Przez Parszywkę Wielką na Małą Rycerzową

Na rozwidleniu szlaku czarnego i zielonego byłam nieco po obowiązkowym „last minute na góry”, bo o 8:55. Dopakowałam zawartość plecaka i na szlak czarny ruszyłam o godzinie 9:00. Przez mostek koło ostatnich domków wyprowadziła mnie polna, lekko zalana droga. Słonko przeświecało przez ciężkie chmury, więc liczyłam, że pogoda mi dzisiaj dopisze w wędrówce. Jako, że szlak na Parszywkę pnie się nieziemsko w górę aż do samego jej szczytu, co jakiś czas robiłam kilkusekundowy postój na obejrzenie pięknej panoramy jaka z metra na metr w górę była coraz bardziej pokaźna. Gdzieś w okolicach Wielkiej Rycerzowej mgła i chmury nachodziły nad szczyty i rozchodziły się odsłaniając ich wierzchołki. Dzisiejsza aura i ostatnie zdarzenia pogodowe sprawiły, że na całej długości trasy nie spotkałam ani jednego turysty, co pierwszy raz stało się dla mnie przygnębiające.
Czułam się nie swojo od początku do końca wędrówki. A to za sprawą zdarzenia, które przeżyłam w połowie trasy na Parszywkę Wielką. W pewnym momencie do moich uszu doszedł dziwny, głośny i chrapliwy odgłos jakiegoś zwierza. Stanęłam jak wryta nasłuchując skąd dobiegają owe ryki. Niosły się pod szlakiem w odległości może 20-30 m. W tym momencie nogi z lekka zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa, ale nie licząc na bieg wydarzeń ruszyłam po woli do przodu. Już w sumie po tym incydencie miałam po prostu zawrócić ze szlaku ze strachu. Z nogi na nogi oddaliłam się od owego miejsca. Z mocną dawką adrenaliny zaczęłam się zastanawiać, co za zwierze wydaje owe porykiwania-nie wiem czy to był niedźwiedź czy dzik, w każdym bądź razie tłumaczyłam sobie w głowie, że niedźwiedzie o tej porze dnia już powinny w gawrach spać…ale…nie będę się nad tym rozkminiać.

O 10 byłam na szczycie Parszywki nieco bardziej spokojna, chociaż moja niepewność, co do owego zdarzenia nie cichła w moich myślach. W końcu z Parszywki rozpoczęło się mocne zejście w kierunku Studenckiej Bazy Namiotowej na Przysłopie Potockim. Minęłam ją cykając parę zdjęć i ruszyłam dalej czarnym.
W jednym momencie nieco wyżej mignęły mi wśród drzew dwa samochody terenowe…o nie, tylko nie droga pomyślałam. Wytaraskując się z mokrej drogi leśnej wyszłam na utwardzoną drogę. No pięknie, oby tylko szlak nie szedł tą drogą. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Stąd widzę już Bendoszkę Wielką na wyciągnięcie ręki 🙂 więc już całkiem blisko. Przede mną mostek po prawej, na który odbijam i wspinam się w stronę szczytu. A wychodząc w końcu z lasu, oczom moim ukazuje się śliczna polana z której przy dobrej widoczności można podziwiać Małą Fatrę, a z lewej strony szlaku Beskid Żywiecki i w oddali Mały. Niestety chmury spowiły Fatrę i nic specjalnego oprócz naszego Żywieckiego nie widziałam. Na Bendoszce spędzam 10 minut i ani sekundy dłużej, bo zrywa się zimny wiatr, napędzający mgłę w moją stronę.

