Wapienne: ścieżka przyrodnicza Buczynowa + Sękowa i Gorlice
Poranna mgła ładnie wyglądała, a w dodatku zapowiadała pogodny dzień. Nie mogło tego dnia zabraknąć pieszej wycieczki.
Większość urlopu spędzaliśmy na terenie województwa podkarpackiego, ale tego jednego dnia wybraliśmy się do małopolskiego. Po drodze przystanęliśmy w Pielgrzymce, jednak tutejszą cerkiew dość mocno zasłaniały drzewa.
Pieszą wędrówkę rozpoczęliśmy w uzdrowisku Wapienne. Samochód zostawiliśmy na dużym parkingu na początku miejscowości i podeszliśmy około 500 m chodnikiem do miejsca, gdzie zaczyna się ścieżka przyrodnicza Buczynowa. Dało się podjechać bliżej wejścia na ścieżkę, ale tam parking jest niewielki (na kilka samochodów).
Ścieżka przyrodnicza Buczynowa tworzy pętlę o długości 5,2 km. Oznakowana jest kolorem czerwonym. Pod górę biegnie razem z zielonym szlakiem pieszym, a w dół ze szlakiem czarnym. Po drodze są punkty z ciekawymi informacjami dotyczącymi głównie bukowego lasu rosnącego wokół.
Głównym i najciekawszym punktem trasy jest szczyt Ferdel i znajdująca się przy nim wieża widokowa.
Na górze, na wieży znaleźliśmy pamiątkową pieczątkę, a na dole, przy wieży znalazł nas punkt poboru opłat za wstęp do Magurskiego Parku Narodowego. 🙂 Na górze mieliśmy rozległe widoki, a na dole ławki, gdzie mogliśmy usiąść na małe co nieco.
Gdy dotarliśmy z powrotem do Wapiennego, upał mocno dawał się we znaki. Wcześniej w lesie tego nie odczuwaliśmy. Fontanna w uzdrowisku była mile widziana.
Pieszą wycieczkę zakończyliśmy, ale była jeszcze wczesna pora, więc zamiast wracać na nocleg, pojechaliśmy w przeciwną stronę. Zatrzymaliśmy się przy dawnej drewnianej cerkiew św. Kosmy i Damiana w Męcinie Wielkiej (obecnie kościół rzymsko-katolicki).
Następnie obejrzeliśmy unikatowy drewniany kościół Świętych Jakuba i Filipa w Sękowej. O jego wyjątkowości świadczy fakt, że został wpisany na listę UNESCO. Kościół ma ponad 500 lat. Otaczają go charakterystyczne podcienia zwane sobotami.
W końcu dotarliśmy do Gorlic, gdzie rozejrzeliśmy się po rynku, zjedliśmy lody i przysiedliśmy na ławeczce z Ignacym Łukasiewiczem.
P.S. Do wizyty w Gorlicach w znacznym stopniu skłoniła mnie niedawna relacja Ani z tego miejsca. Napisałam wtedy, że może będziemy niedaleko i… udało się. 🙂