Z Bogiem nad Bugiem w Kodniu

Urlop zaczynamy od niedzieli spędzonej w Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej.
W Kodniu miałam okazję być już wcześniej kilka razy. Byłam też w pewnym ważnym momencie… i chyba mam tu za co dziękować. Zawsze chętnie wracam do Kodnia, a teraz pierwszy raz przyjechaliśmy całą rodziną w aktualnym składzie.

Po Mszy Świętej w bazylice św. Anny, idziemy do „Jadłodajni u Oblatów” na smaczny obiad w rozsądnej cenie. Potem zwiedzamy muzeum misyjno-ornitologiczne zorganizowane przy klasztorze Misjonarzy Oblatów. Oglądamy głównie pamiątki przywiezione przez zakonników z mniej i bardziej egzotycznych krajów.
Resztę czasu spędzamy na terenie dawnej rezydencji Sapiehów. Cały teren został pięknie zagospodarowany. Znajduje się tu kościół św. Ducha, który kiedyś był kaplicą zamkową, kalwaria kodeńska i ogród ziołowy Matki Bożej. Jest gdzie pospacerować i zatrzymać się, ale też gdzie pobiegać, bo obok kalwarii kodeńskiej znajduje się boisko. Jest również możliwość wypicia ziołowej herbaty.

Najchętniej przebywamy pod zieloną kopułą położoną pośrodku ziołowego ogrodu, która kryje w sobie fontannę oczyszczenia. W upalny dzień to miejsce daje wymarzony cień, uspokaja szumem wody i tworzy bardzo przyjemny mikroklimat.
Siedząc na ławce wspominam jak podczas naszego poprzedniego pobytu stała w tym miejscu metalowa konstrukcja ledwie opleciona młodymi pędami pnączy. Teraz metalowe pręty pięknie obrosły zielonym gąszczem. Długo jednak nie siedzę, bo trzeba pilnować amatorki zamoczenia się w każdym napotkanym zbiorniku wodnym, w fontannie też.



Zaraz za sanktuarium, na łące stoi słupek graniczny. Podchodzimy nad brzeg Bugu dobrze wydeptaną ścieżką. Moja komórka uparcie wita się z Białorusią i podaje ceny połączeń z zagranicy do Polski. Na przeciwległym brzegu widać białoruskie zarośla i lasy. Tu kończy się Polska i Unia Europejska. To też koniec naszej wycieczki. Zaopatrzeni w ciasteczka kodeńskie z zakonnej kuchni wracamy do bazy.
Z cudownym obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej w Kodniu wiąże się ciekawa historia.

Według legendy cudowny obraz namalował w VI wieku św. Augustyn z Canterbury na wzór figury Maryi wykonanej przez św. Łukasza Ewangelistę. Wizerunek znajdował się w Rzymie w prywatnej kaplicy papieskiej. Na Podlasie trafił w XVII wieku ukradziony przez Mikołaja Sapiehę, ówczesnego właściciela Kodnia.
Sapieha, zwany Pobożnym, w Rzymie przed tym obrazem doznał cudownego uzdrowienia, zapragnął mieć wizerunek Matki Bożej u siebie, sprzątnął go papieżowi „sprzed nosa” i przywiózł do Kodnia. Urban VIII za ten postępek ukarał zuchwałego magnata ekskomuniką, jednak po kilku latach cofnął klątwę i zgodził się na pozostanie obrazu w Kodniu. Matka Boża raczej się nie obraziła, za tę „przeprowadzkę”, bo podobno od początku jej pobytu w Kodniu miejscowa ludność doświadczała licznych łask.

W literacki sposób opowiedziała o tych wydarzeniach Zofia Kossak-Szczucka w książce „Błogosławiona wina”.