Jaskinia Mylna & Raptawicka
Jaskinie to był ukłon w moją stronę - zawsze coś mnie korciło, żeby łazić po dziurach 😉
Oczarowany oczywiście podkielecką jaskinią Raj.
Zaczynamy od Jaskini Mroźnej, którą specjalnie pominąłem w tytule z jednego prostego faktu. Nie podobała mi się.
Oświetlona, łatwa do przejścia - nie po to przyjechałem w góry, żeby takie spacerki sobie robić i lekko zawiedziony wyszedłem jak najszybciej. Koledzy zobaczyli, że coś jest nie tak, wiec szybko przeszliśmy do Jaskini Mylnej.
Trafiamy na grupkę ludzi, z przewodnikiem na czele i myślę sobie: zobacze oświetloną i wychodzę i idę do domu na nogach. Jednak przewodnik od razu "przyczepił się" do mnie i zwrócił uwagę, że do jaskini nie wejdziemy bez latarek.
Oczka zaświeciły mi się jak pięć złotych, szybko wytargałem z zasobnika moją czołówkę na co pan przewodnik do grupki ludzi stwierdził "właśnie taką laratkę czołówkę powinien mieć każdy z państwa". Poczułem się dumnie i podniecony myślą ciemności poszedłem w ciemność.
Ależ byłem szczęśliwy! Przeciskanie się, czołganie w błocie, balansowanie po półkach - super! Wyszedłem cały upaćkany, ale zadowolony.
Poszliśmy jeszcze na zwiedzanie Jaskini Raptawickiej, na którą byliśmy dobrze przygotowani: mieliśmy mapę i opisy. Szkoda jednak, że mapa była albo nieprawdziwa, albo nieaktualna albo po prostu nie tego się spodziewałem, bo przynajmniej ja kapliczki nie widziałem, jedynie czułem i to wielki smród ludzkich odchodów. Szczegół, ale jednak dalej zadziwia mnie człowiek.