Hydropolis, Kolejkowo i 750-letnia apteka

Drugi dzień pobytu we Wrocławiu mieliśmy wypełniony od rana do wieczora; chcieliśmy efektywnie spędzić czas i zwiedzić kilka znanych atrakcji miasta. Nocowaliśmy na Ostrowie Tumskim, więc zaczęliśmy marszrutę od obejrzenia za dnia miejsc, które poprzedniego wieczoru obeszliśmy po zmroku. Zwiedzaniu tej części Wrocławia rankiem w dzień powszedni zimą towarzyszą cisza i spokój oraz tylko nieliczni przechodnie, co jest nie do przecenienia, gdy chce się do woli kontemplować urodę Ostrowa Tumskiego i okolic. My szczególną uwagę poświęciliśmy kilku z mnóstwa wrocławskich mostów.Naszemu spacerowi uroku dodawało niezwykłe, nieco przymglone poranne światło.
Kolejnym punktem programu było Hydropolis, do którego udaliśmy się tramwajem z przystanku pod zabytkową Halą Targową. Hydropolis to relatywnie nowy obiekt na turystycznej mapie Wrocławia, uznawany za jedną z większych jego atrakcji. Dostarcza potężną dawkę wiedzy o wodzie; od teorii dotyczących jej powstawania i występowania we wszechświecie, przez opis wodnych ekosystemów i ich mieszkańców, po ciekawostki z zakresu oceanografii, hydrologii, ekologii i gospodarki wodnej. Ogromna ilość faktów jest dostępna na (dosłownie) wyciągnięcie ręki, na multimedialnych ekranach, których zawartość można przewijać palcem, jak na smartfonie. Pewnie dlatego, i ze względu na wystrój wnętrz, centrum na pierwszy rzut oka robi wrażenie niezwykle nowoczesnego. Jednak gdy się dłużej nad nim zastanowiłam, doszłam do wniosku, że trochę wbrew moim (nie do końca chyba wcześniej uświadomionym) oczekiwaniom, Hydropolis nie jest tak interaktywne, jak by się mogło wydawać. Wiedza jest podana we w gruncie rzeczy tradycyjnej formie - większość trzeba sobie po prostu przeczytać - a jedynie za pomocą współczesnych środków. Są też co prawda "zakątki" kinowe, w których wyświetlane są krótkie filmy, ale to nadal jest bardzo jednostronna forma przekazu. Pomna swojej wizyty w Centrum Nauki Kopernik, które przekazuje wiedzę w sposób angażujący, bo przez doświadczenie, osobiście oceniłam Hydropolis jako zdecydowanie mniej atrakcyjne poznawczo. Niemniej absolutnie nie zniechęcam do jego obejrzenia; jest to bez wątpienia miejsce warte wizyty.

Natomiast bez najmniejszego wahania polecam Kolejkowo, czyli wielką makietę przedstawiającą kilka miejsc prawdziwych i sporo fikcyjnych; trochę w niej Wrocławia, trochę gór i Karpacza, trochę placu budowy i trochę kurortu. Po torach makiety mkną (albo wloką się, w zależności od rodzaju) pociągi, ulice są pełne jadących samochodów i ludzkich postaci. Dzwonią dzwony, trąbią klaksony, brakuje tylko gwaru ludzkich głosów. Gdy w Kolejkowie zapada wieczór, w oknach zapalają się światła, pokazując wnętrza domów, sklepów i restauracji. Wszystkie szczegóły odwzorowano w Kolejkowie z taką starannością, że ma się wrażenie obserwowania prawdziwego życia w miniaturze. W ten świat wsiąknie na długo nie tylko dziecko, ale i dorosły.
Jakby nam nie było mało atrakcji, koniec dnia spędziliśmy w Muzeum Farmacji, zlokalizowanym w kamienicy niedaleko rynku. Mieści się ono w starej kamienicy, w której przez ponad 750 (sic!) lat funkcjonowała apteka; pierwsze o niej wzmianki pochodzą z połowy XIII wieku! Będący pod opieką Uniwersytetu Wrocławskiego obiekt gromadzi wiele eksponatów obrazujących rozwój farmacji na przestrzeni wieków. Znaleźliśmy wśród nich takie, które pamiętamy z czasów dzieciństwa, a które w 2018 roku robią naprawdę anachroniczne wrażenie; pokazuje to wyraźnie jak wielki skok wykonała nauka w ostatnich dziesięcioleciach.

Uff, to był długi dzień.


