Przełęcz pod Kopą
Przełęcz pod Kopą należała do jednych z łatwiejszych wypadów. Typowo rekreacyjny spacerek.
Jedyny problem jaki zainstniał to logistyka - dlatego podzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna zaczęła marsz z Jaworzyny, druga natomiast ze Zdziaru.
Znać o sobie dały rzeczy martwe, złośliwie opóźniając nasze wyjście. Nagle dwóm z Nas zepsuły się kije trekkingowe. Zajęło Nam pół godziny zanim je naprawiliśmy, ale można było już śmiało ruszać w trase.
Na nieszczęście tego dnia z rana wypakowałem stuptuty, które bardzo by mi się przydały, bo wszędzie zalegała poranna rosa, do tego strumyczki wcale nie ułatwiały zadania i wynikiem tego miałem zaraz mokrą skarpetę.
Spotkaliśmy się wszyscy na Sirokim Sedle, zjedliśmy razem śniadanie, chwile odpoczęliśmy wymieniliśmy się wskazówkami - i bardzo zadziwiło mnie stwierdzenie kolegów. "NUUUUUUDA"
Zdziwiło mnie, bo ja czułem się całkiem fajnie. Dużo zieleni, strumyczki, wodospady nawet raz łańcuchy (w sumie chyba dla krasnolódków :P).
No ale mieli jednak trochę racji, od Sirokiego Sedla były takie same widoki, takie same rośliny, a w zasadzie tylko trawa. Jedynie stadko przemykających kozic poprawiło mi trochę humor, zważywszy, że obyło się bez ekscesów 😉
Po drodze potoczek dosyć przyjemny i gdyby nie miła rozmowa, to trochę by mi się zaczęło nudzić. W miare sprawnie nam droga zeszła, a druga ekipa już na Nas czekała i jak z najskrystszych marzeń wiedziała na co mam ochotę 🙂
Pyszny Zlaty Bazant ciemny 🙂)) czego więcej chcieć?