Krzyżne

, Kozi
Miniaturowa mapa z zaznaczeniem

Przełęcz Krzyżne była dla Nas celem numer jeden Naszego pierwszego - zorganizowanego przez Nas samych wyjazdu na trekking.

Totalne żółtodzioby, biegający jedynie po Górach Świętokrzyskich i to głównie za piłką mieli się zmierzyć z ponad 2000 m. n.p.m. Po lekturze artykułów w internecie zadecydowaliśmy - przełęcz Krzyżne. Oczywiście przeważyło jak to dla młodych wilków rządnych wrażen sformułowanie "Orla Perć".

, Kozi
, Kozi

Dojechaliśmy busem do parkingu na Palenicy Białczańskiej. Ale jakaż to była jazda! Ja osobiście miałem już dość duży zastrzyk adrenaliny bo musicie wiedzieć, że jak go nazwałem "bacobus" jechał z Zakopca z prędkościami podobymi do tych, które są na autostradzie dozwolone.

Jakoś ochłonąłem i zaczęliśmy niemalże biec w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza. Potem dodaliśmy sobie trochę drogi, jako że każdy chciał zaimponować swoją sprawnością i zbiegliśmy do Schroniska Stara Roztoka po pieczątki PTTK. Nie czekając znów w tempie olimpijskim wbiegaliśmy w kierunku Schroniska przy Pięciu Stawach. Wybraliśmy trudniejsze podejście i po dojściu na miejsce chwilę odpoczęliśmy, porobiliśmy zdjęcia i naszym oczom ukazała się tabliczka "Krzyżne". Teraz już każdy zmotywowany założył plecak i zaczęliśmy wchodzić pod górę.

, Kozi
, Kozi

Po drodze mijaliśmy chyba jakąś reprezentację biegaczy, którzy stwierdzili, że pobiegają sobie po górach 😉 (to nie był TOPR, chociaż wiem, że oni też sobie lubią pobiegać :P).

Zaczęliśmy podchodzić coraz wyżej, wyżej i wtedy zdałem sobie sprawę, że chyba zbyt śrubowaliśmy tempo, bo nagle zacząłem opadać z sił. Miałem kilka przystanków i rozkojarzony tym zmęczeniem zgubiłem szlak. Zacząłem wchodzić na przełaj wprost mając przed oczami już Przełęcz gdy nagle po lewej stronie widzę dziadziusia, który spokojnie sobie drepta. Myślę sobie: jak on tak prosto schodzi po takiej stromiźnie.

, Kozi
, Kozi
, Kozi

Chłopina zobaczył mnie i zbladł jak kartka papieru, wtedy odruchowo obejrzałem sie do tyłu. Jeden błędny ruch i spadłbym na samo dno Doliny Pięciu Stawów. Szczerze mówiąc miałem wtedy niezły strach, chyba największy podczas moich wojaży.

Zaraz za mną wchodził mój kolega, któremu powyższy dziadziuś zrobił wykład na tego co ja robię i wskazał nam, że szlak igdzie zygzaczkiem, nie zaś prosto jak ja szedłem. Schodzić w dół na szlak po prostu się bałem widząc tą przepaść więc zadecydowałem: wchodzę do góry, już niedaleko. Im bliżej byłem wejścia na szlak tym bardziej krucha była trawa, za którą się trzymałem. Z pomocą opatrzności i kolegi wciągnąłem się na właściwą ścieżkę.

, Kozi
, Kozi

Nagle dostałem mocnej dawki energii i na samą przełęcz już wbiegałem, wyżywając się przy okazji na koledze, który szedł swoim tempem, nie oglądając się za tym czy my idziemy za Nim. Mogłem sobie to podarować bo teraz nie mam zdjęcia z samej Przełęczy Krzyżne, z której widok jest nieprawdopodobny.

Idealnie wygląda Dolina Pięciu Stawów, natomiast w drugim kierunku widać jak to my w świętokrzyskiem mówimy "Gołoborze" (rumowiska skalne występujące na szczycie Łysej Góry).

, Kozi
, Kozi

Udaliśmy się w kierunku Murowańca, przy okazji notując fajne przytulenie do ściany, którym potem strasznie się podniecaliśmy, że tak sprawnie je przeszliśmy. Z Murowańca spokojnie już wróciliśmy do Kuźnic i dalej do Zakopanego.

Pierwszy wypad, który tak bardzo nauczył mnie szacunku do gór. Teraz nawet koledzy śmieją się, że na Doline Pięciu Stawów wbiegałem jak kozica tatrzańska, a schodziłem zwracając uwagę na każdy kamyk, po którym stąpałem 🙂

Komentarze 0
2007-07-27
Moje inne podróże

Komentarze

Zostaw swój komentarz

Wycieczka na mapie

Zaczarowane Podróże - dawniej podroze.polskieszlaki.pl
Copyright 2005-2024