Carska Tropina w Puszczy Białowieskiej

Potrzebowałam odmiany, więc zamiast do Puszczy Knyszyńskiej wybraliśmy się do Puszczy Białowieskiej. 🙂
Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę w Michałowie i w Juszkowym Grodzie. W obu miejscowościach celem postoju były zabytkowe drewniane podlaskie cerkwie. Chciałam w ten sposób nawiązać do naszej wycieczki do niebieskich prawosławnych świątyń. Wprawdzie cerkwie św. Mikołaja w Michałowie i Narodzenia NMP w Juszkowym Grodzie nie są niebieskie, tylko brązowe, ale również warte zobaczenia.


Puszcza Białowieska to (uwaga!) nie tylko Białowieża. Białowieżę oczywiście warto, a nawet wypada poznać, podobnie jak Rezerwat Pokazowy Żubrów, Szlak Dębów Królewskich i kilka innych miejsc. Z drugiej strony Białowieża jest popularna i trochę „zadeptana”. Poszukując miejsc mniej znanych i mniej obleganych jakiś czas temu zaczęliśmy odkrywać północną część puszczy w okolicach Narewki. Teraz kontynuowaliśmy to odkrywanie.
Zatrzymaliśmy się na dużym leśnym parkingu przed Kosym Mostem. Rozległa polana kiedyś, zanim została parkingiem, była składnicą drewna przy torach leśnej kolejki wąskotorowej. Teraz tory całkowicie zarosły, ale w trawie dają się zauważyć ich fragmenty.

Wyruszyliśmy na ścieżkę o nazwie Carska Tropina. Nie wiem, czy sam car tropił zwierzynę w tej okolicy, ale przecież nazwy nie biorą się znikąd.

Kierując się czarnym szlakiem dotarliśmy do wieży widokowej. Z góry obejrzeliśmy polanę nad rzeką Narewką. Szkoda, że żadne zwierzaki nam się nie pokazały.

Dalej wędrowaliśmy doliną Narewki po terenie dość podmokłym. Przeplatały się drewniane kładki i odcinki bez kładek, ale z dużą ilością błotka.
W wyniku pokonywania (przeskakiwania) odcinków błotnistych, córka miała błoto nawet na plecach (o butach nie wspominając). Uważam za wielki sukces, że nie klapnęła całkiem w to błoto. W razie czego może dziki uznałyby ją za swoją, ale dzików nie spotkaliśmy.

Spotkaliśmy natomiast platformę widokową zbudowaną na wzór tradycyjnego brogu, z widokiem na łąki nad Narewką i starym gniazdem jaskółek pod dachem.

Po około 5 km doszliśmy do oficjalnego końca Carskiej Tropiny. Ścieżka nie tworzy zamkniętej pętli, więc musieliśmy jeszcze wrócić do samochodu – tą samą drogą albo inną. Mając taki wybór zawsze staram się wybierać inną trasę i tak było też tym razem.

Zjedliśmy „małe co nie co” i mieliśmy posiedzieć przed dalsza drogą. Tymczasem nóżki najbardziej zmęczone na trasie wolały grać w berka niż siedzieć w miejscu.

Zatem nie przedłużając odpoczynku ruszyliśmy niebieskim szlakiem biegnącym po dawnym torowisku kolejki leśnej. Na ostatnim odcinku przeskoczyliśmy jeszcze na szlak zielony i tak wróciliśmy na parking przed Kosym Mostem.

Po około 10 km „spaceru” trzeba było wynurzyć się z majowej puszczańskiej zieleni i wrócić do miejskiej rzeczywistości.