się przed bacówką na Polanie dane nam jest podziwiać górski spektakl. Chmury z każdą chwilą rozstępują się nad naszymi głowami, ukazując kawałek po kawałku masyw wiszący tuż nad nami. To Giewont! Już jesteśmy spokojni.. Pewnie jeszcze nie raz na tym wyjeździe zobaczymy Tatry:) W tak zwanym miedzyczasie przybiega Wuj Maestro, strudzony wysokogórską trasą. Wspólnie schodzimy do parkingu, bo na 15-tą jestesmy umówieni. Po raz pierwszy spotka się cała nasza wycieczka🙂. Jedziemy razem na Gubałówkę! W końcu musimy koniecznie zrobić tam grupowe zdjęcie! Pod dolną stacją kolejki spotykamy Natalkę z rodzicami, Amelkę z rodzicami i Tomka z mamą. Jest komplet - 7 dzieci, 12 dorosłych.
Wracamy zadowoleni i zmęczeni.. Dzieci usypiają, dorośli się integrują;-)
Dzień drugi
Pada. Jedziemy na Antałówkę, podziwiamy Willę pod Jedlami, Willę Witkiewiczówkę i sentymentalną Willę Śmigło😉 Fotki na szczycie i chaszczowanie do centrum Zakopanego. Przyznajemy sobie nagrodę za fantastyczne zejście - duże ciacha w cukierni😁. Najedzeni snujemy sie po Krupówkach i zmierzamy w kierunku Pęksowego Brzyska. Oglądamy drewniany XIX-wieczny kościółek przedziwnie cichy wśród gwaru zakopiańskiego centrum, zwiedzamy cmentarz, szukamy grobów znanych nam Zakopiańczyków. W końcu zapada jednogłośna decyzja o czasie wolnym. Jedni idą jeść, inni spacerować, jeszcze inni uzupełniać księgozbiór. Spotykamy się w legendarnej już kuchni, nadchodzi wieczór... Przed snem bliźniaczki odbywają jeszcze w towarzystwie Celinki mały spacer do pobliskiego drewnianego kościółka w Murzasichlu.
Dzień trzeci
Od rana lampa. Nie możemy spać, reszta towarzystwa również od świtu krąży po kuchni. W końcu wyruszamy w góry! Zmierzamy do Zazadni, by wejść w pełnym składzie na Wiktorówki, do Sanktuarium Królowej Tatr, gdzie podejmują nas pyszną, ciepłą herbatą🙂 Natalka zabiera rodziców na rodzinny spacer, a my ślizgiem wspinamy się na Rusinową Polanę. Bezchmurne niebo, panorama Tatr, przyjemne ciepło... I tylko wiatr czasem przeszkadza w kontemplacji... Spedzamy tam upojna godzinę. W końcu schodzimy. A reszta towarzystwa ma ochotę jeszcze na Wodogrzmoty Mickiewicza.........
Wieczorem znów troszkę rozpieszczamy podniebienia wspaniałym obiadem naszej Pani Gospodyni🙂 Po posiłku w celu spalenia nadmiaru energii odbywa się turniej Tenisa Stołowego z Dziećmi na Ręku;-). Ostatni wieczór jakiś leniwy... Zamiast gadać do rana rodzice odpływają z dziećmi
Dzień czwarty
Pakujemy się... Z bagażami w samochodzie jedziemy jeszcze do siedziby Tatrzańskiego Parku Narodowego, by obejrzeć z bliska niedźwiedzia i zaopatrzyć biblioteczkę🙂 W Kirach spotykamy się z trzema znajomymi jakby samochodami i spacerujemy ekstremalną przedziwnie Doliną Kościeliską. Goście w schronisku wytrzeszczają oczy i pytają "skąd się tu wzięło tyle dzieci??";-))
W drodze powrotnej dzieci nie śpią, więc dłuższą chwilę spędzamy na polanie pełnej krokusów. Uczymy delikatności, dotykamy, podziwiamy.
W końcu wracamy.......... Jedziemy do domu. Żegnamy Tatry. Miło było.