Spacer po Lublinie

Kiedyś zakochałam się w Lublinie. I to w podwójnym znaczeniu. Teraz zawsze chętnie wracam do tego miasta, jeśli tylko jest okazja.
Przez kilka lat mieszkania w Lublinie nie zdążyłam zobaczyć i zwiedzić wielu miejsc, bo ciągle były ciekawsze zajęcia i wydawało się, że mam czas. Tak już bywa, że najsłabiej zna się to co najbliżej. Troszkę próbuję to nadrobić, ale tylko troszkę. Górę biorą sentymenty. Chcemy pokazać dzieciom kilka miejsc, sprawdzić ile jeszcze pamiętamy z tego miasta, zobaczyć co się zmieniło, a co zostało jak dawniej i po prostu pospacerować.

Akurat odbywa się Jarmark Jagielloński, więc na deptaku i na starówce mnóstwo ludzi. Patrzę na Lublin z wieży zwanej Donżonem i rozpoznaję charakterystyczne punkty. Wspomnienia, wspomnienia… W ramach nadrabiania zaległości w zwiedzaniu załapujemy się na ostatnie w tym dniu wolne bilety do zamkowej Kaplicy Trójcy Świętej. Dzieciom podoba się Lublin, a najbardziej chlapanie się w upalny dzień w fontannie, lody i baloniki.
Po długim i pełnym wrażeń dniu, nazajutrz robimy sobie wolne, dzień przerwy w zwiedzaniu i na dwie zmiany, czyli od rana do wieczora pluskamy się w jeziorze Rotcze.
