Zachody słońca nad jeziorem Rotcze

Podobno chodzenie po bagnach wciąga. Ja jestem już mocno wciągnięta, a może nawet zakorzeniona w bagnach, bo moje korzenie ze strony jednej babci są nad Narwią, a ze strony drugiej babci nad Biebrzą. Jednocześnie lubię jeździć w nieznane i odkrywać nowe miejsca.
Dlatego tegoroczny urlop (2018) spędziliśmy w okolicach Poleskiego Parku Narodowego. To tereny, których w większości nie znałam wcześniej, a zarazem czułam się jak u siebie w domu – podobne ukształtowanie terenu, rośliny, zwierzęta i mnóstwo drewnianych kładek przez bagna. Wciągnęło mnie i już.

Nocowaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym „Ania” we wsi Grabniak nad jeziorem Rotcze i bardzo dobrze nam tam było. Codziennie po wędrowaniu lub zwiedzaniu mokliśmy w jeziorze, bo pogoda na to pozwalała, a dzieci i woda… wiadomo – zestaw trudny do rozdzielenia. Wieczorami utrwalił się stały rytuał: zachodziło słońce, matka (czyli ja) robiła zdjęcia, łabędzie odpływały, bociany przylatywały na gniazdo i dopiero wtedy zbieraliśmy z plaży dobytek w postaci kocyków, ręczników, mokrych kąpielówek, wiaderek, łopatek, dmuchanych kółek, rękawków itp. i wracaliśmy na nocleg.
Na razie przedstawiam efekty wieczornego focenia w ciągu tych kilkunastu dni, codziennie inne, choć codziennie na tej samej plaży nad tym samym jeziorem. To co działo się przed wieczorem też postaram się wkrótce opisać i pokazać.
