Niechorze

Niechorze po Trzęsaczu było drugim celem mojej wycieczki tej pięknej (mimo brzydkiego, deszczowego początku) soboty. Jest to typowo letniskowa wioska, tętniąca życiem latem, a zamierająca poza sezonem. Z takim charakterem miejscowości wiąże się, niestety, jej niezbyt bliska mojemu sercu, nieco odpustowa estetyka - wielokolorowe kramy z pamiątkami w kiepskim guście to nie to, co uwielbiam, ale rozumiem, że póki co są i jeszcze jakiś czas będą nieodłączną częścią klimatu polskich letnisk 🙂 Ja zawsze wypatruję w takich miejscach obiektów, które zachowały stary styl, albo nowych, ale stworzonych z estetycznym wyczuciem. W Niechorzu udało mi się wypatrzyć coś z tej pierwszej grupy; starą willę, dawną zagrodę oraz niezwykle klimatyczny pensjonat Neptun z gąskami na fasadzie - może w niezbyt gustownym kolorze, ale niosący ze sobą retro smaczek.
W planie zwiedzania była oczywiście latarnia, uważana za jedną z najładniejszych na zachodnim wybrzeżu. I zapewne jedna z najwyższych, co odczułam we własnych nogach i płucach; o ile mnie pamięć nie myli, na laternę wiedzie około 600 schodków. Zrobienie zdjęć z platformy dla takiego tchórza wysokościowego jak ja było nie lada wyczynem, tym bardziej, że wiatr mocno nadwerężał poczucie stabilności. Ale było warto się spiąć, a widoki z latarni są przepiękne.

Po zejściu z latarni udałam się do atrakcji, której byłam niezwykle ciekawa - niechorskiej motylarni. Motylarnia to położony tuż przy latarni niewielki, półkolisty pawilon, w którym panują trudne do zniesienia dla człowieka z naszej szerokości geograficznej warunki, jeśli chodzi i temperaturę i wilgotność; jest tak gorąco i wilgotno, że zaparowują okulary, obiektywy aparatów, a częściowo nawet gabloty edukacyjne. Nawet w największy upał pawilon jest stale dogrzewany. Wszystko to po to, by mogli tu przeżyć jego najważniejsi mieszkańcy - motyle.
Zgromadzonych osobników nie jest może dużo, ale i tak robią ogromne wrażenie, zwłaszcza na dzieciach 🙂 Motyle różnych odmian i gatunków latają sobie swobodnie po całym pawilonie, żerują na specjalnie dla nich wykładanych, zawsze świeżo pokrojonych, owocach i przysiadają na czym popadnie; kwiatach, gałązkach krzewów, no i na zachwyconych tym faktem ludziach 🙂 Widok stukilogramowego osiłka, rozanielonego, bo motyl usiadł mu na głowie - bezcenny 🙂

Moje serce natychmiast podbił jeden z lokatorów - motyl morpho peleides, zwany potocznie morpho blue, czyli okaz o elektrycznie niebieskich skrzydłach z czarną obwódką - najbardziej ruchliwy i najtrudniejszy do uchwycenia okiem obiektywu. Nie ujmując niczego naszym rodzimym bielinkom i paziom królowej - ten robi królewskie wrażenie. Polecam tę atrakcję z całego serca - jeśli ma się ograniczony czas na zwiedzanie Niechorza, można ominąć tzw. gabinet figur woskowych i spędzić więcej czasu w magicznym świecie motyli. W Niechorzu można również obejrzeć park miniatur latarni morskich, ale stwierdziłam, że wolę te latarnie obejrzeć w naturalnej wielkości 🙂