Schronisko od szczytu znajduje się nie całe 15 minut drogi i już w połowie widzę charakterystyczny dla Przegibka zielony dach. Kilka ujęć i wchodzę do środka żeby napić się pysznej kawusi z mlekiem 🙂 Jest 11:25. W środku prawie pusto, jedynie cztery osoby pałaszują śniadanko i kończą piwko. Modlę się w myślach, aby szli w stronę Wielkiej Rycerzowej…niestety nie, schodzą zielonym do Rycerki Górnej 😢 popijając kawkę, analizuję trasę, gdzie się dalej udać…nie wiem…wychodzę na zewnątrz zapalić. Rozmyślając i patrząc na pogodę zjawia się właściciel z którym ucinam sobie kilkunastominutową rozmowę. Opowiadam mu o moim zdarzeniu z Parszywki i potwierdza, że grasuje tam misiu-więc czyżbym miała z nim bliskie spotkanie...pięknie. Pociesza mnie, że w stronę Wielkiej Rycerzowej żerują jeszcze dwa inne…super. Teraz to już w ogóle nie wiem co zrobić. Na szlaku do tej pory ani żywej duszy, a ja mam pietra…dopiłam kawę i stwierdziłam, że to półtorej godziny do Bacówki na Rycerzowej jakoś dojdę. No to poszłam…
W samo południe ruszyłam w stronę szlaku czerwonego. Już na początku miałam schody. Szlak czerwony zablokowany- przez drzewa powalone ostatniej wichury, która miała miejsce dwa dni temu. Jakoś się przepchałam pomiędzy, ale wygląda to tragicznie i mam nadzieję, że wkrótce zostanie to sprzątnięte, bo nie wyobrażam sobie z ciężkim plecakiem skakać przez zwalone suski :/ Dalszy ciąg szlaku czerwonego pozostał mniej dotknięty ostatnimi wichurami i opadami, nie mniej jednak było mokro, błotnisto, a dodatkowo na szlaku było sporo gałęzi różnej wielkości. Ominęłam zdobywanie Wielkiej Rycerzowej, gdyż raz-już na niej byłam, a dwa, drugi raz będę na niej 7 czerwca, więc niepotrzebne marnowanie sił zostawiłam sobie na później. Szlakiem czerwonym, połączonym z niebieskim wyszłam na skrzyżowanko pomiędzy Małą a Wielką Rycerzową. Pokontemplowałam widoki na ośnieżone Tatry, Beskid Mały i Ślaski i ruszyłam do Bacówki. Czas niezły jest dopiero 13:05, więc postanawiam napoić się ciepłą herbatką i odsapnąć do 13:30. Po śniadanku i podbiciu książeczki ruszyłam na Małą Rycerzową. Stamtąd rozpościerał się przepiękny widok na Skrzyczne, Żar, Babią Górę i Tatry. Aż nie chciało się odchodzić z tego miejsca. No, ale cóż było począć.



Szlak czerwony do Mładej Hory miejscami dosyć stromy, miejscami łagodny, ale też polokowany wiatrołomami. W 50 minut dotarłam do osady i rozglądałam się za schroniskiem PTT, które widnieje na mapie, niestety nie zauważyłam go nigdzie. Jest 14:20. Ruszyłam więc niebieskim szlakiem do Doliny Rycerki. Początkowo, polna dróżka zmieniła się w spychaczówkę, pełną wyrw i kamieni. Przy końcowym odcinku mocno opadała w dół. Nic to! Najgorszy przede mną był odcinek kilku kilometrowego asfaltu, którym po woli zmierzałam do auta. W między czasie zniknął mi z oczu szlak niebieski i zielony. Znalazłam go dopiero po kilometrze dreptania. Wzdłuż drogi, którą prowadzi szlak zielony do Rycerki oglądałam zniszczenia dokonane przez wiatr. Smutny widok…
Moja wędrówka zakończyła się o 15:20. Z ulgą i w końcu z luzem psychicznym, że już nic mnie nie wystraszy ruszyłam w stronę domku. Pogoda była wymarzona na górską poniewierkę. Nie padało, a nawet czasami Słońce rozświetlało mi mroczną trasę i myśli również. Tak jak się spodziewałam, wędrowałam sama po góralskich lasach…ani razu nie spotkałam nikogo… plus czy minus? Sama nie wiem … ale plan udało się wykonać w 100%, tak jak zakładałam 🙂 Zapomniałam dodać, ze wyjeżdżając z Rycerki Dolnej minęłam czwórkę z którą rozmawiałam w schronisku...co tak im zeszło na szlaku...nie wiem 🙂

Link do trasy: http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=6081